Kolejny dzień i kolejne tragikomiczne rozdziały historii pod tytułem “inwestor z Kambodży przejmuje Wisłę Kraków”. Jeżeli ktoś liczył, że spotkanie potencjalnych nowych właścicieli klubu z prezydentem Krakowa Jackiem Majchrowskim uspokoi sytuację i jakoś uwiarygodni egzotyczne trio, musiał się srogo rozczarować i być może stracił resztki złudzeń. To na żadnym etapie w żadnym aspekcie nie wygląda poważnie.
Czego się dziś dowiedzieliśmy? No na przykład tego, że pan Ly Vanna “jest bardzo wrażliwy na światło i kamery” – jak stwierdził pilotujący przybycie pozostałej dwójki agent Adam Pietrowski – dlatego nawet wewnątrz budynku osłaniał się parasolem przed dziennikarzami. Współczujemy, to muszą być poważne problemy skórne.
Spotkanie z Jackiem Majchrowskim miało trwać około 40 minut, z czego Mats Hartling i Pietrowski wyszli wcześniej. Jak wynika ze słów prezydenta i tak nic nie gadali, cały czas nawijał jedynie członek rodziny królewskiej z Kambodży. No właśnie, spotkanie ograniczyło się do tego, że Wanna mówił, że jest ok i później też będzie ok, a Majchrowski mógł dyplomatycznie potakiwać. Dyplomacją zresztą za bardzo się nie wykazał, gdy potem stanął przed dziennikarzami i wypowiedział takie zdanie (cytujemy za “Przeglądem Sportowym”): – Najaktywniejszy był pan skośnooki. On w zasadzie był jedynym mówcą. Szwed tylko dopowiadał, pan Pietrowski się nie odzywał.
Naprawdę musiał z dużym respektem podejść do swojego gościa, ewidentnie zrobił na nim piorunujące wrażenie. “Pan skośnooki”… Równie dobrze mógłby o kimś powiedzieć “pan murzyn” lub “pan otyły”, ten sam stopień powagi.
Okazuje się, że pan skośnooki i jego kumple w pierwszej kolejności wcale nie chcą terenów należących do TS-u, a “są ewentualnie zainteresowani fragmentem gruntu koło stadionu, od strony ulicy Reymonta, który jest własnością gminy”. Czyli tak czy siak zamierzają robić jakieś deale z miastem, zresztą właścicielem stadionu Wisły też jest miasto. Logicznie rzecz biorąc, od początku wypadałoby się jakoś uwiarygodnić w oczach prezydenta. Tymczasem czytamy coś takiego: – Tu wynika, że są jakieś pieniądze. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie jak trzeba, choć nie pytałem skąd są te pieniądze. Nie pokazywali mi żadnych gwarancji. To była rozmowa bez dokumentów. Pokazywali tylko zdjęcia akademii.
Dodajmy: zdjęcia chińskich akademii na 50 boisk, w których ma trenować 2500 piłkarzy. Oznaczałoby to, że macki pana Wanny sięgają aż do Guangzhou Evergrande, bo tak się składa, że w Chinach tylko ten klub ma tak dużą akademię. A tutaj jeszcze mowa o wielu akademiach, najwyraźniej niektóre ukryte pod ziemią, żeby nie razić nikogo dobrobytem. Szacun za rozmach.
Kto chce wierzyć w te opowieści, niech wierzy. Nam się jednak wydaje, że mamy tu takie nagromadzenie absurdów, że po prostu nie da się zachować powagi, choćby się chciało. I tylko klubu szkoda, choć chwilowo można się pośmiać i porobić memy.
PS. Pojawił się komunikat, że Wisła Kraków zmieniła właściciela.
Towarzystwo Sportowe “Wisła” Kraków informuje, iż od godziny 16.00 nie jest już właścicielem piłkarskiej spółki Wisła Kraków SA. Zarząd oraz Rada Nadzorcza złożyli rezygnację. Informację dotyczącą nowych władz przekaże w osobnym komunikacie nowy właściciel klubu.
— TS Wisła Kraków (@TSWislaKrakow) 22 grudnia 2018
Ale Michał Trela z “PS” ładnie to wyjaśnił. W praktyce nic się nie zmieniło, Ly Vanna i spółka dopiero mają przelać początkowe 12 mln zł. Na razie zyskali jedynie dostęp do konta.
Dlatego: konto spółki musiało się stać kontem należącym do nowych właścicieli. Doładują konto 12 mln złotych i wykonają przelewy w terminie, pozostaną właścicielami. Nie doładują, nie wykonają przelewów, przestaną być właścicielami.
— Michał Trela (@MichalTrelaBlog) 22 grudnia 2018
To jest czysto formalny krok. Nie zbliża w żadną stronę.
— Michał Trela (@MichalTrelaBlog) 22 grudnia 2018
Fot. Jakub Gruca/400mm.pl