Reklama

Walka albo włosy. Sędzia kazał zapaśnikowi obciąć dredy przed pojedynkiem

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

22 grudnia 2018, 20:45 • 4 min czytania 0 komentarzy

Nazwisko Andrew Johnson powinno być wam znane. Tak zwał się jeden z byłych prezydentów USA, a jego imiennikiem jest młody zapaśnik, który jeszcze do niedawna nosił dredy. „Nosił”, bo musiał je ściąć, by móc zawalczyć w międzyszkolnych zawodach. Ostatecznie zresztą wygrał, ale na tym ta sprawa się nie skończyła. Wręcz przeciwnie.

Walka albo włosy. Sędzia kazał zapaśnikowi obciąć dredy przed pojedynkiem

Krótki filmik, opublikowany w mediach społecznościowych, ukazuje nam Andrew, któremu akurat ktoś obcina włosy. Na innym widzimy koniec walki. Widzimy też – jako że zwyciężył – moment podniesienia jego ręki przez arbitra. Tego samego, od którego cała sprawa się zaczęła. I powiedzieć, że zapaśnik wygląda tu na zdenerwowanego, to jak nic nie powiedzieć. On był po prostu wkurwiony.

Czy miał do tego jednak prawo? Nie wiadomo. To w teorii tylko międzyszkolne zawody, ale ta sprawa poruszyła całe Stany Zjednoczone. Pisały o niej największe serwisy, nie tylko sportowe: ESPN, New York Times, Washington Post, The Guardian itd., itp. Dla niektórych z nich wypowiedzieli się sędziowie. Wszyscy powtarzali to samo: arbiter miał prawo do takiej interwencji, jeśli „czapka”, którą Johnson założył, odstawała od jego głowy.

Sęk w tym, że nie o włosy i przepisy tu chodzi.

Reklama

Tak przynajmniej twierdzą… właściwie całe Stany Zjednoczone. Zewsząd w mediach społecznościowych, felietonach dziennikarzy czy nawet oficjalnym oświadczeniu Amerykańskiej Unii Wolności Obywatelskiej mówi się, że było to zachowanie rasistowskie. Johnson jest bowiem czarnoskóry, sędzia wręcz przeciwnie. W dodatku szybko udało się dopasować postać tego drugiego do incydentu sprzed dwóch lat. Alan Maloney, bo tak gość się zwie, użył wówczas „słowa na N”, zwracając się do drugiego sędziego lub – według innej relacji – opisując miejscowe wino (zakładamy, że wcześniej nieco go już upił). Pewne jest tylko to, że po chwili wylądował na ziemi, powalony przez swojego „rozmówcę”.

Dlaczego więc wciąż sędziował? Bo pomyślnie przeszedł przez odpowiednie programy, które miały zmienić jego zachowanie. On sam mówił, że tamten incydent „to było dwóch bawiących się gości, nikt nikogo nie bił, po prostu się potknęliśmy. Jeśli nie możecie zajrzeć w przeszłość, to nie wiem, co powiedzieć. Popełniłem błąd i przeprosiłem za niego. Zaakceptowano to”. Problem w tym, że teraz popełnił drugi. O ile uznamy, że rację mają wszyscy ci, którzy piszą o dyskryminacji.

Czyli właściwie kto? Na przykład Shaun King, aktywista, który jako pierwszy zwrócił publiczną uwagę na wideo z Johnsonem w roli głównej. Opisał je jako „łamiące serce”. Taylor Rooks, dziennikarka sportowa, napisała z kolei na Twitterze, że to „przerażająca dyskryminacja. Sędzia powinien się wstydzić. W społeczności czarnych włosy są często związane z tożsamością”. Phil Murphy, gubernator New Jersey, dodawał, że „był głęboko poruszony. Żaden uczeń nie powinien wybierać pomiędzy swoją tożsamością, a sportem”.

Stany Zjednoczone mają do siebie to, że zostać oskarżonym o rasizm jest tam niezwykle łatwo. W tej sprawie są jednak stosunkowo mocne podstawy do tego, by przypuszczać, że faktycznie o to chodzi. Raz, że Maloney zachował się kiedyś w ten, a nie inny sposób. Dwa, że Johnson walczył już wcześniej we wspomnianej „czapce” i problemów nie było. Trzy, że jedyną reakcją na protesty trenera ze strony sędziego, było włączenie „injury time clock” – zegara odmierzającego czas, w którym Johnson musiał wyjść na matę, by uniknąć walkowera.

Cała sprawa zostanie przebadana przez władze, a w najbliższych tygodniach pewnie wróci jeszcze nie raz na pierwsze strony lokalnych – a może i ogólnopaństwowych – gazet w Stanach. Maloney już wie, że nie posędziuje więcej pojedynków w ramach międzyszkolnych zawodów w tym regionie. To decyzja ich organizatorów. W ostatecznym rozrachunku wydaje się więc, że Johnson, mimo utraty włosów, wygrał nie tylko tę konkretną walkę, a znacznie więcej. Jego nazwisko poznał właściwie cały świat, a Aljamain Sterling, rywalizujący w UFC, już zaproponował, że chętnie z nim potrenuje.

Reklama

To jest pokręcone na tak wiele sposobów… Czuję się źle. Gdybym był trenerem w takiej sytuacji, zabrałbym swój zespół z sali gimnastycznej w ramach protestu. Nie możemy się zgadzać na takie gówno – powiedział Sterling.

Nie zdziwcie się więc, jeśli za 10 lat zobaczycie Johnsona w walce wieczoru na gali UFC.

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...