Z czego Polska zapamięta Milosa Krasicia? Z dużego nazwiska, które okazało się niewypałem. Krasić zamiast dawać przykład młodym piłkarzom, udowadniał, w jak zawrotnym tempie można biegać po boisku zaliczyć brutalny zjazd. W drugiej kolejności – z piłkarzem, który grał w Juve, całkiem udanie zresztą, między innymi przeciwko Lechowi Poznań.
Z czego Milos Krasić zapamięta Polskę? Ze złego Piotra Stokowca, który BOI SIĘ tak charakternych piłkarzy jak on.
Przeczytaliśmy wywiad, jakiego Serb udzielił portalowi sport.pl i z tej żenady aż musieliśmy się przejść (czyli zrobiliśmy dokładnie to, co Krasić na boisku przez ostatni sezon w Ekstraklasie). Już pal licho, że czytając ten wywiad mamy wrażenie, że Krasić zrobił Lechii wielką łaskę zgadzając się na transfer, odrzucając przy tym tuzin opcji na kilkukrotnie wyższe zarobki. Już nawet nie będziemy kręcić beczki z słów, że w Fenerbahce podobno spisywał się wzorowo (gol i dwie asysty jako skrzydłowy). Olejemy nawet szyderkę z wypowiedzi o tym, że grając w IV lidze kopał po krzakach, bo boiska były zbyt małe (???).
Ale… atakować Piotra Stokowca za to, że ten odsunął go od kadry? Naprawdę?
Zobaczmy najpierw, co Serb nawygadywał w wywiadzie:
– Mam o to żal (o to, że nie został zabrany na obóz – red.). Co Stokowiec mógł o mnie wiedzieć? Na jakiej podstawie ocenił, że nie będę ciężko trenował, że nie dam rady? Gdyby dał mi dwa tygodnie i po zgrupowaniu wyciągnął takie wnioski, to nie byłoby sprawy.
– Dwa tygodnie po tej rozmowie zadzwonił do mnie Adam Mandziara i powiedział, że muszę lecieć z drużyną. Odmówiłem. Nie widziałem sensu, żeby pchać się tam na siłę.
– Nie chodzi o wiek, ale o charakter. Stokowiec nie lubi piłkarzy z charakterem; takich którzy mogą odpowiedzieć, mają swoje zdanie. Boi się ich. Myślę, że po prostu nie ma osobowości, żeby z takimi ludźmi pracować. Woli się ich pozbyć, wysłać do rezerw, albo nie przedłużyć z nimi umowy. Tak było z Wawrzyniakiem. Do ostatniego meczu był podstawowym obrońcą Lechii i nagle się go pozbyto. (…) Ale odstawienie wszystkich doświadczonych zawodników w dłuższej perspektywie może okazać się błędem.
– „Stoki” nie umie dogadać się ze starszymi zawodnikami. Nawet nie próbuje. A może przyjść moment, gdy ich doświadczenie będzie na wagę złota.
Spójrzmy na fakty. Stokowiec przyszedł do Gdańska 5 marca. W swoim pierwszym meczu postawił na Milosa Krasicia. Później Serb znalazł się na ławce rezerwowych, ale dostawał minuty prawie w każdym meczu (znalazł się na boisku w 7 na 10 meczów). Daje nam to łącznie ponad dwa miesiące codziennej, uczciwej pracy pod okiem nowego trenera. I to pracy pod presją – by przypomnieć fakt, że Lechia biła się o utrzymanie.
Czy to nie jest okres, po którym można ocenić możliwości piłkarza? Naszym zdaniem jest.
Serb woli jednak pytać: – Co Stokowiec mógł o mnie wiedzieć?
Ano mógł wiele, bo oglądał nie tylko mecze Krasicia pod własnymi rządami, ale i te wcześniejsze. I niech Krasić przed tak mocnym atakiem na trenera odpowie sobie szczerze, ile razy w minionych rozgrywkach zagrał naprawdę dobrze. Dwa razy? Trzy? Mecz z Wisłą Płock w listopadzie, spotkania z Piastem i Jagą we wrześniu, nic więcej nie przychodzi nam do głowy.
Dodatkowo trzeba wziąć pod uwagę fakt, że Krasić był nieefektywny. Bo jak inaczej ocenić pozytywnie pomocnika odpowiadającego za kreację, który przez cały sezon stwarza kolegom tylko sześć okazji bramkowych? Który potrzebuje dziewiętnastu prób na strzelenie bramki (dane za ekstrastats.pl)? Który fizycznie wygląda tak wspaniale, że przez cały sezon tylko trzy razy jest w stanie wytrwać na boisku pełne 90 minut?
Stokowiec zdecydował się na prostą kalkulację: Krasić lepszy nie będzie, a że już teraz jest słaby, stawiać na niego nie warto. Mógł na podobną kalkulację zdecydować się także w przypadku Daniela Łukasika (równie beznadziejny sezon), ale stwierdził, że dla Łukasika są jeszcze nadzieje (z racji wieku). Słusznie? Tak, Łukasik to w tym sezonie jeden z sensowniejszych defensywnych pomocników w lidze.
I – jak widać po punktach – drastyczne odmłodzenie kadry nie jest najgłupszą decyzją personalną, jaką trener Lechii Gdańsk podjął.
Lechia 17/18 z Krasiciem, Marco Paixao, Wawrzyniakiem, Peszko, Wojtkowiakiem: 1,08 punktu na mecz, trzynaste miejsce w tabeli.
Lechia 18/19 bez Krasicia, Marco Paixao, Wawrzyniaka, Peszko, Wojtkowiaka: 2,05 punktu na mecz, pierwsze miejsce w tabeli.
I brutalna prawda statystyczna – Lechia na tym etapie sezonu ma o jedno oczko mniej niż na koniec poprzedniego (licząc oczywiście bez podziału punktów).
Poza tym, cholera jasna, o czym my w ogóle dyskutujemy. Krasić dostał od Adama Mandziary możliwość wzięcia udziału w obozie obozie, ale – uwaga, uwaga – odmówił. Serb wypłakuje się teraz w wywiadzie, że nie dostał szansy pokazania się, ale gdy już ta szansa przyszła wolał stwierdzić: – Nie, nie, teraz to ja dziękuję!
To jest ten charakter, o którym tak głośno mówi?
Krasić decyduje się na ostrzał Piotra Stokowca, ale zapomina, że ofiara jego ataku ma w swoim arsenale najmocniejszą broń z możliwych: wyniki. Decyzja o odstrzeleniu Krasicia – ale i innych doświadczonych piłkarzy – była zwyczajnie słuszna. Jeśli kogoś warto w kontekście Krasicia zaatakować, to raczej nie Stokowca, a osoby, które uznały, że warto się z tym piłkarzem (nie zarabiającym najmniej) wiązać aż do czerwca 2019 roku.
Milos, może jednak warto pogodzić się z sytuacją, w której się znalazłeś? Mogłeś pozamiatać tę ligę, a zaliczyłeś tylko jeden dobry sezon. Zdarzały ci się dobre mecze, zostałeś nawet kapitanem, miałeś wiele, by pozostawić po sobie dobre wspomnienia. Coś nam się jednak wydaje, że charakter lepiej pokazywać na boisku. Ale niestety jesteś tak charakternym piłkarzem, że aż po rozwiązaniu kontraktu wypłakujesz się w mediach. No naprawdę, szacun.
W ostatnim sezonie Krasić potrzebował dziewiętnastu strzałów by trafić do bramki. Jak widać skuteczność w ataku została utrzymana.
Fot. FotoPyK