Spodziewaliśmy się szachów, nastawiliśmy się na nudny mecz. Były ku temu podstawy, bo Cracovia w tym sezonie u siebie głównie takie rozgrywała. Tym razem jednak zostaliśmy pozytywnie zaskoczeni. Spotkanie “Pasów” z Pogonią Szczecin dostarczyło trochę emocji, obejrzeliśmy trzy gole i aż 31 strzałów, z czego 10 celnych. Nie brakowało przy tym kuriozalnych momentów.
W zasadzie w sporej mierze dzięki nim zrobiło się tak ciekawie. W pierwszej połowie chwilami wyglądało to jak konkurs “kto zanotuje bardziej spektakularną autodestrukcję”. Wygrała Pogoń. Łukasz Załuska zaprezentował wielką lekkomyślność i nonszalancję, gdy bardzo niedbale podawał naciskany przez rywala. Sebastian Rudol został wrzucony na “konia”. Wyprzedził go Mateusz Wdowiak, nieprzepisowe zatrzymanie akcji, faul. Sędzia Wojciech Myć słusznie pokazuje Rudolowi drugą żółtą kartkę, goście od 36. minuty musieli grać w dziesiątkę. Chłopak mógł się załamać, bo wrócił do pierwszego składu po czterech miesiącach przerwy i od razu taka historia. Zapewne miał w duchu sporo pretensji do Załuski, choć sam też nie jest czysty. Kilka minut wcześniej przywalił łokciem w szczękę Airamowi Cabrerze, kartka w pełni się należała.
Co do Cabrery, tak mocno ucierpiał po starciu z Sebastianem Walukiewiczem, że trzymając się za głowę zataczał się przez wiele metrów, aż wpadł na Javiego Hernandeza. Obaj Hiszpanie z grymasem bólu upadli na boisko. Napastnik Cracovii wyglądał na oszołomionego, więc nie dziwiło, że choć początkowo wrócił do gry, to jeszcze przed przerwą został zmieniony. I być może był to uśmiech losu dla Michała Probierza.
Wprowadzony za Cabrerę Filip Piszczek na początku drugiej połowy wykorzystał idealne dośrodkowanie Cornela Rapy i doprowadził do wyrównania. Trener Cracovii miał dziś nosa ze zmianami. Zwycięską bramkę zdobył kolejny zmiennik – Sebastian Strózik, który z bliska sfinalizował akcję dogrywającego Javiera Hernandeza.
“Pasy” po bardzo dobrej drugiej połowie wyszarpały trzy punkty. Przed przerwą natomiast dołowały, to Pogoń prezentowała się znacznie lepiej, będąc drużyną bardziej poukładaną i z większą kulturą gry. Nie stwarzała sobie wyśmienitych sytuacji, ale pomniejsze już tak. Niecelnie strzelali Iker Guarrotxena, Radosław Majewski, Kamil Drygas czy Spas Delew. Szczecinianie nie stracili rezonu nawet po wykluczeniu Rudola. Dośrodkowanie z rzutu wolnego, Niko Datković nieporadną interwencją sprawia, że piłka trafiła w rękę Rapy. Skończyło się to groźnym uderzeniem Mariusza Malca obronionym przez Michala Peskovicia, ale Pogoń domagała się rzutu karnego i chwilę później go dostała, gdy sędzia obejrzał powtórki. Pewnym egzekutorem okazał się Kamil Drygas.
I tutaj zawiódł Kosta Runjaić, który ze zmianami nie trafił. W przerwie zdjął Sebastiana Kowalczyka i postawił w ataku na Soufiana Benyaminę, przesuwając na skrzydło Radosława Majewskiego (Guarrotxena już wcześniej został wycofany na prawą obronę). Efekt był taki, że Benyamina został nakryty czapką przez obrońców, środek pola przestał funkcjonować, a Majewski na skrzydle nie stanowił już żadnego zagrożenia. “Portowcy” od momentu utraty bramki wyrównującej całkowicie stracili panowanie na boisku i koniec końców mogą być zadowoleni, że nie przegrali wyżej. Jedyny przerywnik to zaskakujący strzał Mariusza Malca z ostrego kąta w słupek po rzucie rożnym, ale oprócz tego on i spółka wyłącznie się bronili. Załuskę ratowała poprzeczka po strzałach Wdowiaka i Hernandeza, raz bramkarz gości wysilił się po strzale tego pierwszego, zaś już w doliczonym czasie Hernandez niecelnym uderzeniem zepsuł akcję 2 na 1.
Krakowianie odnieśli trzecie z rzędu zwycięstwo, a piąte w ostatnich ośmiu meczach. Grupa mistrzowska coraz bliżej. Pogoń potwierdziła, że powoli wyhamowuje i dla niej chyba dobrze, że ten rok zaraz się kończy.
[event_results 547968]
Fot. Jakub Gruca/400mm.pl