Znamy już komplet wyników z ligomistrzowych grup A, B, C i D. Z informacji Polakom bliskich – Łukasz Piszczek gra dalej (było to już wiadomo przed tą kolejką, z Clubem Brugge nie zagrał), a Grzegorz Krychowiak i Maciej Rybus choć zagrali przeciwko Schalke, to jednak ich udział w europejskich pucharach się skończył. Co poza tym w meczach, który prawie nikt nie oglądał, bo ciekawsze rzeczy działy się chociażby w Liverpoolu? Atletico męczyło bułę, PSG rozjechało Crvenę, Galatasaray postrzelało sobie z Porto.
Rybus i Krychowiak nie pograją nawet w Lidze Europy
Przed ostatnią kolejką fazy grupowej szanse na trafienie do pucharu pocieszenia miał Lokomotiv Moskwa. Ale klub Macieja Rybusa i Grzegorza Krychowiaka potrzebował zwycięstwa nad Schalke i porażki lub remisu Galatasaray w starciu z Porto. I o ile ten drugi warunek został spełniony, o tyle klub Polaków zaprezentował się słabiutko. Na tyle słabo, że nie potrafili choćby zremisować z Niemcami, którzy wystawili półrezerwowy skład. Z ofensywy właściwie tylko Konoplanka coś tam grywał, natomiast reszta to albo juniorzy, albo drugoplanowe postacie z Schalke.
Lokomotiv grał jednak cieniutko. Powoli, ospale, bez ładu i ikry. W dużej mierze za taki styl gry odpowiadał Krychowiak, który od początku grał na „dziesiątce”, ale nie wynotowaliśmy żadnego spektakularnego zagrania z jego strony. Przyjęcie, kółeczko, bezpieczne rozegranie. Ciut lepiej zaprezentował się Rybus, który grał ponoć na lekach przeciwbólowych (tak wyczytaliśmy w rosyjskich mediach), ale swoje wybiegał na lewej obronie, a i nie zawalił nic poważniejszego w defensywie. Mecz leniwie zmierzał do bezbramkowego remisu, a tu w 90. minucie Alessandro Schopf wykorzystał kuriozalne zachowanie obrońców gości i Loko zakończyło udział w europejskich pucharach. Bilans w grupie – 1 zwycięstwo, bez remisu, 5 porażek, gole 4-12. A grupa wydawała się taka, że mówiono o szansach na to, by oglądać Rybusa i Krychowiaka w fazie pucharowej…
*⚽️ VIDEO Schalke 04 1⃣ Vs 0⃣ Lokomotiv Moscow 🎥*
⚽🏃 *Alessandro Schopf*
*Goal* !! Click to watch
Reply to this message with a 👍 to like it pic.twitter.com/c0IbPLqGfI
— Dawn christain (@ChristainDawn) 11 grudnia 2018
Znacznie ciekawiej było w drugim meczu tej grupy. A było to spotkanie iście kuriozalne. Typowy Football Manager – ty ciśniesz, strzelasz, masz przewagę w posiadaniu, a rywal co kopnie w bramkę, to mu wpada. Galatasaray miało ponad 60% posiadania piłki, 14 oddanych strzałów, więcej szans strzeleckich, a przegrało mimo to z Porto, które oddało trzy strzały celne i to wystarczyło, by zdobyć trzy bramki.
Zresztą Porto prowadziło w tym meczu 2:0, dało się dojść na 2:1, odskoczyło na 3:1, zrobiło się 3:2 i gospodarze mieli rzut karny na doprowadzenie do remisu. Ale Sofiane Feghouli (który wykorzystał jedenastkę przed przerwą) huknął piłką w poprzeczkę, ta odbiła się tuż przed linią bramkową i tyle było z szans Turków na kolejne punkty w Lidze Mistrzów. Ale nagrodą pocieszenia niech jest dla nich gra w Lidze Europy – nawet ich zwycięstwo nie dawało ekipie Fatiha Terima szans na awans do fazy pucharowej Champions League.
Bramkostrzelny Guerrero i minimalistyczne Atletico
Pozamiatane było też w grupie A. Tutaj chodziło tylko o rozstrzygnięcie, czy pierwsze w tabeli będzie Atletico, czy rozstawiona będzie jednak Borussia. Wyszło na to, że ten nieskrywany honor i splendor przypadł ekipie z Dortmundu. Ale cóż to był za wieczór w tejże grupie. O mamo… 90 minut w Brugge, 90 minut w Monako – łącznie dwa gole. Oba autorstwa Raphaela Guerreiro, który tym samym został najlepszym strzelcem BVB w Lidze Mistrzów, bo gość wpakował już dwa gole w starciu z Atletico. W księstwie Monako szczególnie ładna była ta pierwsza – chodzi oczywiście o urodę całej akcji, bo samo wykończenie dupy nie urywa.
*⚽️ VIDEO As Monaco 0⃣ Vs 1⃣ Borussia Dortmund 🎥*
⚽ 🏃 *Raphaël Guerreiro*
*Goal* !! Click to watch
Reply to this message with a 👍 to like it pic.twitter.com/IiC7mhbHHG
— Dawn christain (@ChristainDawn) 11 grudnia 2018
Natomiast Atletico na Belgów wyszło z Griezmannem, Koke czy Godinem, ale to nie wystarczyło, by ugrać pierwsze miejsce w tabeli. Mało tego – w końcówce mało brakowało, a Luan Peres pokonałby Jana Oblaka… Generalnie jeśli ktoś obejrzał ten mecz, a nie kibicuje żadnej z drużyn i nie był przez nikogo do tego zmuszony, to chcielibyśmy mu pogratulować samozaparcia. Albo zlecić badania u psychologa.
Paryżanie nie pozostawili złudzeń
I jeszcze słówko o jednym meczu, o którym nie piszemy w osobnej relacji. Chodzi o spotkanie, które w teorii mogło namieszać, a w praktyce okazało się, że do namieszania było baaaardzo daleko. Crvena Zvezda podejmowała Paris Saint-Germain, które nie było jeszcze pewne awansu. Jeśli paryżanie wygraliby lub zremisowali w Serbii, to sprawa była jasna – wyjście z grupy. Jeśli jednak pogubiliby punkty na wyjeździe, to zaczęłoby się liczenie, bilanse, gole, sruty-pierduty.
Ale Neymar i spółka zamknęli temat jeszcze przed przerwą. Najpierw znakomitym rajdem popisał się Kylian Mbappe, który tak wyłożył piłkę Edinsonowi Cavaniemu, że temu wystarczyło tylko wbić gwoździa…
PSG score the first ever goal at Red Star Belgrade in the #UCL era.
Cavani! ⚽️#ZVEPARpic.twitter.com/XD3LzDxF20
— Adriano Del Monte (@adriandelmonte) 11 grudnia 2018
… a następnie Neymar – w myśl zasady, że dwa gwoździe lepiej trzymają – zrobił akcję podobną do tej Mbappe. Z tą różnica, że Brazylijczyk w podania się nie bawił, tylko ściął z piłką do środka i po wysłaniu rywali w maliny sam wykończył akcję.
Le but de Neymar 😍😍😍😍#FKCZPSGpic.twitter.com/yl2WhvPudy
— Neymar & Mbappé ♡ 🇧🇷🇫🇷⭐️⭐️ (@aminata93) 11 grudnia 2018
Po przerwie Crvena za sprawą Gobelijca zmniejszyli straty, jednak najpierw trafienie Marquinhosa, a w końcówce gol Mbappe sprawiło, że w żadnym momencie tego meczu awans PSG nie był zagrożony. I choć na obiekcie Crveny punkty gubił już Liverpool, gubiło też Napoli, to Serbowie żegnają się z Ligą Mistrzów i nie zagrają nawet w Lidze Europy. Cóż, gdyby trafili do słabszej grupy, to mogliby jeszcze myśleć o czymś więcej. A tak stali się dostarczycielem punktów i ekipą, którą u siebie można lać aż miło.
fot. NewsPix.pl