Reklama

Różnica klas widoczna gołym okiem – Raków w ćwierćfinale

redakcja

Autor:redakcja

06 grudnia 2018, 22:38 • 3 min czytania 0 komentarzy

Świetną piłkarską jesień kończył dziś Raków meczem pucharowym w Suwałkach. Po pierwsze ekipa Papszuna jest zdecydowanym liderem pierwszej ligi i jeśli tylko względy licencyjne nie wejdą do gry, Częstochowa będzie miała ekstraklasę. Po drugie Raków zdążył pokazać, że elita nie musi go przerosnąć też pod względem sportowym, bo ograł i to w bardzo dobrym stylu Lecha Poznań. Jednym zdaniem: za Papszunem i spółką bajkowy czas. Wystarczyło tego nie spieprzyć i nie popsuć dobrego wrażenia w ostatnim jesiennym meczu, z Wigrami w Pucharze Polski. No i niespodzianki nie było: Raków wykonał zadanie bez żadnych problemów.

Różnica klas widoczna gołym okiem – Raków w ćwierćfinale

Jeśli drużyny dzieli kilkanaście miejsc w jednej klasie rozgrywkowej, jako postronni obserwatorzy chcielibyśmy widzieć tę różnicę na boisku, by wiedzieć, że wszystko nie jest dziełem przypadku. I tutaj tak się sprawy miały, gdyż Raków był lepszy od Wigier w każdym elemencie gry. Indywidualne akcje? A proszę bardzo, Patryk Kun wcielał się w rolę Kuna Aguero i potrafił przedryblować czterech rywali. Zespołowa kombinacja? Nie ma problemu, goście tak zgrabnie rozegrali rzut rożny, że zaraz oddawali minimalnie niecelny strzał z 11 metrów, gubiąc wcześniej całą obronę.

Tak, Raków na boisku rządził. Wigry nie mogłyby kręcić nosem, gdyby już po pięciu minutach przegrywały 0:2. Na swoje szczęście obie główki – Musiolika i Niewulisa – minimalnie mijały bramkę Zocha. No, ale wyrok musiał w końcu zapaść i rzeczywiście tak się stało, choć w durnych dla gospodarzy okolicznościach. Szczepański był faulowany w polu karnym, kiedy uciekał już z piłką do linii końcowej i wpadał w pułapkę, wystarczyło go do niej tylko odprowadzić. No, ale zamiast tego jeden z obrońców się podpalił, wszedł w rywala nie wiadomo po co i sędzia musiał wskazać na wapno. A strzał stamtąd pewnie wykorzystał Schwarz.

Wigry chciały szybko odpowiedzieć, starały się przejąć inicjatywę, ale były jak upierdliwy komar, który sam prosi się o cios gazetą, brzęcząc upierdliwie nad uchem. Raków z tym brzęczeniem wytrzymał 20 minut i podwyższył na 2:0. Wrzutka, przedłużenie Niewulisa i Petrasek ładuje piłkę głową do siatki. Swoja drogą ma gość patent na Wigry, bo gdy Raków wygrywał w Suwałkach w lidze, Czech strzelił dwie bramki. Dzisiaj też wydawało się, że dublet powtórzył, po tym jak już na początku drugiej połowy, brał udział w akcji bramkowej. Poszła wrzutka z rożnego, niepotrzebnie wychodził Zoch i z gąszczu głów narodził się gol. Był w nim i Petrasek, ale jednak trzeba zaliczyć samobója bramkarzowi, bo to po nim przelała się piłka.

Reklama

I tak naprawdę w tej 53. minucie mecz się skończył. Wigry jeszcze po przerwie chciały wierzyć w cud, zatrudniły nawet Szumskiego niezłym strzałem Polkowskiego, ale znów: gazeta w rękę i bum, koniec brzęczenia. Raków jest po prostu poza zasięgiem dla takich drużyn jak Wigry, jest też za duży na pierwszoligowy poziom. Słuchajcie, ogarnijcie tam infrastrukturę i widzimy się latem w ekstraklasie. A niewykluczone, że z taką grą, wcześniej na Narodowym.

Wigry Suwałki – Raków Częstochowa 0:3

Schwarz 11′ Petrasek 30′ Zoch (s) 53′

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
10
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...