Jakiś czas temu przedstawiliśmy wam naszą subiektywną, najsilniejszą jedenastkę eliminacyjnej grupy G, w której rywalizować będzie reprezentacja Polski (KLIK). A w niej zaskoczenie, bo z jednej strony wszyscy twierdzą, że to my jesteśmy faworytem do zajęcia pierwszego miejsca, z drugiej w naszym składzie znalazło się miejsce ledwie dla trzech Polaków (Glik, Zieliński, Lewandowski) oraz aż dla pięciu Austriaków (Alaba, Lazaro, Grillitsch, Sabitzer, Arnautović). Najwięcej kontrowersji wywołała nominacja dla tego ostatniego przedstawiciela naszego najbliższego rywala, kosztem Milika czy nawet Piątka. Dziś zatem trochę pociągniemy ten temat i postaramy się naszą decyzję uzasadnić.
W 2016 roku Napoli zapłaciło za Milika 32 miliony euro, rok później West Ham wyłożył za Arnautovicia 22,3 bańki, a jeszcze po roku Genua zapłaciła za Piątka 4,5 miliona. Patrząc pod względem samych kwot transferowych, bezkonkurencyjny jest Milik, chociaż wcale nie jest powiedziane, że dziś jest to bardziej wartościowy zawodnik niż chociażby Piątek, który zaliczył rewelacyjny start we Włoszech i w jego kontekście wymieniało się kwoty sięgające już nawet 40 milionów euro. Austriak w tym względzie specjalnych wzrostów wartości notować już raczej nie będzie, bo za moment stuknie mu 30-stka, czyli jest odpowiednio o 5 i 6 lat starszy od polskich snajperów. Nas jednak interesować powinna aktualna dyspozycja, a nie szeroko rozumiany potencjał. W końcu pierwszy mecz z Austrią zagramy już za 3,5 miesiąca.
AUSTRIA-POLSKA 2,35-3,50-2,90. LV BET PRZYJMUJE ZAKŁADY JUŻ DZIŚ.
Stąd ważniejsze wydaje się nie to, że Milik jakiś czas temu kosztował kupę siana, ale to, jak prezentuje się po dwóch bardzo ciężkich kontuzjach, przez które w gruncie rzeczy stracił dwa sezony. Napastnik Napoli w tym sezonie rozegrał 12 spotkań w Serie A, strzelił 5 goli i dołożył 1 asystę. W minionej kolejce zrobiło się o nim głośno, bo wchodząc na ostatnie 8 minut meczu z Atalantą potrafił zdobyć bramkę na wagę zwycięstwa. I tym samym wyrównał swój rekord strzelecki w Serie A, bo dwa poprzednie sezony – głównie z powodu kontuzji – kończył właśnie z 5 golami na koncie. Ogólnie jednak problem stanowią wspomniane ogony – Milik wciąż nie jest pierwszym wyborem w ataku Napoli. Na 14 ligowych spotkań tylko połowę zaczął w podstawowym składzie, z kolei na 5 meczów Champions League od początku wychodził ledwie dwa razy. Łącznie od początku rozgrywek na boisku uzbierał 802 minuty. I mimo, że średnia z bieżącego sezonu Serie A, czyli wypracowany gol średnio raz na 106 minut, wygląda przyzwoicie, to Milikowi wciąż cholernie brakuje regularnego grania.
W tym sezonie w zupełnie innym miejscu znajduje się Krzysztof Piątek. Na 15 spotkań Genui 14 razy wychodził w pierwszym składzie. We wszystkich rozgrywkach zaliczył 1204 minuty, podczas których zapakował 14 goli, co daje kapitalną średnią strzelonej bramki raz na każde 86 minut gry. Dla byłego napastnika Cracovii zapowiada się na drugi dobry sezon z rzędu, bo przed rokiem w barwach Pasów sieknął 21 bramek. Ale też było to zaledwie w naszej ekstraklasie, gdzie nawet seryjne strzelanie niekoniecznie musi świadczyć o wysokiej klasie zawodnika. Jakkolwiek spojrzeć, Piątek – pomimo naprawdę dobrej gry w Genui – wciąż nie potwierdził umiejętności na wyższym poziomie w dłuższym okresie. Nie miał na to jeszcze czasu, ale też z tego powodu wciąż należy podchodzić do jego osiągnięć z pewną rezerwą.
W porównaniu z polskimi napastnikami Marko Arnautović ani nie jest na początku swojej przygody z poważną piłką, ani nie był w ostatnim czasie niszczony przez kontuzje. Być może nie legitymuje się jakimiś wybitnymi statystykami, ale też notuje naprawdę solidne liczby w Premier League, i to grając w drużynach, którym daleko do statusu czołowych:
2015/16: 34 mecze, 11 goli i 6 asyst w Stoke,
2016/17: 32 mecze, 6 goli i 5 asyst w Stoke,
2017/18: 31 meczów, 11 goli i 6 asyst w West Hamie,
2018/19: 13 meczów, 5 goli, 2 asysty w West Hamie.
Być może Milik i Piątek mają potencjał, żeby przebić dorobek (oraz, ogólnie, prezentowany poziom) starszego kolegi z Austrii, ale póki co to tylko teoria. Snajper Napoli ma niebywałego pecha i dziś nie wiadomo, czy będzie w ogóle w stanie nawiązać do poziomu, jaki prezentował chociażby w sezonie 2015/16 w Ajaksie, kiedy to sieknął 21 goli. Z kolei Piątek dopiero musi potwierdzić, że potrafi się utrzymać na szczycie (a o to zazwyczaj jest trudniej, niż o wdrapanie się na niego). Można powiedzieć, że schody zaczęły się już teraz, bo w 7 ostatnich meczach Genui do siatki trafił tylko raz, w dodatku wykorzystując rzut karny. Jakkolwiek spojrzeć, Piątek to wciąż spora niewiadoma w tej trochę poważniejszej piłce.
BRAMKOWY REMIS AUSTRIA-POLSKA – KURS W LV BET WYNOSI AŻ 4,4.
Pomimo że Arnautović nie jest jakimś wirtuozem, właśnie notuje 7. sezon z rzędu na poziomie Bundesligi czy Premier League, w którym celuje w rozegranie 30 ligowych meczów. W naszych warunkach, poza Robertem Lewandowskim, jest to wyczyn nieosiągalny dla nikogo. I tak, jak pośród naszych kibiców Arnautović może być nieznany czy niedoceniany, tak nasi defensorzy mogą w marcu mieć z nim więcej problemów niż austriaccy defensorzy z Milkiem czy Piątkiem.
Waszym zdaniem: który z tych napastników jest dzisiaj najlepszy?
— Weszło! (@WeszloCom) December 5, 2018
Fot. Newspix