Owszem, nie spodziewaliśmy się fajerwerków w meczu Chrobrego z Wigrami, ale liczyliśmy jednak na minimum przyzwoitości. Tymczasem pierwszoligowcy zanudzili nas na śmierć. Zazdrościmy osobom, które zamiast oglądać ten mecz chłam, zdecydowały się wypolerować okna na święta. Naprawdę wszystko byłoby dziś lepsze od oglądania nieporadności podopiecznych Nicińskiego i Jakubowskiego.
Wizytówką tego spotkania były poczynania Filipa Karbowego. Zawodnik gości kilka razy dobrze wszedł w pole karne, ale za każdym razem nie potrafił tego wykorzystać. Zamiast strzelać, gdy był dobrze ustawiony, bezsensownie kiwał. Jak już chciał dośrodkować, robił to tak nieporadnie, że piłka zatrzymywała się na pierwszym obrońcy. W defensywie natomiast próbował odebrać futbolówkę przeciwnikom na stojąco.
Najgorsze było jednak to, że niemal wszyscy grali dziś na poziomie Karbowego. Po drugiej stronie w ofensywie próbował coś zdziałać Szymon Drewniak, ale tutaj na chęciach także się skończyło. A to niecelny przerzut, a to niedokładne podanie. Wszystko oczywiście odbywało się w ślimaczym tempie. Wychowanek Lecha najlepszą piłkę zagrał z rzutu rożnego, ale gola z tego i tak nie było, ponieważ Oskar Repka nie popisał się dobrym uderzeniem.
Nie tylko nas irytowała pasywność gospodarzy, bo Grzegorz Niciński już w przerwie dokonał dwóch zmian. Na boisku pojawili się Damian Sędziak i Bartosz Machaj. Szczerze mówiąc obraz gry diametralnie po tych roszadach się nie zmienił, ale było choć trochę lepiej. Choćby dlatego, że Napolov wypuścił w uliczkę Sędziaka, a ten o mały włos nie zdobył bramki. Brawa dla Hieronima Zocha, bo właściwie przez godzinę był bezrobotny, a tutaj popisał się bardzo dobrą interwencją. I to nie tylko jeden raz, bo kilka minut później Sędziak przegrał z golkiperem gości jeszcze dwa pojedynki. Za pierwszym razem – zupełnie niepilnowany w polu karnym – uderzył zbyt lekko, by zaskoczyć Zocha. Przy kolejnej próbie już z rywalem na plecach oddał lepszy strzał, ale bramkarz z Suwałk znowu był czujny.
Wigry w ofensywie wcale nie przewyższały Chrobrego. Co prawda Kamil Sabiłło oddał strzał, który zatrzymał się dopiero na poprzeczce, ale stało się tak, bo Abramowicz fatalnie interweniował. W tamtej sytuacji upiekło się więc bramkarzowi Chrobrego, ale przy uderzeniu Roberta Bartczaka, który wcześniej minął dwóch przeciwników, nie miał już szans. Generalnie 22-latek mógł dziś strzelić jeszcze minimum jedną bramkę, bo w pierwszej połowie oddał niezły strzał, ale znakomitą interwencją popisał się Abramowicz. W drugiej części – mógł zakończyć mecz – zmarnował jednak sytuację sam na sam.
Gdy myśleliśmy już, że nic w tym spotkaniu się nie wydarzy – po dużym zamieszaniu – Przemysław Stolc znalazł się z piłką przy nodze metr od bramki przeciwnika. Zamiast jednak doprowadzić do wyrównania – cóż za niespodzianka – podał futbolówkę do Zocha. Chwilę później zupełnie inaczej zachował się Bartosz Bida, który wykorzystał sytuację sam na sam, a tym samym ustalił wynik meczu… Cóż, jak się nie wykorzystuje 200% okazji, to przegrywa się nawet z Wigrami, które swój ostatni mecz ligowy wygrały 31 sierpnia.
Chrobry Głogów – Wigry Suwałki 0:2 (0:0)
0:1 Bartczak 75′
0:2 Bida 90’+3′
Fot. 400mm.pl