Reklama

Sympatyczny gest Wisły Płock – pokazała większy syf w obronie niż Górnik w Kielcach

redakcja

Autor:redakcja

01 grudnia 2018, 18:05 • 3 min czytania 0 komentarzy

Trzeba przyznać, że ekstraklasa to wyjątkowo życzliwa i gościnna liga. Piłkarze Wisły oglądając popisy Górnika w Kielcach, mieli prawo pomyśleć: „o rany, jacy oni słabi w obronie!”. W normalnych rozgrywkach rywal nie miałby litości, wykorzystałby tę słabość, zapominając o duchu fair play. Na szczęście ekstraklasa jest inna, wolna od szczurzego pędu po wynik, więc Nafciarze podeszli do sprawy inaczej. Pokazali Górnikowi, że nie tylko on potrafi być beznadziejny w obronie!

Sympatyczny gest Wisły Płock – pokazała większy syf w obronie niż Górnik w Kielcach

I co najlepsze przykład poszedł z góry, bo prawdziwy koncert życzliwości dał powoływany do reprezentacji Adam Dźwigała. Można go bowiem połączyć aż z trzema bramkami strzelanymi przez przyjezdnych. Przy pierwszym trafieniu Dźwigała zachowywał się, jakby nie miał pojęcia, gdzie się znajduje, że jest to pole karne i zza pleców może mu wyskoczyć rywal, którym w tamtym momencie był Zapolnik. Przy trzecim golu zastosował hobby pressing, podbiegając do Wolsztyńskiego przy chorągiewce w takim tempie, że wóz z węglem w jakimś wyścigu mógłby Dźwigałę dublować. No, a przy bramce numer cztery, stoper nie przeciął podania do Urynowicza, wyskakując nieporadnie.

Jednak bylibyśmy niesprawiedliwi, gdybyśmy za gościnność nie docenili i kolegów Dźwigały. Warcholak miał w dupie Zapolnika i nie miał zamiaru pomagać. Stępiński dał się tak łatwo przejść Angulo, że Hiszpanowi pozostało tylko poprosić o czerwony dywan. Uryga w końcówce wybijał żenująco, a potem mógł tylko rozkładać bezradnie ręce.

Zostawiając zgryźliwości i ironię: Wisła Płock prezentowała się katastrofalnie. Serio, nie sądziliśmy, że może zagrać aż tak źle. Okej, przegrała z Lechem, ale nie wyglądała w Poznaniu tragicznie. A wcześniej pod wodzą Vicuny było wręcz bardzo dobrze. Ale dzisiaj? Dno dna. O tyłach już powiedzieliśmy, ale z przodu sprawy nie miały się lepiej. Loska przeżył spokojne popołudnie, raz spiął się przy uderzeniu Vareli z dystansu i to by było w zasadzie tyle. Wcześniej Nafciarze liczyli jeszcze na karnego, ale VAR słusznie wyłapał spalonego. Bryndza.

Reklama

Górnik to już inna, dużo lepsza bajka. Zabawne, jak może się różnić ocena napastnika, który w dwóch meczach strzela po dwie bramki. Po starciu w Kielcach mieliśmy do Angulo pretensje, bo powinien strzelić i cztery gole, ale tutaj trzeba mu bić brawo. Gol na 2:0 – klasa, same widły. 3:0? Też perfekcja, zgrabne uderzenie zewnętrzną częścią stopy. A jeszcze była przecież asysta przy ostatniej bramce, kiedy Angulo idealnie wypatrzył Urynowicza, zagrywając mu malinkę w pole karne.

Chwalić należy też innych. Jimenez zaliczył dwie asysty, w tym jedną naprawdę cacy, kiedy dorzucił do Zapolnika w pierwszej części gry – a wtedy jeszcze nic nie wskazywało na pogrom, bardziej na nudne 0:0. W końcu obrona Górnika wyglądała też jak część profesjonalnej drużyny piłkarskiej, bo indolencja Wisły to jedno, ale poprawne ustawienie w szykach zabrzan to drugie.

Może się więc ekipa Brosza cieszyć, bo te trzy punkty to potrzebny łyk powietrza, oddalający ich od strefy spadkowej. A co być może nawet cenniejsze – okazało się, że bez Żurkowskiego też jest życie, skoro piłkarz spędził cały mecz na ławce, a Górnik wygrał tak przekonująco. Trochę za takimi zabrzanami tęskniliśmy.

[event_results 544703]

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...