Niby wiatr od morza ciągnie najbardziej, ale to właśnie w Gdyni i Gdańsku bawiliśmy się w tej kolejce najlepiej. Generalnie nie możemy narzekać – tę kolejkę oglądało się całkiem przyjemnie.
Mecze nad morzem, czyli starcia Lechii z Jagiellonią i Arki z Wisłą Kraków. Przez 180 minut dostaliśmy tam tyle jakości, ile czasem nie dostajemy przez kilka kolejek ligowej młócki. Rzadko ekstraklasowe spotkania ogląda się z zapartym tchem – bo przysypiając można by sobie narobić kłopotów zdrowotnych – ale wyżej wymienione naprawdę przykuwały wzrok. Piękne bramki (Poletanović!), kapitalne akcje (wyjście Lechii spod pressingu przy golu na 2:1!), tempo (nieustanny pressing Arki!). No, pełen zestaw. A też nie było tak, że tylko dwie kapele dawały koncert. W Gdańsku długo to Jagiellonia była lepsza i nawet po spotkaniu mogła stwierdzić, że zasłużyła na choćby oczko. Wisła? Gdyby nie kompromitujące pudło Boguskiego, też byłaby w grze. Więcej takich imprez, panowie ligowcy!
Gdyby w 1410 roku pod Grunwaldem wystawić obronę o jakości tej Górnika, to dziś wszyscy byśmy się martwili, od morza po góry, że jesteśmy losowani z drugiego koszyka w eliminacjach Euro i czy nasz futbol po mistrzostwie świata w Brazylii nie jest aby na zakręcie. Naprawdę, to co pokazuje ekipa Brosza woła o pomstę do nieba. Jasne, Korona zagrała naprawdę dobrze, ale rywale byli gościnni aż do przesady, tym bardziej że grali na wyjeździe.
Co to ma być?!
Mnie smieszy. #pilkawka #KORGOR pic.twitter.com/uYHunhVgrN
— Maciek Glina (@GMaciek) 25 listopada 2018
Nikt o zdrowych zmysłach tak nie broni, ale Górnik coraz bardziej przypomina nam drużynę opętaną.
Tak jak chwaliliśmy widowisko w Gdańsku, tak jednego aktora musimy konkretnie zganić. Konkretnie Tomasza Musiała – on najwyraźniej jest fanem mocnego kina akcji, gdzie trup ściele się gęsto, ale mógłby tych upodobań nie przenosić na boiska piłkarskie. PO RAZ KOLEJNY. Nie mamy wątpliwości, że Pospisil za okropne wejście w Haraslina musi wylecieć z boiska, tymczasem zdaniem Musiała Czech zasłużył tylko na żółtą kartkę.
A potem się dziwimy – dlaczego w tej lidze jest tak mało dryblerów? Ano też dlatego, że jak się jakiś trafi, to jest koszony równo z trawą, a sędziowie nie reagują. Albo reagują tak opieszale, jak Musiał. On powiedział kiedyś, że ma problem z oceną takich sytuacji. Lata lecą i niewiele się w tej kwestii zmieniło.
Nowość w naszym zestawieniu. Od teraz po każdej serii gier będziemy wybierać jej najlepszego bramkarza, a Wojtek Małecki – golkiper KTS-u – wyśle mu spersonalizowane rękawice. Na pierwszy ogień idzie Zlatan Alomerović, który w świetnym stylu zastąpił Dusana Kuciaka. Mieliśmy co do byłego zawodnika Korony wątpliwości, bo w innych spotkaniach nie przekonywał, puszczał właściwie wszystko, co było choć troszkę groźniejszym strzałem, nie przekonywał też w rozegraniu nogami, ale od starcia z Lechem zanotował progres. W meczu z Jagiellonią go potwierdził, broniąc trzy bardzo groźne sytuacje, i wychodzi na to, że Stokowiec ma przyjemny ból głowy przy obsadzie bramki. A Zlatan ma nowe rękawice.
Szczerze mówiąc bardziej spodziewaliśmy się hiszpańskiej inkwizycji niż Guarrotxeny w tej rubryce, ale Hiszpan w tej kolejce na pewno na wyróżnienie zasłużył, wyjaśniając Miedź. Wiele było przypadków, gdy piłkarz idąc sam na sam od połowy boiska po prostu miał w głowie zbyt wiele myśli i partaczył, natomiast tutaj zawodnik Pogoni zachował zimną krew do końca. Położył Kanibołockiego i puścił na pustaka. Gol na 2:0 też był zacnej próby, bo Guarrotxena miał mało czasu na reakcję, a mimo to trafił między widły. Jeśli gość pokaże, że to nie jest tylko wypadek przy jego dotychczas przeciętnej pracy, może się okazać, że Pogoń spotka kłopot bogactwa w przodzie. Dobrą zmianę dał Delew, wróci pauzujący za kartki Kowalczyk, jest Majewski, trudno odstawić Kozulja, w oddali miga jeszcze Żyro. No, ładnie to wygląda.
Fran Cruz. Ananas pierwszej próby. Trudno nam wskazać jego zalety: ani nie jest specjalnie techniczny, ani fizyczny, nie ustawia się dobrze… Nie wiemy, co kierowało Miedzią, że go wzięła. Gość przecież ewidentnie pali Frana.
Sebastian Walukiewicz, zdecydowanie. Zaliczył kluczową interwencję jeszcze przy wyniku 0:0, kiedy wybijał piłkę w trudnej sytuacji i to w ostatniej chwili, gdyby nie on, Miedź prowadziłaby w Szczecinie 1:0. Poza tym obrońca imponował tym, co zwykle: choćby dobrym ustawianiem się i świetnym wyprowadzeniem piłki. Muszą być z niego ludzie.
Nie może być inaczej: zwycięża gol Poletanovicia, zwany inaczej rakietą ziemia-powietrze.
Z takiej odległości nie trafił Boguski:
Jest to spory wyczyn, bo przecież tutaj trudniej było nie trafić, niż trafić.
Sydney FC 1 : 2 Melbourne Victory
Brisbane Roar 2:0 Melbourne City
Wellington Phoenix 1:3 Adelaide United
WS Wanderers 0:2 Newcastle Jets
Perth Glory 3:2 Central Coast Mariners
To wyniki ligi australijskiej. Przytaczał je spiker Cracovii, chcąc zagłuszyć bluzgi na Jakuba Tabisza. Ah, ekstraklasa.