Reklama

Co ten gość robi w Ekstraklasie?!

redakcja

Autor:redakcja

23 listopada 2018, 20:42 • 2 min czytania 0 komentarzy

Ekstraklasa jest w skali europejskiej słabą ligą, często to ładnie opakowany paździerz. Ale mimo wszystko stawia ona pewne wymagania przed kandydatami chcącymi biegać po jej boiskach. Mówiąc ściślej: wypada jednak choć trochę (troszeczkę!!!) umieć grać w piłkę. Mamy coraz większe przekonanie – powoli graniczące z pewnością – że w Zagłębiu Sosnowiec regularnie w składzie pojawia się gość, który tych niezbyt wyśrubowanych kryteriów nie spełnia.

Co ten gość robi w Ekstraklasie?!

Obejrzeliśmy kolejny mecz beniaminka i kolejny raz pytamy: jakie w zasadzie atuty ma Alexandre Cristovao? Tak, wiemy, strzelił dwa gole z Wisłą Kraków. Inna sprawa, że miał wtedy sporo szczęścia, pierwsza bramka padła po mocnym rykoszecie od Macieja Sadloka, Angolczyk dość długo zwlekał z uderzeniem. Raz na ruski rok wpadnie każdemu.

Pomijając to, zawodnik ten do tej pory nie pokazał absolutnie niczego. Prawie zawsze gra na noty 2 lub 3, a jego średnia u nas na ten moment wynosi aż 3,20. Z regularnie występujących w Zagłębiu gorsze recenzje zbiera jedynie Piotr Polczak (chyba nie musimy tłumaczyć powodów).

Cristovao ma niezłe warunki fizyczne (186 cm wzrostu), wydaje się dość gibki, ale w ogóle tego nie wykorzystuje. Przegrywa większość pojedynków – fizycznych i z piłką przy nodze. Do tych ostatnich nie zawsze nawet dochodzi, bo facet notorycznie nie potrafi opanować piłki jeśli nie turla mu się idealnie po murawie. W jej obecności wydaje się czuć wyjątkowo niekomfortowo. Jego decyzyjność jest na poziomie dramatycznym. Przeważnie zwalnia akcję, długo się zastanawia i koniec końców o kilka sekund za późno wybiera najprostsze rozwiązanie, które zresztą i tak nieraz kończy się stratą. Moglibyśmy napisać, że to zwyczajnie piłkarski dzban, ale chcieliśmy wam wszystko ładnie wyjaśnić.

Ktoś powie, że to przez zmiany pozycji, ale sęk w tym, że wszędzie prezentuje się beznadziejnie. Jeżeli ustawia się go na skrzydle i częściej jest pod grą, kłaniają się wszystkie powyższe rzeczy. Jeśli bywa w ataku, najczęściej po prostu znika z pola widzenia, łatwo odciąć go od gry. Piłkarskiej jakości u niego tyle co kot napłakał. I to odwodniony.

Reklama

Wychodzi na to, że w Sosnowcu prezentują nam swój kolejny transferowy “majstersztyk”, jeszcze z pierwszej ligi. Sprowadzony latem Junior Torunarigha na wstępie zapowiadał się na totalne szrocicho i błyskawicznie się okazało, że nie przez przypadek mając 28 lat nigdy nie zaistniał nawet w trzeciej lidze niemieckiej, w czwartej nie miał sezonu z dwucyfrową liczbą goli, a na zapleczu holenderskiej Eredivisie – będącym rajem ofensywnym – zdobył całe trzy bramki. Nim jednak Zagłębie od dłuższego czasu się nie chwali, natomiast na Cristovao od dłuższego czasu musimy patrzeć co tydzień. Oczy coraz bardziej krwawią. Panie Ivanauskas, miej pan litość.

Fot. Wojciech Figurski/400mm.pl

Najnowsze