Szczerze mówiąc nie spodziewaliśmy się, że zagramy dziś przyzwoity mecz w obronie. Tymczasem cała linia defensywna w porównaniu do meczu z Czechami zagrała o niebo lepiej. Z tego klucza nie wykruszył się również Jan Bednarek, który kilka błędów może i popełnił, ale tym razem nie zawalił żadnej bramki. Oczywiście dalecy jesteśmy od mówienia, że Jerzy Brzęczek znalazł idealnego partnera dla Kamila Glika, ale dzisiejszy mecz na pewno można potraktować jako dobry prognostyk na przyszłość.
Portugalczycy co jakiś czas próbowali ukąsić nas dośrodkowaniami. Dorzucali z obu flanek, ale zwykle niewiele z tego wynikało. Czasami brakowało im precyzji, a innym razem dobrze interweniował Bednarek, który czyścił pole karne z bezpańskich piłek. Owszem, nie były to efektowne i nie wiadomo jak ważne interwencje, ale na pewno warte odnotowania. Cieszy przede wszystkim fakt, że Janek pomimo znikomej liczby rozegranych minut w Premier League, potrafi czytać grę, a tym samym wyprzedzać przeciwników. Raz co prawda złapał żółtą kartkę za faul na Andre Silvie, ale specjalnie byśmy go za to nie ganili, bo przerwał wówczas kontrę Portugalczyków.
Dość spory minusik musimy niestety postawić za wyprowadzanie piłki, a właściwie za jego brak. Jasne, Portugalczycy naciskali go bardziej niż Cionka, ale bez przesady. Przynajmniej od czasu do czasu powinien posłać długą i przede wszystkim dokładną piłkę do graczy ofensywnych. Niestety zamiast tego wybijał futbolówkę na pałę, a jak już podjął ryzyko, dograł na konia do Frankowskiego. Zawodnik Jagiellonii piłkę stracił, co przerodziło się w groźną kontrę przeciwników. I tutaj ponownie Bednarek nie błysnął, bo najpierw niepotrzebnie wybiegł do Reanto Sanchesa, a później starał się go dogonić, żeby odebrać mu piłkę efektownie przeturlać się po murawie.
https://twitter.com/Pan_Jozek1/status/1064971078886404097
Generalnie stoper Southampton zanotował spory progres odnośnie do spotkania z Czechami, ale wcale nie oznacza to, że zagrał świetny mecz. Raczej poprawny, co w naszej obecnej sytuacji, i tak może cieszyć. Tym bardziej że przed meczem najbardziej obawialiśmy się o grę naszych stoperów. Cóż, oby więcej takich pozytywnych zaskoczeń, a może jakoś wygrzebiemy się z tego kryzysu.
Fot. FotoPyk