Reklama

Czy Brzęczek z Portugalią gra o posadę?

redakcja

Autor:redakcja

20 listopada 2018, 13:45 • 5 min czytania 0 komentarzy

Dwa miesiące temu wydawało się to nie do pomyślenia, miesiąc temu wciąż brzmiało absurdalnie. Dzisiaj? Dzisiaj temat zwolnienia Jerzego Brzęczka już teraz, tak naprawdę jeszcze przed jakimkolwiek poważniejszym sprawdzianem, jest coraz głośniejszy w środowisku. Zbigniew Boniek w programie Stan Futbolu powiedział, że “nie wiadomo co może się zdarzyć, może w grudniu trener przyjdzie do mnie i powie, że sam widzi, że sobie nie radzi”. W wywiadzie z Tomaszem Włodarczykiem w Przeglądzie Sportowym poszedł o krok dalej i na miejscu Jerzego Brzęczka – bardzo poważnie przygotowalibyśmy się do nadchodzącej rozmowy z szefem.

Czy Brzęczek z Portugalią gra o posadę?

Boniek mówi bowiem tak:

Brakuje mi mocniejszej wymiany krwi. Zadaniem dla selekcjonera było przebudować ten zespół. Będziemy o tym rozmawiać po Portugalii. Muszę zobaczyć w Jurku pomysł i błysk, że idziemy w dobrym kierunku. (…) Jeśli selekcjoner otoczy się zawodnikami, którzy bardziej potrzebują kadry niż kadra ich, to nigdzie nie pojedziemy.

W delikatnym języku urzędowej dyplomacji brzmi to jak soczysty cios w kark na odmulenie.

Już oglądając Stan Futbolu pomyśleliśmy, że wypowiedź Bońka pachnie trochę Sycylią, albo starożytnym Rzymem – kto oglądał Ojca Chrzestnego wie, na czym polega tego typu włoska dobrowolna rezygnacja.

Reklama

Czy można się dziwić, że temat zakończenia pracy z kadrą jest coraz obszerniej omawiany przez dziennikarzy i ekspertów? Absolutnie nie. Litania błędów Jerzego Brzęczka mimo tak niewielkiego stażu na stanowisku jest bardzo długa. Już przy zatrudnieniu skompromitował siebie i pracodawcę, gdy naciskał na zabranie na reprezentacyjny okręt Andrzeja Woźniaka. Potem było szamotanie się od ściany do ściany, bez jakiejkolwiek wizji. W meczach towarzyskich gramy jak o stawkę, w meczach Ligi Narodów – jak w meczach towarzyskich. Testujemy nowe ustawienie z nowymi wykonawcami, potem stare ustawienie ze starymi wykonawcami. Nie wiemy jak funkcjonują nowi zawodnicy w sprawdzonym ustawieniu, ani tego jak kluczowe ogniwa kadry radzą sobie w nowych warunkach. Raz uznajemy, że Cionek się nie nadaje, po czym znów zwracamy się w jego kierunku.

Wyników nikt w sumie nie oczekiwał, bo i jakim prawem – Portugalczycy i Włosi to półka wyżej niż my, nawet jeśli ci drudzy są w kryzysie. W naszym najlepszym momencie, dwa lata temu, gdy w morderczej formie pozostawał cały kręgosłup reprezentacji, Portugalczycy i tak wyeliminowali nas z Euro, więc tylko najbardziej niepoprawni optymiści mogli wierzyć w występ Polski w turnieju Final Four. Ale chyba wszyscy sądzili, że zobaczymy… coś.

Cokolwiek.

Jedni myśleli, że Brzęczek swoje pierwsze kilka spotkań poświęci na eksperymenty z totalnie nowymi zawodnikami, co sugerowałyby powołania dla Pietrzaka, Matyni, Buksy czy Szymańskiego. Szybko jednak okazało się, że nawet w meczu o pietruszkę z Czechami, świeżaki nie wąchają placu, a zamiast nich na boisku pojawiają się te same zgrane karty. Drudzy obstawiali, że nazwiska się nie zmienią, za to modyfikacji ulegnie sposób grania. Tu jednak Brzęczek też zawiódł, wystawiając czwórkę środkowych pomocników akurat wówczas, gdy z najsilniejszych nazwisk i tak nie mógł skorzystać. Efekt? Po 45 minutach trzeba było ratować sytuację wprowadzeniem dwóch skrzydłowych, którzy są w kadrze od dekady. Błaszczkowskiego oraz Grosickiego.

Brzęczek przypominał nam trochę nieśmiałego chłopczyka, który wykonuje parę kroków w kierunku dziewczyny, ale w sumie tchórzliwie zawraca jeszcze zanim powie “cześć”. Co gorsza – to wszystko stało na głowie, najbardziej odważny eksperyment wykonał w meczu o największej stawce, z Włochami u siebie, a najbardziej “klasycznie” zagrał w towarzyskim starciu z Czechami.

Właściwie na miejscu są pytania nie: “co Brzęczek zrobił źle”, ale “co Brzęczek zrobił dobrze”.

Reklama

Okoliczności łagodzące? Cóż, właściwie jest tylko jedna rzecz, która go usprawiedliwia, przynajmniej częściowo. Otóż jest to… pech. Pech, który dotyczy przede wszystkim sfery zdrowotnej. Jeśli bowiem spojrzymy na stan zdrowia kluczowych ogniw reprezentacji, zobaczymy wyraźnie, w jak ekstremalnych warunkach znalazł się dzisiaj Jerzy Brzęczek.

Apogeum to wieczorny mecz, w którym zabraknie i Roberta Lewandowskiego, i Kamila Glika. Centralna postać naszej ofensywy oraz centralna postać naszej defensywy przy uwzględnieniu, że w środku mamy do czynienia od dłuższego czasu z trudną do załatania dziurą. Nie brzmi to najlepiej, a przecież to ledwie początek. Ze zdrowym całym trzonem reprezentacji, czyli Lewandowskim, Zielińskim, Glikiem i Krychowiakiem, zagraliśmy dwa mecze – zremisowaliśmy z Włochami na wyjeździe po przyzwoitej grze i przegraliśmy 2:3 z Portugalią, po słabym występie, ale z pewnymi przyzwoitymi aspektami (na przykład zdobyciem dwóch bramek). Pozostałe trzy spotkania to łatanie dziur, z których najpoważniejszą jest oczywiście dziura w obronie.

Niezależnie od tego, jak zorganizujemy sobie drabinkę stoperów w Polsce – czy na pozycji numer trzy będzie Kamiński, Wilusz czy Piotr Celeban, w praktyce duet stoperów to Glik oraz ten drugi. Obwinianie akurat Brzęczka o to, że bez Glika nasza obrona przypomina domek z kart nie do końca nam pasuje – bo naprawdę selekcjoner nie wyczaruje na szybko stopera na takim poziomie, tak jak nie wyczarował go Adam Nawałka na pierwsze dwa mecze mundialu. Położony mecz u siebie z Włochami to z kolei skrajnie eksperymentalny środek pola. Oczywiście, nic nie usprawiedliwia kombinacji Brzęczka akurat w takim meczu, lecz pamiętajmy: graliśmy bez Krychowiaka, czyli kolejnej frontalnej postaci, nawet teraz, gdy to już nie zawodnik walczącej o europejskie trofeum Sevilli, ale zaledwie Lokomotiwu Moskwa. Wreszcie mecz z Irlandią, nieistotny, ale jednak – bez udziału Lewandowskiego.

Marna to wymówka, jasne, ale przy debacie na temat ewentualnego zwolnienia Brzęczka warto wziąć to pod uwagę. Ktokolwiek zostanie selekcjonerem, w obronie zagra Glikiem, w środku Krychowiakiem i Zielińskim, w przodzie Lewandowskim. Brzęczek do tej pory mógł tak zagrać dwa razy, z czego raz mu to ładnie wyszło, raz nie. Bardziej martwi to, kim zamierza otaczać ten kręgosłup, w jakim ustawieniu, z jakim pomysłem na grę? Tego na razie nie wiemy, choć przed nami już szósty mecz kadry Brzęczka.

Dlatego nawet kontuzje mogą nie uratować posady, jeśli selekcjoner – tak jak my – nadal nie zna odpowiedzi na te trzy pytania.

Fot.Newspix

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...