Reklama

Federální derby dla Czechów, Słowacja za burtą Dywizji B

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

19 listopada 2018, 23:22 • 2 min czytania 0 komentarzy

Jeżeli Marek Hamsik nie jest sobą, trudno spodziewać się, że reprezentacja Słowacji wykrzesze z siebie nie wiadomo jak wiele żaru. Jeżeli dowodzi z tylnego fotela – tak jak w meczu z Ukrainą – można myśleć o wygranej, w innym przypadku nadzieja wydaje się daremna.

Federální derby dla Czechów, Słowacja za burtą Dywizji B

Dziś Słowacy przekonali się, że – gdy Hamsik jest wyłączony z gry, gdy Stoch nie pokazuje tego co w klubie – nie mają co marzyć o zwycięstwie nawet z Czechami. Z reprezentacją solidną, ale też żadnym europejskich potentatem. A Słowacy mieli przecież rozbudzone apetyty, bo kilka dni wcześniej rozbili Ukrainę, która wywalczyła awans do Dywizji A.

Dali sobie szansę na utrzymanie w „drugiej lidze”, ale tę szansę spektakularnie zaprzepaścili. Kiedy przyszło co do czego, nie stworzyli sobie ani jednej dobrej sytuacji strzeleckiej, mimo że przecież musieli wygrać, więc – co oczywiste – powinni skupić się przede wszystkim na ofensywie.

Oj, daremna to była nadzieja słowackich kibiców, że właśnie tak to będzie wyglądało. Czesi zwyciężyli w federální derby zdecydowanie, mimo że wynik na to nie wskazuje. Jasne, nie mieli druzgocącej przewagi, ale z jednej strony dość szybko strzelili gola, który uspokoił przebieg meczu i sprawił, że mieli utrzymanie na wyciągnięcie ręki, z drugiej – nie dopuszczali Słowaków pod własną bramkę. Pierwsza połowa? Dwa uderzenia gości, oba zza pola karnego. Druga odsłona? Niby Słowacy w pewnym momencie podeszli wyżej, zaczęli grać bardziej agresywnie, ale tak naprawdę tylko postraszyli Czechów, po czym wrócili do bazy. Najgroźniejszą okazję, na kilka minut przed końcem, miał Ondrej Duda, który uderzył z linii pola karnego obok bramki. I tak naprawdę tyle.

Reklama

Czesi byli wyjątkowo wyrachowani. Bramkę zdobył ten, który pewnie do teraz śni się Janowi Bednarkowi. Patrik Schick balansując na linii spalonego, wykorzystał otwierające podanie Jakuba Jankto i przelobował bramkarza. Słowaccy obrońcy zbytnio mu nie przeszkadzali, bo skupili się na zastawianiu pułapki ofsajdowej, co skończyło się totalną klapą.

Generalnie, Czesi kontrolowali przebieg spotkania, mimo że później mieli tak naprawdę tylko dwie dobre sytuacje. Raz groźnie uderzył David Pavelka, po chwili minimalnie obok słupka przeleciała piłka po strzale Tomasa Souceka. I tyle, ale poza tym – jak wspomnieliśmy – rywale za wiele sobie nie poużywali.

Tym samym Czesi utrzymali się w Dywizji B, a Słowaków czeka walka z drużynami pokroju Cypru czy Grecji poziom niżej.

Czechy – Słowacja 1:0 (1:0)
1:0 Patrik Schick 31′

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...