Jeszcze kilka lat temu Jakub Legierski miał wizję zrobienia wielkiej kariery. I nic w tym dziwnego, bo grał w młodzieżowych reprezentacjach Polski, zadebiutował na zapleczu czeskiej ekstraklasy w wieku 16 lat, zbierał pochwały od ekspertów. Nagle wszystko się jednak posypało i dziś 24-letni Legierski myśli już tylko o karierze sędziego. Zapraszamy na wywiad z Kubą, w którym poczytacie o jego przerwanej karierze, a także o czeskim futbolu.
Jesteś stuprocentowym Polakiem, bo słyszę czeski akcent?
Oczywiście jestem Polakiem, ale w wieku 14 lat poszedłem grać do Czech i mieszkałem tam siedem lat. Obecnie pracuję w firmie, w której kontakt mam głównie z Czechami, więc pewnie stąd ten akcent.
Jak to się stało, że trafiłeś do MFK Karvina w wieku juniorskim?
Był halowy turniej, na którym dostrzegł mnie skaut z Czech. Najwidoczniej spodobała mu się moja gra, bo zaprosił mnie na jeszcze jeden turniej, ale tym razem międzynarodowy. Tam spisałem się na tyle dobrze, że dostałem propozycję testów w Karvinie. Wypadłem pozytywnie i zostałem ich zawodnikiem. Z racji tego, że mieszkaliśmy blisko granicy czeskiej, chodziłem do polskiej szkoły w Cieszynie, a na treningi dowoził mnie jeden z działaczy. Gdy później trafiłem do szkoły średniej, dojeżdżałem na zajęcia autobusem.
Wcześniej grałeś tylko w malutkich polskich klubach, a tutaj akademia z prawdziwego zdarzenia. Zaskoczył cię poziom tamtejszej młodzieży?
Na początku poziom mnie zaskoczył, ale szybko się zaadaptowałem do nowego otoczenia. Właściwie od samego początku dobrze mi szło, bo strzelałem dużo bramek i klub był ze mnie bardzo zadowolony. W wieku 16 lat zadebiutowałem już w pierwszej drużynie (II liga czeska – odpowiednik polskiej I ligi, przyp. red.), a warto dodać, że w Czechach nie było i nadal nie ma wymogu młodzieżowca. Wydaje mi się więc, że wszystko szło w odpowiednią stronę, bo pojawiły się również powołania z reprezentacji młodzieżowych Polski.
Co się więc stało, że nie zaistniałeś w czeskiej piłce?
Po debiucie było wszystko dobrze. Następnie była zmiana trenera, co jeszcze bardziej poprawiło moją sytuację. Dobrze przepracowałem okres zimowy i dostawałem coraz więcej szans w rundzie wiosennej. Wówczas w klubie był jednak taki okres, że nastawiano się mocno na awans do ekstraklasy. Zarząd podejmował więc nerwowe decyzje i znowu niestety doszło do zmiany szkoleniowca. I to był gwóźdź do mojej trumny, bo przyszedł Josef Mazura, który był znany z tego, że nie lubi stawiać na młodych piłkarzy. Mówiło się nawet, że postawi na nastolatka dopiero wtedy, gdy cała reszta będzie miała kontuzje.
Poddałeś się od razu czy walczyłeś o uznanie?
Starałem się bardzo, ale niestety opinie o nowym szkoleniowcu sprawdziły się w stu procentach. Na ten przykład trener nie widział Davida Puskaca, a pomimo tego od razu mu podziękował. Teraz David gra w czeskiej ekstraklasie w Opavie. Ze mną było zresztą podobnie, ale wstawił się za mną dyrektor sportowy i mogłem pojechać na okres przygotowawczy. Było jasne, że muszę pokazać się tam z dobrej strony, żeby zostać w klubie. Na początku treningów miałem kontuzję kolana, ale zagrałem w pierwszym sparingu i strzeliłem bramkę. Następnie wszedłem na boisko w drugiej połowie meczu towarzyskiego ze Slovackiem (ekstraklasa czeska) i także strzeliłem gola. Później był już Puchar Czech – ostatni mecz przed ligą – w którym zagrałem 90 minut i zaliczyłem trzy trafienia. W spotkaniu ligowym usiadłem jednak na ławce rezerwowych, a pozostała dziesiątka, która grała w starciu pucharowym, wybiegła w pierwszym składzie. Wszedłem dopiero na ostatnie 10 minut. W kolejnym meczu nie znalazłem się już nawet na ławce rezerwowych i trener powiedział mi, że mam sobie szukać nowego klubu.
Dość brutalne traktowanie wychowanków.
Co tutaj dużo mówić… Byłem bardzo rozczarowany. Zresztą wielu kolegów z szatni było zdziwionych decyzją trenera, że odstrzelił mnie tak szybko po świetnym okresie przygotowawczym. Ostatecznie Mazura ściągnął sobie jakiegoś rosłego napastnika, który kompletnie się nie sprawdził. Odszedłem do Kluczborka, w którym grałem przez rok, a następnie były jeszcze Nadwiślan Góra i hiszpańska CF Molina. Co prawda w II lidze polskiej strzeliłem kilka bramek, ale już nigdy nie wróciłem do najlepszej dyspozycji. W ostatnim czasie grałem w niższych klasach rozgrywkowych, ale ogólnie skupiam się na teraz na zawodzie sędziego. Może tutaj uda mi się zrobić większą karierę.
Na jakim poziomie sędziujesz?
Kursy sędziowskie zrobiłem już przed wyjazdem do Hiszpanii, a wróciłem do tego zaraz po powrocie. Aktualnie prowadzę mecze na poziomie Okręgówki, ale mam bardzo duże szanse, żeby wskoczyć niebawem na poziom IV ligi.
Czyli już okiem eksperta możesz ocenić poziom sędziowania w Czechach.
Niestety od IV ligi w dół sędziowie często biorą łapówki. Na dodatek jest duży problem z arbitrami, bo jest ich coraz mniej. Zdarza się tak, że mecze A-klasy prowadzi tylko główny sędzia. Dopiero od III ligi zaczyna się czysty futbol, bo liga jest dość często w telewizji, a także przyjeżdżają obserwatorzy. Generalnie w Czechach sędziowie mają jednak trudno, bo otoczenie wywiera na nich dużą presję. I nie mówię tutaj tylko o kibicach, ale także o piłkarzach, trenerach. Na pewno z tym jest duży problem, ale taka jest mentalność Czechów i z tym raczej nic się nie zrobi.
Jak ocenisz poziom sportowy II ligi czeskiej?
Odpowiednik polskiej I ligi, ale niestety nie mam jak porównać tych rozgrywek, bo w Polsce grałem tylko w II lidze. Choć wydaje mi się, że poziom zaplecza ekstraklasy w Polsce i Czechach może być bardzo zbliżony do siebie. Liga przede wszystkim polega na walce i bieganiu.
Oglądasz na pewno ekstraklasę polską i czeską. Która z nich jest twoim zdaniem lepsza?
Wydaje mi się, że czeska ekstraklasa jest nieznacznie lepsza od polskiej. Gdyby Viktoria Pilzno albo inny czołowy zespół z Czech zagrał z najsilniejszą polską drużyną pewnie wygrałby nieznacznie. W każdym razie nie chce mi się wierzyć, że byłby jakiś pogrom. Choć kilka lat temu Pilzno zlało Ruch Chorzów aż 5:0.
Coś mi się wydaje, że jednak mógłby być pogrom. Czesi mają trzy drużyny w europejskich pucharach, a my nie mamy żadnej.
Oczywiście coś w tym jest, ale nie patrzałbym tylko przez pryzmat pucharów. Poziom meczów w czeskiej ekstraklasie naprawdę wydaje mi się nieznacznie lepszy. Jasne, polskie kluby mają problemy w europejskich pucharach, ale składa się pewnie na to wiele rzeczy. W każdym razie oglądając polską i czeską piłkę na najwyższym poziomie rozgrywkowym nie widzę wielkiej przepaści.
Większe różnice są jednak w zarządzaniu, bo czeskie kluby starają się kopiować specyfikę działania z Niemiec. Nie wyobrażam sobie teraz, by jakikolwiek klub z Czech mógł się zadłużyć do tego stopnia, że zostałby rozwiązany. Co prawda Sparta Praga w ostatnim czasie szalała na rynku transferowym, bo ściągnęli Nicolae Stanciu, Tala Ben Haima, czy Rio Mavubę, ale niespecjalnie widać tego efekty. Na pewno dobrym przykładem zarządzania klubem jest Viktoria Pilzno, w której jest wielu czeskich zawodników, a skład uzupełniają dobrymi obcokrajowcami. Inaczej trochę wygląda sytuacja Slavii Praga, bo tam klub przejęli inwestorzy z Chin. Choć też nie jest tak, że nagle zaczęli dokonywać wielomilionowych transferów. Raczej działają racjonalnie.
Na tyle racjonalnie, że spośród czeskich klubów tylko oni dają radę w europejskich pucharach.
Właśnie jestem zdziwiony i rozczarowany postawą drużyny z Pilzna. Zwłaszcza ostatnim spotkaniem, bo w Madrycie zagrali świetny mecz, a na własnym terenie zostali rozszarpani przez Królewskich. Oczywiście znam wielkość Realu, ale mimo wszystko tak wysoka porażka nie powinna się przytrafić mistrzowi Czech.
Sparta Praga przechodzi kryzys?
Może nie kryzys, ale na pewno nie sprawdziły się im wielomilionowe transfery. W Czechach kluby stawiają raczej na swoich piłkarzy, a nie szukają ich w innych klubach. Tutaj postąpili jednak inaczej i teraz płacą za to wysoką cenę, bo w eliminacjach do Ligi Europy odpadli już w drugiej rundzie, a w lidze zajmują trzecie miejsce i tracą do lidera siedem oczek. Na pewno nie są zadowoleni z takiego obrotu spraw, ale kryzysem bym tego nie nazywał. Raczej małym zaćmieniem.
Cały czas mówisz o stawianiu na swoich. Jak wygląda szkolenie młodzieży w Czechach?
Jak już mówiłem Czesi uczą się dużo od Niemców. W większości akademii pracują wykształceni trenerzy. Akurat ze szkoleniami nie ma większych problemów, bo kluby dostają dofinansowanie od Czeskiego Związku Piłki Nożnej na kształcenie trenerów. Tym sposobem młodzi chłopacy nie muszą wykładać dużych pieniędzy na kursy. A to na pewno przyciąga pasjonatów do tego trudnego zawodu.
Infrastruktura też jest na dobrym poziomie, bo przykładowo Karvina, w której grałem, posiada sześć boisk trawiastych i dwa sztuczne. Na grupę było dwóch trenerów, a także masażysta. Do tego dochodziła jeszcze osoba, która zajmowała się aspektami technicznymi. Poza tym klub bardzo dbał o młodzież, ponieważ był w stałym kontakcie ze szkołami swoich zawodników. Akademiki dla przyjezdnych z dalszych rejonów kraju mieściły się blisko kompleksu sportowego. Warunki do trenowania były naprawdę dobre.
Tak prężnie działają tylko akademie klubowe, czy prywatne inicjatywy również produkują dobrych piłkarzy?
Pewny nie jestem, ale wydaje mi się, że trudno będzie w Czechach znaleźć dobrą szkółkę piłkarską, która nie należy do klubu. Oczywiście jedną z najlepszych akademii ma Sparta Praga, ale wielu dobrych zawodników wychodziło również z FK Przybram.
Duże kluby współpracują z mniejszymi?
Rok albo dwa lata temu było coś takiego jak „farma”. Polegało to na tym, że klub z ekstraklasy albo II ligi współpracowały z drużyną z niższego szczebla. Przykładowo Karvina, gdy nie była jeszcze w ekstraklasie, miała swoją „farmę” w drużynie z III ligi. Tym samym piłkarze, którzy nie łapali się do szerokiej kadry, mogli ogrywać się w tym trzecioligowym klubie. Pomysł z „farmami” nie trwał jednak długo, bo teraz już tego nie ma. Trochę szkoda, bo teraz młodzi piłkarze mogą ogrywać się jedynie w czymś na wzór Młodej Ekstraklasy, a to jednak niewiele ma wspólnego z piłką seniorską. W Polsce jest inaczej, bo topowe kluby mają drugie drużyny na dość dobrym poziomie.
W Czechach jest problem z kibolami?
Na pewno w II lidze takiego problemu nie było. W ekstraklasie natomiast czasami dochodzi do ekscesów z udziałami chuliganów. Ostatnio był nawet mecz Opawy z Banikiem Ostrawa, a tam zawsze dzieją się nieciekawe rzeczy.
Generalnie większego problemu z kibolami jednak nie ma, ponieważ władze ligi nakładają duże kary na kluby, jeśli coś się wydarzy. Bardzo więc ten proceder się zminimalizował w ostatnim czasie. Wydaje mi się, że gdyby w Polsce postąpiono podobnie, mielibyśmy spokojniejszą ligę.
Futbol w Czechach sponsorowany jest głównie z pieniędzy miejskich?
Na pewno w większej mierze tak. Choć Karvina była dotowana również przez kopalnię. Później już tylko przez miasto, a pomimo tego udało się awansować do ekstraklasy. Znajdą się jednak też takie kluby jak Slavia Praga, która ma chińskiego właściciela.
Piłkarze w Czechach mogą dużo zarobić?
Nie wiem do końca jak wygląda sytuacja w ekstraklasie, ale w czołowych klubach na pewno można dobrze zarobić. W II lidze natomiast zarobki nie były zbyt duże. Jeśli piłkarz zarobił 10 000 złotych nie mógł narzekać, bo jak na czeskie warunki była to bardzo dobra pensja.
Czescy kibice byli mocno zawiedzeni, że po raz kolejny ich reprezentacja nie zagrała na mundialu?
Na pewno niektórzy tak, ale większość miała świadomość, że drużyna jest zbyt słaba na mundial. Już wcześniej silna generacja piłkarzy przestała grać, a reprezentacja nie potrafiła sobie z tym poradzić. Ponad dekadę temu drużynę ciągnęli tacy gracze jak Pavel Nedved czy Jan Koller, a teraz w rolę liderów mają się wcielać Patrik Schick, Matej Vydra, Vladimir Darida, czy Michael Krmencik. I szczerze mówiąc średnio im to wychodzi. Na dodatek ten ostatni jest kontuzjowany, a najlepszy Darida wraca po kontuzji. Nie spodziewałbym się więc, że polscy bramkarze będą mieli wiele do roboty.
Czesi zmienili w tym roku selekcjonera. Co sądzisz o Jaroslavie Silhavym?
Na pewno piłkarze byli zadowoleni z takiego wyboru. Silhavy słynie z tego, że trzyma dyscyplinę w drużynie, a pomimo tego potrafi zrobić dobrą atmosferę w szatni. Wielu zawodników mówi wprost, że odżyło przy nim. Generalnie postawienie na tego trenera nie było przypadkowe, bo wcześniej zrobił dobry wynik ze Slavią Praga. Oczywiście teraz w Lidze Narodów już tak dobrych rezultatów nie osiąga, ale specjalnie bym nie dramatyzował z tego powodu. Oczywiście nikt nie mówi, że ten turniej jest nic niewarty, ale prawdą jest, iż trener sprawdzał różne opcje. Co prawda personalnie dużych zmian odnośnie do poprzedniego selekcjonera nie ma, ale Silhavy próbował różnych wariantów taktycznych.
Czego powinniśmy obawiać się dziś najbardziej?
Na pewno ataków ze skrzydeł, bo Czesi mają genialnych Theodora Gebre Selassiego i Pavla Kaderabka. Dużo gorzej jest z atakiem, bo Schick i zwłaszcza Vydra w reprezentacji zawodzą. Ten drugi strzelił w poprzednim sezonie dla Derby County ponad 20 bramek, ale w Premier League już sobie nie radzi. Nie spodziewam się więc, że będzie groźny dla naszych defensorów. Z drugiej strony my nie powinniśmy mieć większych problemów ze sforsowaniem ich obrony. Jedynie bramkarz wydaje się naprawdę mocnym punktem w ich drużynie, dlatego myślę, że spokojnie wygramy w stosunku 3:1.
Rozmawiał Bartosz Burzyński
Fot. Prywatna galeria Jakuba Legierskiego
Fot. główne NewsPix