Podczas naszej podróży po Dakarze, w ramach której przygotowywaliśmy dla was przedmundialowe teksty, mocno napatrzyliśmy się na… Hm, dezorganizację? Chaos? A może po prostu – na wszechobecny burdel, jaki panuje w Senegalu na wszystkich poziomach życia? Widzieliśmy taksówkarzy, którzy nie potrafili czytać, więc nie zrozumieli napisanego na kartce adresu. Szliśmy pięć razy na spotkanie z ministrem sportu i pięć razy pocałowaliśmy klamkę. Zostaliśmy wysadzeni przez taksówkarza w polach, kilka kilometrów od akademii, która wychowała Sadio Mane, bo ten stwierdził, że po piachu jeździł nie będzie.
Wiecie, o co nam chodzi – jest to kraj, który funkcjonuje inaczej. Wolniej. W sposób mniej zorganizowany.
Dlatego niespecjalnie dziwią nas wszelkie doniesienia o tym, że ktoś z Senegalu nie dopełnił jakichś formalności. Tym razem federacja dała ciała przy powoływaniu zawodników na najbliższy mecz eliminacji do Pucharów Narodów Afryki z Gwineą Równikową. A w zasadzie przy powołaniu jednego zawodnika – Keity Balde.
Wysyłanie powołań wymaga standardowej procedury. Telefon do zawodnika nie wystarczy, należy w stosownym terminie poinformować także klub. Dzieje się to za sprawą oficjalnego pisma, jakie dostarcza się na skrzynkę mailową. No i senegalska federacja prosząc o puszczenie Keity Balde na zgrupowanie, wysłała maila na… zły adres.
Abdoulaye Sowa, wiceprezes federacji: – Wysłaliśmy informację na stary adres, którego klub już nie używa. Z tego powodu mimo naszych próśb Keita Balde nie stawi się na zgrupowaniu.
Cyrk na kółkach jest o tyle większy, że piłkarz Interu był już powoływany na poprzednie zgrupowania. Jeśli jednak senegalska federacja lubi tak bardzo zaliczać wpadki przy wysyłaniu zaproszeń na kadrę, powoli zaczynamy rozumieć obecność Djibrila Diaw w tej reprezentacji.
Jeśli jednak ktoś zechce wyśmiać Senegal, mała przypominajka – całkiem niedawno ogolili nas jak małe dzieci. Niestety podobne informacje dobitnie przypominają nam, jak duża była skala tego wpierdolu.