14 października po żenującym meczu z Włochami dostaliśmy chyba ostateczną odpowiedź, że jakiekolwiek granie bez skrzydłowych to nie jest model, w którym reprezentacja Polski czuje się komfortowo. Błaszczykowski i Grosicki nawet niemal bez występów w swoich klubach potrafili wnieść nieco ożywienia w naszą grę oraz w jakiś sposób pomogli wyeksponować nieliczne atuty biało-czerwonych. Przed miesiącem sytuacja była jednak o tyle przykra, że tak jak można było zaakceptować wniosek o konieczności gry ze skrzydłowymi, tak ubóstwo na tej pozycji było wręcz przytłaczające i ciężko było złapać się jakiejkolwiek nadziei.
Minął miesiąc i – choć wciąż widać ogromne pole do poprawy – coś jednak drgnęło. Jerzy Brzęczek powołał na kolejne zgrupowanie czterech skrzydłowych – Grosickiego, Kądziora, Frankowskiego oraz oczywiście Błaszczykowskiego. I poza tym ostatnim każdy dał sygnał selekcjonerowi, że obecnie jest lepiej niż podczas ostatniego zgrupowania.
Jak przed październikowymi meczami z Portugalią i Włochami wyglądała sytuacja Grosickiego? Po 12. kolejce Championship miał na koncie ledwie 2 ligowe występy w pierwszym składzie oraz 5 występów w ogóle. Na zapleczu angielskiej ekstraklasy miał ledwie 193 minuty na boisku. Po powrocie z kadry i niezłym – jak na naszą drużynę – występie z Włochami sytuacja Grosika zupełnie się zmieniła. Pięć razy z rzędu wybiegł w pierwszym składzie Hull (na pięć możliwych), na boisku spędził 423 minuty, a w swoim ostatnim meczu zaliczył gola i asystę. Co więcej, oba punkciki w klasyfikacji kanadyjskiej zdobył w naprawdę efektowny sposób. Napisać dziś, że Grosik znajduje się na krzywej wznoszącej, to właściwie nic nie napisać.
No dobra, a jak przed miesiącem sprawy miały się u Kądziora? Tragedii nie było, ale też Brzęczek nie okazał skrzydłowemu Dinama specjalnego zaufania, bo ani z Portugalią, ani z Włochami nie dał mu powąchać murawy. W przypadku byłego piłkarza Górnika najważniejsze jest jednak to, że potrafił utrzymać regularność. Przed poprzednim zgrupowaniem w 9 meczach ligi chorwackiej uzbierał gola i 6 asyst, a po zgrupowaniu w kolejnych 4 meczach dołożył gola i 3 asysty. Łącznie ma więc na koncie 2 bramki i 9 asyst w nieco silniejszej lidze niż nasza ekstraklasa (według rankingu UEFA nawet sporo silniejszej). U Kądziora wrażenie robi też systematyczny postęp, bo tak naprawdę gra trzeci świetny sezon z rzędu, za każdym razem robiąc krok do przodu – począwszy od I ligi, po ekstraklasę, na lidze chorwackiej kończąc. Jeśli dodamy do tego, że jako jeden z nielicznych nie zawiódł w towarzyskim meczu z Irlandią (kiedy to zaliczył swój jedyny występ w kadrze), z całą pewnością można na niego patrzeć jak na mocnego kandydata do gry w kolejnych meczach reprezentacji.
Spójrzmy też na Przemysława Frankowskiego. Przed poprzednim zgrupowaniem głównym zarzutem w jego stronę było to, że nie ma liczb. Po 11. kolejce ekstraklasy miał na koncie jednego gola i jedną asystę, w dodatku zaliczone w jednym meczu przeciwko słabiutkiemu Górnikowi Zabrze. Po zgrupowaniu w jego grze przyszedł pewien przełom, bo w czterech kolejnych spotkaniach dwa razy trafił do siatki i to nie przeciw byle komu – w meczu z bardzo mocną Pogonią oraz zawsze groźnym Lechem. Dziś jego bilans, czyli 3 gole i 1 asysta w 12 meczach, już tak strasznie nie daje po oczach. Ale też przestrzeń do poprawy wciąż jest bardzo rozległa.
Wychodzi na to, że jedynym skrzydłowym, u którego nic się nie zmieniło, jest Błaszczykowski. Co więcej, u Kuby jest nawet odrobinę gorzej, niż było, bo tuż przed ostatnim zgrupowaniem zaliczył swoje jedyne w tym sezonie 12 minut w Bundeslidze, natomiast po powrocie z kadry ani razu nie znalazł się nawet na ławce. Inna sprawa, że – jak na każdym kroku podkreśla Jerzy Brzęczek – Błaszczykowski to zawodnik, który nawet bez regularnej gry potrafi coś wnieść do zespołu (vide mecz z Portugalią), wciąż znajduje się w dobrej formie fizycznej, a i jego pozaboiskowa rola nie jest bez znaczenia. No ale też najbardziej pozytywny sygnał, jaki w ostatnim czasie popłynął z z obozu Kuby, to taki, że ten bardzo poważnie rozważ powrót do Wisły, gdzie z regularną grą nie powinien mieć wielkiego problemu.
Jak już niemal zwykle w temacie skrzydłowych reprezentacji Polski bywa, przed najbliższymi meczami selekcjoner ma spory ból głowy. Wydaje się jednak, że tym razem nie ma aż takiej tragedii jak ostatnio i tym razem nie trzeba będzie wymyślać kwadratowych jaj z ustawieniem. Jakkolwiek spojrzeć, trzech z czterech powołanych skrzydłowych w ostatnim meczu przed wyjazdem na kadrę wypracowało dla swoich drużyn gola bądź gole. Dziś wariant z Grosickim i Kądziorem na skrzydłach oraz wchodzącym w dalszej części meczu Błaszczykowskim bądź Frankowskim nie wygląda już więc na taktykę-kamikadze. Jasne, wciąż mogłoby być o wiele lepiej i wciąż pamiętamy znacznie większy urodzaj na skrzydłach, ale też tendencja wreszcie zaczyna być dobra.
Albo po prostu odbiliśmy się od dna.
Fot. FotoPyK