Reklama

W Poznaniu kurz powoli opada, a z mgły wyłania się Nawałka

redakcja

Autor:redakcja

06 listopada 2018, 17:16 • 7 min czytania 0 komentarzy

Jeszcze w niedzielę w Poznaniu panowała grobowa atmosfera. Ivan Djurdjević – ku rozczarowaniu wielu kibiców – nie tylko nie pomógł doraźnie na problemy Kolejorza, ale i nie dostał zapowiadanego zaufania ze strony zarządu klubu. Lekiem na całe zło ma okazać się Adam Nawałka, który – jeśli Lech przystanie na jego wymagania i nie zostanie przebity nagle przez ofertę z Chin – być może jeszcze w tym tygodniu zostanie ogłoszony nowym trenerem poznaniaków. 

W Poznaniu kurz powoli opada, a z mgły wyłania się Nawałka

To dość typowe dla Poznania – jeszcze dwa dni gorzko płakał, a dziś w etosie tej swojej pracy organicznej patrzy na to, co przed nim. Choć zwolnienie Djurdjevicia to wstrząs dla klubu i kibiców, to trzeba żyć dalej – wciąż do rozegrania jest przecież więcej niż połowa sezonu, wciąż jest mnóstwo punktów do zdobycia i wciąż, choć brzmi to kuriozalnie biorąc pod uwagę obecne nastroje, Lech może zdobyć nawet mistrzostwo Polski. Może nie jest to typ, na który zastawilibyśmy dom, samochód, psa i kolekcję naklejek Panini, ale z drugiej strony nie postawilibyśmy wszystkich naszych pieniędzy na to, że Kolejorz nie doturla się do walki o to trofeum.

W obliczu doniesień o możliwości zatrudnienia Adama Nawałki na nieco dalszy plan zszedł temat zwolnienia Ivana Djurdjevicia. Jednak wydaje nam się, że skwitowanie go puentą “no, słabo grali, to go zwolnili” jest kompletnym spłyceniem tematu. Zwolnienie Serba pokazało po raz kolejny, że zarząd Lecha ma ogromne problemy z podejmowaniem odpowiednich decyzji. Przestrzelili już wielokrotnie – z obsadzaniem stanowiska trenera (Bakero, Urban, być może Djurdjević), z doborem piłkarzy (dajcie spokój, gdybyśmy mieli wypisać te wszystkie pudła transferowe, to siedzielibyśmy nad tym tekstem do piątku) czy z swoimi prognozami (“mnie się wydaje, że teraz to my odjechaliśmy Legii i powstaje pytanie, jak bardzo jej odjedziemy”).

Teraz przestrzelili z wprowadzeniem swojego trenerskiego wychowanka – spalili gościa, którego przygotowywali do tej roli przez pięć lat. Djurdjevicia przerósł ciężar odpowiedzialności i sam to między wierszami przyznawał. To jak wypuścić na ośmiotysięcznik wspinacza, który do tej pory wszedł jedynie na Rysy. W dodatku na ośmiotysięczniku, na którym akurat szaleje wiatr i mocno pada śnieg – bo przecież sytuacja po zeszłym sezonie nawet jak na Lecha była wyjątkowo trudna. – Wiedziałem, że gdy kiedyś dostanę propozycję prowadzenia pierwszej drużyny, to będzie to trudny moment, bo zawsze mojego poprzednika prezesi musieliby zwolnić po słabych wynikach. Ale nie sądziłem, że ten moment będzie aż tak trudny – przyznawał Djurdjević już na początku swojej pracy.

Reklama

Wiem, że praca trenera nie jest drogą usłaną różami i trzeba się liczyć z tym, że możesz stracić pracę z dnia na dzień. Natomiast moim zdaniem zabrakło władzom Lecha cierpliwości. Szczególnie w kontekście tego, że z Djurdjeviciem wiązano długofalowe plany, o czym mówił wiceprezes Rutkowski na pamiętnej konferencji prasowej. Skoro wiązano z nim przyszłość, to wydaje mi się, że tej cierpliwości do pracy Ivana powinno być więcej – twierdzi Marcin Drajer, były piłkarz Kolejorza.

Wspomnijmy tamte słowa Piotra Rutkowskiego: – Z entuzjazmem patrzę w przyszłość, bo przyjdzie mi walczyć z takim człowiekiem, jakim jest Ivan. Ramię w ramię. Na boisku legenda, wojownik, gościu, który nigdy się nie poddawał, nie odstawiał nogi i miał wielkie serce. Od pięciu lat inwestowaliśmy w rozwój trenerski Ivana. Od trzech lat prowadził zespół rezerw, gdzie miał wolność szkoleniową i mógł przygotować swój warsztat do objęcia pierwszego zespołu w tak trudnym momencie. Będzie miał moje pełne wsparcie, by dokonać tych zmian, które są konieczne w tym klubie – mówił wówczas.

Djurdjević nie był zatem strażakiem, który miał chwilowo ogarnąć bałagan, który zastał w klubie po ostatnim, fatalnym sezonie. Miał być gwarantem zmian długofalowych, miał odpowiadać za gruntową przebudowę zespołu. Tymczasem rozliczono go – i to negatywnie – już po trzech miesiącach z hakiem gry o wyniki.

Oczywiście nie sposób pominąć faktu, że przez te miesiące Djurdjević popełnił wiele błędów. Pierwszy – wziął ze sobą sztab z trzecioligowych rezerw, który ani nie pracował wcześniej przy takiej presji (może poza Markiem Bajorem, ale i on nigdy nie był frontmanem, który wspomógłby Serba w trudnej dla siebie sytuacji). Drugi – był zachowawczy przy wymagania letnich transferów. Zgodził się na minimalizm w kontekście wzmocnienia obrony i uznał, że w razie problemów będzie posiłkował się piłkarzami z rezerw. Niestety dla Lecha – ani Maciej Orłowski, ani Marcin Wasielewski nie mogli dać ekstraklasowiczowi odpowiedniej jakości. Djurdjević się przeliczył – oddanie i ambicja wychowanków nie wystarczyła. Ale chybione byłoby stwierdzenie, że to wychowankowie zawalili poznaniakom początek sezonu. To liderzy mieli ciągnąć Lecha. A – jak co roku – tego nie robili. “Djuka” nie dotarł do zawodników, którzy byli skażeni piętnem porażki. Niektórzy piłkarze sami stwierdzili po jednej z porażek, że presja ich przygniata, a Serb nie wiedział, jak sobie z tym poradzić.

Ex-trener Kolejorza przebywa obecnie w Szwajcarii na kursie UEFA Pro, ale Lech planuje zaproponować mu pracę w strukturach klubu. Czy się zgodzi? Naszym zdaniem – nie. To gość zafiksowany na tym, by zostać trenerem przez duże “T”. Wie, że spieprzył sporo rzeczy przy wejściu do pierwszego zespołu Lecha i że zdecydowanie lepszym ruchem byłoby otrzaskanie się z presją w mniejszym klubie przed przyjściem na Bułgarską (a miał wcześniej ofertę z GKS-u Katowice, lecz Lech nie był skory do puszczenia go). Spodziewamy się zatem, że Serb skupi się teraz na zdobyciu licencji i następnie poszuka swoich szans na zapleczu Ekstraklasy. Być może wróci kiedyś do Poznania z większym doświadczeniem. Być może.

Kurz w Poznaniu powoli opada, a na te zgliszcza ma wejść Adam Nawałka. To były selekcjoner jest teraz opcją numer jeden dla władz Kolejorza. Po pierwsze – trzeba ratować sezon. Po drugie – trzeba odbudować dramatycznie niskie zaufanie wśród kibiców (ledwie 8 tys. fanów na ostatnim meczu z Lechią). Potrzeba to zatem kogoś nie tylko z dobrym warsztatem, doświadczeniem, ale i z mocnym nazwiskiem. Takim właśnie jest Nawałka i to z nim prowadzone są teraz rozmowy.

Reklama

W tych negocjacjach jest jednak kilka punktów spornych. Przede wszystkim – Nawałka jest drogim trenerem, ma drogi sztab i drogie są jego wymagania co do organizacji pracy drużyny. Wystarczy zapytać w PZPN ile kosztowały zgrupowania kadry za jego kadencji. Nawałka to perfekcjonista i jeśli będzie chciał mieć okrągłe stoły w pokoju dla piłkarzy, to wszystkie kwadratowe stoły będą musiały z klubu wylecieć. Ponadto były selekcjoner chce mieć też większy wpływ na konstruowanie kadry – Djurdjević był członkiem komitetu transferowego (złożonego z trenera, prezesa, wiceprezesa, szefa skautów i ostatnio z dyrektora sportowego) i jako jedyny miał prawo weta. Nawałka chciałby swoje kompetencje powiększyć.

Pozycja negocjacyjna Lecha łatwa nie jest, ale zastanówmy się – jaki wybór mają władze Lecha? Sytuacja jest bardzo trudna, zaufanie wśród kibiców jest niskie, więc w klubie potrzeba kogoś, kto udźwignie ciężar odpowiedzialności. Wydaje się, że Adam Nawałka kimś takim jest. To jeden z najlepszych, a może i najlepszy polski trener ostatnich lat. I albo Lech postawi na niego, co będzie sygnałem, że stawia na rozwiązania pewne. Albo poszuka trenera, który nie do końca daje pewność tego, że nagle sytuacja w zespole się poprawi. Na rynku jest pewnie wielu szkoleniowców, którzy chętnie by do Poznania przyszli, natomiast nie są gwarantem tak dobrego warsztatu trenerskiego – przyznaje Drajer.

Bujdą są za to doniesienia, że Nawałka chciałby w Poznaniu kontrakt zaledwie do czerwca, bo liczy na angaż w Azji. Sytuacja ma się tak – były selekcjoner rozmawia teraz z Kolejorzem, ale jeśli nagle do gry wszedłby kierunek chiński, to negocjacje zostałyby prawdopodobnie zerwane i trener pofrunąłby na wschód. Obie strony nie biorą pod uwagę półśrodków – albo przychodzisz i robisz porządki, albo nie ma sensu rozmawiać.

Jeśli nie wydarzy się nic szokującego, to w meczu z Jagiellonią lechitów poprowadzi Dariusz Żuraw (do tej pory pracujący w rezerwach), jego asystentem byłby Karol Bartkowiak (trener związany od wielu lat z akademią Kolejorza). Co będzie później? Sami jesteśmy ciekawi. Przyjście Nawałki do Lecha byłoby spektakularną bombą wizerunkową, ale i potężnym bodźcem dla samej drużyny. Co jak co – ten gość jeszcze chwilę temu zarządzał drużyną z Lewandowskim, Glikiem czy Piszczkiem. Z całym szacunkiem dla Djurdjevicia, ale szatnia musiałaby przed Nawałką czuć respekt. Na polskiej karuzeli trenerskiej nie widzimy kandydatów, którzy mogliby przyjść na Bułgarską z większym przytupem.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...