Reklama

Kilkanaście powodów, za które kochamy amp futbolistów

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

05 listopada 2018, 22:05 • 8 min czytania 0 komentarzy

Trzeba nie mieć serca i nie czuć żadnych emocji, by nie zakochać się w naszych amp futbolistach. W ludziach niezłomnych, którzy raz po raz udowadniają, że nie ma żadnych granic.  Że to, co przytrafia nam się w życiu najgorszego, nie musi mieć wpływu na nic, a na pewno nie na to, żeby rzucić wszystko i zrezygnować z marzeń.

Kilkanaście powodów, za które kochamy amp futbolistów

7. miejsce na mistrzostwach świata. Czuć niedosyt, bo piłkarze, który po meczu z Angolą płakali na murawie zdają sobie sprawę, że byli o krok od awansu do półfinału i wyeliminowania – jak się okazało – przyszłych mistrzów świata. Tuż przed końcem dogrywki prowadziliśmy 3:1, ale później stało się coś strasznego – szybkie wyrównanie i porażka w karnych.

Nic nie boli tak, jak niepowodzenie w czymś, w co wcześniej włożyło się tyle serca. Ale właśnie – czy na pewno niepowodzenie? Nie będzie przesadą stwierdzenie, że amp futboliści rozkochali w sobie polskich kibiców, kciuki trzymały za nich tysiące fanów, nikt nie ma prawa mieć do nich żadnych pretensji. I nikt nie ma. Jesteśmy dumni z tej drużyny, bo zafundowali nam parę naprawdę dramatycznych spotkań, w większości zwieńczonych happy endem.

Niezniszczalni, kuloodporni piłkarze, którzy może i nie mają rąk czy nóg, ale serducho do walki większe niż ktokolwiek inny, lądują we wtorek o 21:40 na Okęciu. Jakby ktoś chciał podziękować za emocje, to – obok środowej konferencji prasowej, 11:00 na stadionie Legii w SkyBoxie – lepszej okazji ku temu nie będzie.

My podziękujemy naszym amp futbolistom już dzisiaj. Kochamy tę drużynę, dlatego przygotowaliśmy kilkanaście powodów, skąd się ta nasza miłość do nich wzięła. Zapraszamy.

Reklama

Kochamy ich…

1. Za emocje, które nam gwarantują. 1/8 finału. Rywalem Haiti. 1:1. 50 minuta, sama końcówka. Szykujemy się na dogrywkę, a wtedy „polski Messi” Bartek Łastowski robi to:


2. Zarówno pozytywne… Bo nie chodzi tylko o mecz z Haiti, ale wiele, wiele innych spotkań. Flagowym przykładem, mimo wszystko, starcie z Angolą, bo przecież gdy padały gole na 2:1 i 3:1 radość aż w nas buzowała.

3. Jak i te, o których chcielibyśmy zapomnieć… I tu niestety dochodzimy do tego, co stało się później. 3:1, wynik marzenie, ale następnie zabójcza końcówka rywali, którzy szybko wyrównali i lepiej egzekwowali rzuty karne, po których nasi zawodnicy zalali się łzami.

Cóż, czysty futbol. Rollercoaster emocji.

Reklama

4. Za to, że jak strzelają, to najczęściej bardzo efektownie. A to Bartek Łastowski załaduję petardę w samo okienko, a to strzeli gola bezpośrednio z rzutu rożnego, jak w meczu o 7. miejsce z Hiszpanią. Jest co oglądać.

5. Za to, że biegają i walczą jak szaleni. Pisaliśmy już o tym niejednokrotnie – niby można mnożyć w nieskończoność – nie mijając się z prawdą – że to piłkarze kuloodporni, niezłomni, nie do zdarcia, raz po raz udowadniający, iż nie ma żadnych granic, wyjątkowo zdeterminowani. Ale najlepiej po prostu podeprzeć się faktami.

A fakty są takie, że to piłkarze, którzy nie mają żadnych ograniczeń. I którzy nie mogą mieć jakichkolwiek kompleksów względem pełnosprawnych, zawodowych graczy.

Przykładem mecz, który rozegrano we wrześniu, jeszcze przed mistrzostwami świata. Starcie z Anglią. Krystian Kapłon w ciągu 50 minut pokonuje, 6,3 km (!!!), a 5 kilometrów u zawodników pierwszego składu jest normą. Zachowując proporcję, 50 minut do 90, to kilku pełnosprawnych piłkarzy mogłoby się zawstydzić.
4

6 Za to, że nikt nie może odmówić im ambicji. Trochę nawiązując do ostatniego punktu – mieć świadomość istnienia reprezentacji Polski w amp futbolu to jedno. Widzieć, jak prezentuje się ona na boisku – drugie. Nie ma się co czarować – spora część osób po raz pierwszy widziała tę reprezentację w Meksyku. Niewykluczone, że z tyłu głowy miała wyobrażenie, że zobaczy futbol do bólu przeciętny. Nudny. Wolny. Przewidywalny. Że zobaczy mecz, w którym nic nie ma prawa się wydarzyć. Nic bardziej mylnego. Amp futboliści ambicją przewyższają część piłkarzy Ekstraklasy (pozdrawiamy Macieja Gajosa – jeden sprint, cztery wygrane pojedynki, zero prób odbiorów przez cały wczorajszym mecz Lecha), a wyniki biegowe czy ilość wykonywanych przez nich sprintów świadczą o tym, jak bardzo im zależy. Nie odpuszczają, a zobaczyć ich w akcji na żywo, przekonać się, jakie to wszystko jest szybkie i zorganizowane taktycznie, to jedno z ciekawszych doznań.

Polecamy, okazji będzie mnóstwo.

– Od wielu szkoleniowców, którzy pracują w Ekstraklasie, wiem, że posiłkują się naszymi meczami, by motywować swoich zawodników. Bo u nas nikt nie odpuszcza. Oczywiście, czasami zdarzają się piłkarskie szachy. Jesteśmy sportowcami i wynik determinuje to, co robimy. Jednak znamy granice, nigdy nie zawiedziemy ludzi, którzy przyszli nas oglądać. Walka musi być. Kiedy trzeszczą kule, chce się to oglądać – mówi Marek Dragosz, trener naszej reprezentacji.

7. Za to, że przeszli tak wiele, a uśmiech nie schodzi im z twarzy

Kuba Kożuch: „Ludzie wybiegli na ulicę, obserwowali mnie na parapecie i płakali. Ja patrzyłem przez okno, jak żywcem pali się mój tata“.

Łukasz Miśkiewicz: „Musiałem oderwać sobie rękę. Inaczej głowę też by zmiażdżyło, poszedłbym w pasztet“.

Krzysztof Wrona: „Hałas był coraz głośniejszy, trafił mnie. Wybudzono mnie na stole operacyjnym, żebym podpisał zgodę na amputację“.

Anna Woźniak (mama Igora, młodego bramkarza, który na mundial nie pojechał): „Przed narodzinami nie zdawaliśmy sobie sprawy, że Igor urodzi się bez ręki. Żadne badania tego nie wykazały. Na początku był szok. Ogromny szok”.

A to tylko niektóre z przykładów. Mimo wszystko, od każdego z nich kipi pozytywną energią.

8. Za dystans do tego, co ich spotkało. Żarty o swojej niepełnosprawności wewnątrz grupy są na porządku dziennym. Każdy ma dystans do siebie, nikt się nie obraża. – Wiem, że śmiech jest jakąś terapią. Odskocznią i formą odstresowania się. Stary, nie masz ręki, ale co z tego – nic nie zmienisz. Ludzie mają różnego rodzaju deficyty, często jest im w życiu trudniej niż mi. Naprawdę, nie mam się czym martwić i przejmować – przyznał na naszych łamach Igor Woźniak. I faktycznie – coś w tym jest.

9. Za udowadnianie, że ograniczenia są tylko w głowie. Taki Kamil Grygiel jeszcze rok temu był świetnie zapowiadającym się zawodnikiem KS Polkowice, a jego trener przyznawał, że ma papiery na Ekstraklasę. Problem w tym, że stracił nogę w wypadku. Wiadomo, na początku pojawił się szok, trudno, żeby było inaczej, ale szybko odnalazł się w nowej rzeczywistości.

To cechuje tych zawodników – zamiast się nad sobą użalać, biorą życie w swoje ręce, nie przejmują się tym, co się wydarzyło i walczą dalej. Po prostu.

– Co mi w nich imponuje? Przede wszystkim niezgoda na to, żeby przestać realizować swoją pasję tylko dlatego, że – na przykład – straciło się nogę. To jest nieprawdopodobne, dotyczy również między innymi zawodników blind footballu, dla których brak wzroku nie jest powodem, żeby przestać grać w piłkę. Spójrzmy na Kamila Grygiela. Był zawodowym piłkarzem, przytrafiła mu się życiowa tragedia. Wielu świat zawaliłby się na głowę, a on staje na nogę – już tylko jedną, ale nie przejmuje się tym – zaczyna grać, strzela gola w debiucie. To jest piękne. Oczywiście, zdarza się, że gra nie wychodzi, że bramki nie padają. Ale zwróćmy uwagę na pasję i determinację, którą ci zawodnicy prezentują. Tego często brakuje mi u piłkarzy pełnosprawnych. Sami wiemy, jaka jest bryndza. Wiadomo, można przegrać dwa mecze na mistrzostwach świata, ale nie widziałem na mundialu takiej determinacji, jaką widzę w każdym meczu ampfutbolistów. Nawet nie w każdym meczu, bardziej w każdej minucie! Jazda na tyłkach, czasami dramatyczne upadki. Wywalają się, wkładają jedyną zdrową nogę tam, gdzie pełnosprawni nie włożyliby jednej ze swoich sprawnych kończyn. Jestem tym zachwycony, oglądanie ich mnie motywuje i ładuje pozytywną energią. Powroty, kontry. Coś nieprawdopodobnego. Nie zdarzają się sytuacje, w których ktoś odpuszcza. Nawet na chwilę. Nie wytykając palcem – w piłce nożnej pełnosprawnych, na każdym poziomie, czasami widać lekceważenie czy olewkę. A tutaj – nawet z szacunku do kolegów – nikt nie odpuszcza. Bo jak potem w szatni spojrzy w oczy wszystkim innym, którzy dawali z siebie wszystko? – zastanawiał się jakiś czas temu Michał Pol, gdy podczas jednego z turniejów poprosiliśmy go o opinię.

10. Za to, że możemy oglądać popisy jednego z najlepszych zawodników świata. Reprezentacja Polski w amp futbolu to wielka, futbolowa rodzina, każdy za każdego skoczy w ogień, nie ma mowy o gwiazdorzeniu czy wywyższaniu się, ale jest jeden zawodnik zachwycający wszystkich. Bartek Łastowski, który zwieńczył turniej bramką zdobytą bezpośrednio z rzutu rożnego, wcześniej między innymi zapewnił zwycięstwo z Haiti. Strzela jak szalony i kto wie – może w przyszłości zacznie grać w amp futbol zawodowo?

Rok temu chciał go Osmanlispor, mistrz Turcji, czyli kraju, w którym gra się w amp futbol zawodowo. Ma dopiero 20 lat, więc wszystko przed nim.

11. Za to, że jesteśmy pewni, że nasza reprezentacja będzie jeszcze lepsza. Wspomniany Łastowski ma 20 lat. Generalnie, w składzie mamy 16-, 17-, 18-latka. Oni już teraz wyglądają bardzo dobrze, więc pomyślmy, co będą prezentować za cztery lata, na kolejnym mundialu, o którego organizację będzie starał się Kraków?

12. Za to, że mimo płaczu po końcowym gwizdku z Angolą, na pewno się nie poddadzą. Bo są młodzi, bo jeszcze wiele przed nimi. Bo zaskoczą nas jeszcze nie raz. Jesteśmy tego pewni.

13. Za to, że potrafią zaskakiwać rywali. Nie tylko na boisku. 

14. Za to, że fajnie oglądać, jak ta dyscyplina się rozwinęła.

Jeśli ktoś mówi ci, że zrobił coś od zera – nie wierz mu i spójrz na to, co z amp futbolem zrobił Mateusz Widłak. Czyli osoba, która amp futbol w Polsce stworzyła. Pięć lat temu oglądał brazylijski film dokumentalny o amp. Pierwsza myśl: „Świetna sprawa, napiszę o tym tekst”. Druga: „A w zasadzie czemu by tego nie rozkręcić w Polsce?”. W amp futbolu jeszcze wtedy nie działo się kompletnie nic. Totalne ściernisko. Pięć lat temu zebrał przez internet i ulotki chętnych do futbolu chłopaków bez kończyn w jedno miejsce i zorganizował trening. Po kilku miesiącach była to już reprezentacja Polski.

A po kilku latach jest to drużyna, która może pochwalić się brązowym medalem mistrzostw Europy i 7. miejscem na mundialu.

Na sukces amp futbolistów pracuje wiele osób, niektórzy do dziś pozostają w cieniu, ale nie ma wątpliwości – bez Mateusza amp futbolu w Polsce by nie było.

Grzechem byłoby pominąć też trenera, Marka Dragosza. Charyzma, szczerość, warsztat, zjechany cały piłkarski świat. Coś nam mówi, że jeszcze o nim usłyszymy i to nie tylko w świcie amp futbolu.

*

Poniżej zgromadziliśmy kilka większych tekstów, które przygotowaliśmy o tych herosach. Zapraszamy.

Mateusz Widłak, Marek Dragosz i Bartek Łastowski po brązowym medalu w Turcji – KLIK

Marek Dragosz o Afryce KLIK

Wywiad z Mateuszem Widłakiem KLIK

Historia Igora Woźniaka KLIK

Reportaż o tym, co spotkało kilku młodych amp futbolistów KLIK

Reportaż z ostatniego turnieju przed wyjazdem do Meksyku KLIK

*

Norbert Skórzewski

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...