Reklama

„Oni są odważniejsi od nas. Od pełnosprawnych”

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

10 września 2018, 11:39 • 8 min czytania 1 komentarz

Mieć świadomość istnienia reprezentacji Polski w amp futbolu to jedno. Widzieć, jak prezentuje się ona na boisku – drugie. Niby można mnożyć w nieskończoność – nie mijając się z prawdą – że to piłkarze kuloodporni, niezłomni, nie do zdarcia, raz po raz udowadniający, iż nie ma żadnych granic, wyjątkowo zdeterminowani. Ale najlepiej po prostu podeprzeć się faktami.

„Oni są odważniejsi od nas. Od pełnosprawnych”

A fakty są takie, że to piłkarze, którzy nie mają żadnych ograniczeń. I którzy nie mogą mieć jakichkolwiek kompleksów względem pełnosprawnych, zawodowych graczy.

Bo skoro w ciągu 50 minut (tyle trwa mecz amp futbolu) jeden z nich jest w stanie przebiec 6,3 km (!!!), a 5 kilometrów u zawodników pierwszego składu jest normą, no to kilku pełnosprawnych piłkarzy mogłoby się zawstydzić. Oczywiście porównując pokonany dystans do czasu na boisku.

4

6,3 km. W ciągu 50 minut. O kulach.

Reklama

– Co mi w nich imponuje? Przede wszystkim niezgoda na to, żeby przestać realizować swoją pasję tylko dlatego, że – na przykład – straciło się nogę. To jest nieprawdopodobne, dotyczy również między innymi zawodników blind footballu, dla których brak wzroku nie jest powodem, żeby przestać grać w piłkę. Spójrzmy na Kamila Grygiela. Był zawodowym piłkarzem, przytrafiła mu się życiowa tragedia. Wielu świat zawaliłby się na głowę, a on staje na nogę – już tylko jedną, ale nie przejmuje się tym – zaczyna grać, strzela gola w debiucie. To jest piękne. Oczywiście, zdarza się, że gra nie wychodzi, że bramki nie padają. Ale zwróćmy uwagę na pasję i determinację, którą ci zawodnicy prezentują. Tego często brakuje mi u piłkarzy pełnosprawnych. Sami wiemy, jaka jest bryndza. Wiadomo, można przegrać dwa mecze na mistrzostwach świata, ale nie widziałem na mundialu takiej determinacji, jaką widzę w każdym meczu ampfutbolistów. Nawet nie w każdym meczu, bardziej w każdej minucie! Jazda na tyłkach, czasami dramatyczne upadki. Wywalają się, wkładają jedyną zdrową nogę tam, gdzie pełnosprawni nie włożyliby jednej ze swoich sprawnych kończyn. Jestem tym zachwycony, oglądanie ich mnie motywuje i ładuje pozytywną energią. Powroty, kontry. Coś nieprawdopodobnego. Nie zdarzają się sytuacje, w których ktoś odpuszcza. Nawet na chwilę. Nie wytykając palcem – w piłce nożnej pełnosprawnych, na każdym poziomie, czasami widać lekceważenie czy olewkę. A tutaj – nawet z szacunku do kolegów – nikt nie odpuszcza. Bo jak potem w szatni spojrzy w oczy wszystkim innym, którzy dawali z siebie wszystko? – zastanawia się Michał Pol, który wybrał się – podobnie jak my – na AMP Futbol Cup 2018, który w ostatni weekend odbył się na warszawskim Bemowie. Prestiżowy turniej towarzyski, preludium przed zbliżającymi się wielkimi krokami – już za ponad miesiąc – mistrzostwami świata, które odbędą się w Meksyku.

Polacy pojadą tam z wielkimi nadziejami, jak przystało na brązowych medalistów mistrzostw Europy. Turniej, który w sobotę i niedzielę odbył się w Warszawie był najważniejszym etapem przygotowań do tej imprezy. To – jak przyznał Mateusz Widłak, prezes polskiej i europejskiej federacji amp futbolu – w zasadzie najbardziej prestiżowe wydarzenie, właśnie poza mistrzostwami świata i Europy. – Zawsze mamy kolejkę chętnych, nie tylko z Europy. Wiadomo, my wysyłamy zaproszenia, ale i tak rok w rok zgłaszają się do nas różne drużyny. W zeszłym roku mieliśmy Japonię, zawsze otrzymujemy zapytania z Afryki. Tym razem zdecydowaliśmy się jednak na zestaw europejski. Siłą rzeczy ktoś musi być niezadowolony, bo nie może przyjechać. Zapraszamy tylko pięć drużyn – zaznaczył.

W tym roku przyjechali Rosjanie (mistrzowie świata), Anglicy (wicemistrzowie Europy), a także Holendrzy, Włosi i Ukraińcy.

No i Polacy, z zawodnikami, których na naszych łamach mogliście poznać co najmniej kilka razy. Każdy z nich niesie ze sobą osobną, często traumatyczną historię.

Kuba Kożuch: „Ludzie wybiegli na ulicę, obserwowali mnie na parapecie i płakali. Ja patrzyłem przez okno, jak żywcem pali się mój tata“.

Łukasz Miśkiewicz: „Musiałem oderwać sobie rękę. Inaczej głowę też by zmiażdżyło, poszedłbym w pasztet“.

Reklama

Krzysztof Wrona: „Hałas był coraz głośniejszy, trafił mnie. Wybudzono mnie na stole operacyjnym, żebym podpisał zgodę na amputację“.

Anna Woźniak (mama Igora): „Przed narodzinami nie zdawaliśmy sobie sprawy, że Igor urodzi się bez ręki. Żadne badania tego nie wykazały. Na początku był szok. Ogromny szok”.

Każdy z nich jest w jakiś sposób pokrzywdzony przez los, ale powiedzieć, że żaden się nie załamuje, to jak nic nie powiedzieć. Szyderka w szatni jest na porządku dziennym, na czele z pytaniami do poszczególnych zawodników, którą nogę mają lepszą. Generalnie to ludzie uśmiechnięci (zawsze!) i pełni wigoru. – Sport ich otwiera – wtrąca Michał Pol.

Trudno się z tym nie zgodzić, jak i trudno nie zarazić się tą pozytywną energią.

4 6 7

Na turnieju – jak przystało na prawdziwych kibiców sukcesu – pojawiliśmy się w drugi dzień, kiedy Polacy zaklepali sobie awans do półfinału. Choć dzień wcześniej, oczywiście, prowadziliśmy transmisję radiową. Nasi reprezentanci zdeklasowali Holandię (6:1) i zremisowali z mistrzami świata, Rosjanami. W półfinale nadszedł czas na starcie z Anglią.

Faworytami nie byliśmy, ale pierwsza połowa okazała się bardzo obiecująca. Mieliśmy dwie dobre sytuacje, ale zawiodła skuteczność. Gra jednak napawała optymizmem. – Jeżeli dominujemy Anglików, no to jest dobrze. Naprawdę bardzo dobrze – mówił mocno rozentuzjazmowany Mateusz Widłak, który na OSiRze Bemowo zjawił się z samego rana, by pilnować wszystkich kwestii organizacyjnych. Niestety, mniej więcej w momencie wypowiadania tych słów straciliśmy gola. Trochę z niczego, ale tak to w amp futbolu jest, że jedna długa piłka jest w stanie rozstrzygnąć losy rywalizacji. Tak było i teraz. Długie podanie, wyjście sam na sam i pewne wykończenie. 0:1.

0:1 z niczego, ale też 0:1 będące pokłosiem braku doświadczenia. W naszej kadrze zaszły bowiem duże zmiany. Z kolei Anglia to drużyna, która gra ze sobą od wielu lat. Podobnie jest z Brazylią czy Turcją, ale tych reprezentacji na tym turnieju nie było. – Anglicy grają w tym samym składzie przez kilka lat, a u nas jest rotacja. Dochodzą młodzi, gramy już osiem lat, więc – siłą rzeczy – starsi piłkarze odchodzą – przyznawał Widłak. Niestety, brak doświadczenia uwidocznił się, przez co przegraliśmy, bo w drugiej połowie nie byliśmy w stanie nic zdziałać. Anglicy przejęli inicjatywę, raczej nie dopuszczali nas pod swoją bramkę. Oczywiście, remis był w naszym zasięgu, mieliśmy jedną dobrą sytuację, ale znów zabrakło wykończenia. Generalnie jednak mecze z mistrzami świata i wicemistrzami Europy pokazały, że jesteśmy mocni i – przy trochę większym wyrachowaniu – na mundialu możemy zdziałać bardzo dużo.

– Obecnie w naszej drużynie zaszło wyjątkowo dużo zmian, jednak na pewno nie jesteśmy słabsi niż byliśmy – zaznacza Widłak i – po tym co zobaczyliśmy – trudno się z nim nie zgodzić.

– Mamy bardzo młody zespół, Anglicy są bardzo doświadczeni, przecież część z nich po mistrzostwach świata kończy karierę. Widać było zgranie, byli lepsi, przede wszystkim w drugiej połowie. Ale spójrzmy na naszą drużynę, chociażby na atak. Mamy 16-, 17-, 20-latka. Już teraz wyglądają bardzo dobrze, więc pomyślmy, co będą prezentować za trzy-cztery lata – wtóruje mu Pol.

6

6

Finału nie było – niestety – ale po brązowy medal udało się sięgnąć. W meczu o trzecie miejsce pokonaliśmy Ukrainę. 2:1, po raczej spokojnym, pewnym zwycięstwie patrząc na grę, bo wynik może tego nie odzwierciedlać. Spina była spora, piłkarze bardzo mocno się motywowali, podczas śpiewania hymnu pewnie niejeden zdarł gardło. Pomogli też kibice, o których do tej pory nie wspominaliśmy. A na słówko zasłużyli. Frekwencja dopisała (podobnie jak pogoda), doping – momentami – był naprawdę żywiołowy. Ba – pojawiła się nawet pirotechnika.

5 6

– Ten turniej to przede wszystkim bardzo duży sukces organizacyjny. Zresztą, granie dla ludzi, którzy przychodzą tłumnie, robią oprawy, dopingują, to fantastyczna sprawa. Każdy sportowiec chciałby grać przy tak żywiołowych i oddanych fanach. Fajne jest to, że przy okazji możemy dać im motywację. Zarówno tym, którzy byli tutaj, jak i tym, których spotykamy na co dzień w różnych miejscach. Od wielu szkoleniowców, którzy pracują w Ekstraklasie, wiem, że posiłkują się naszymi meczami, by motywować swoich zawodników. Bo u nas nikt nie odpuszcza. Oczywiście, czasami zdarzają się piłkarskie szachy. Jesteśmy sportowcami i wynik determinuje to, co robimy. Jednak znamy granice, nigdy nie zawiedziemy ludzi, którzy przyszli nas oglądać. Walka musi być. Kiedy trzeszczą kule, chce się to oglądać – mówi Marek Dragosz, trener naszej reprezentacji.

– Mam olbrzymi szacunek dla takich ludzi. Oni są odważniejsi od nas, od pełnosprawnych. Swego czasu miałem do czynienia z ludźmi poruszającymi się na wózkach, grającymi w koszykówkę. Wtedy przekonałem się, jaka tam jest walka. A przecież koszykówka – w wydaniu ludzi pełnosprawnych – nie jest zbyt kontaktowa. Jednak tam aż trzeszczały wózki. Nie kalkulowali, wkładali całe serce w to, co robili. Tutaj jest podobnie – przyznaje Leszek Ojrzyński. – Kiedy byłem trenerem Podbeskidzia Bielsko-Biała, drużyna z tamtego miasta – Kuloodporni – przyszli na nasze zajęcia. Odbyliśmy wspólny trening, dostali mocno w kość, ale podjęli się tych zajęć. To coś pokazuje – dodaje.

Były trener Podbeskidzia pojawił się na turnieju, by zagrać w meczu gwiazd – pomiędzy spotkaniem o trzecie miejsce a finałem – w którym wystąpili między innymi Tomasz Kłos, Łukasz Jurkowski czy Robert Podoliński, a trenerem był… Grzegorz Wojtkowiak.

Generalnie turniej obfitował w atrakcje dla kibiców, przede wszystkim tych młodszych. Miniboiska, turnieje, dmuchańce, food trucki, mecz gwiazd. Jakkolwiek spojrzeć, było co robić.

5 6

Mistrzostwa świata w meksykańskiej Guadalajarze rozpoczną się 27 października. Powody do optymizmu mamy spore. Ale osiągnięcia sportowe to jedno. Równie ważne jest to, że ampfutboliści coraz bardziej zakorzeniają się w świadomości ludzi. I stanowią motywacją dla innych.

No bo skoro oni mogą, to nie ma rzeczy niemożliwych.

Norbert Skórzewski

Najnowsze

Komentarze

1 komentarz

Loading...