Pamiętacie wyzwiska Jakuba Pyżalskiego pod adresem Petara Borovicianina i jego żony? Trudno zapomnieć tamto skandaliczne zachowanie Pyżalskiego podczas meczu Warty Poznań z Garbarnią Kraków. Sąd w Poznaniu zakończył właśnie proces o zniesławienie Serba i jego małżonki. Jak donosi Głos Wielkopolski – Pyżalski musi zapłacić 40 tysięcy złotych grzywny, 10 tysięcy zadośćuczynienia małżeństwu Borovicianinów i ponadto 20 tys. na rzecz “Feminoteki”, fundacji zajmującej się ochroną praw kobiet.
Pyżalski w ten sposób skompletował hat-tricka kar. Najpierw dziesięć tysięcy musiała za niego zapłacić Warta Poznań do kasy PZPN. Później poznański sąd w sprawie cywilnej orzekł, że mąż Izabelli Łukomskiej-Pyżalskiej musi łącznie zapłacić 100 tys. złotych za naruszenie dóbr osobistych państwa Borovicianinów (ten wyrok wciąż nie jest prawomocny). No i teraz pan Jakub dostał po kieszeni za przestępstwo zniesławienia.
Te kolejne wyroki oznaczają, że ostracyzm ma sens – wytykanie takich szaleńców palcami, nagrywanie ich, puszczanie wideo w świat i pokazywanie “zobaczcie, jak ten facet się zachowuje”. Cyrk, jaki Pyżalski odwalał w trakcie tamtego barażu, nie uszedł mu płazem. Przy okazji procesu o naruszenie dóbr osobistych czytaliśmy, jakie nieprzyjemności musiała przechodzić żona Petara Borovicianina w związku z tym, co Pyżalski wykrzykiwał przy boisku. I nie mamy wątpliwości, że te 170 tysięcy, które łącznie Pyżalski będzie musiał zapłacić za swoje okrzyki, to kara adekwatna do przewinienia.
Dobrze, że sąd nie brał pod uwagę żadnych łagodzących okoliczności. Pamiętamy, że Izabella Łukomska-Pyżalska próbowała bronić swojego męża i opowiadała, że to piłkarze Garbarni go prowokowali (tak, tak, każdy sprowokowany człowiek rzuca tekstami o tym, że “dyma jego starą”). Żadnego usprawiedliwiania emocjami związanymi z meczem. Po prostu – chamstwo to chamstwo, znieważenie to znieważenie, rynsztok to rynsztok. Nazywajmy rzeczy po imieniu.
Wróbelki ćwierkają też, że nie bez echa przeszła nasza ostatnia publikacja o tym, jak Pyżalski obrażał sędziego na meczu 10-latków. Na kolejnym spotkaniu rocznika 2008 w Warcie (gdzie gra jego syn) został szybko usunięty ze strefy technicznej – zanim jeszcze rozpoczął swoje show.
Słyszymy, że Pyżalski znów próbuje mącić w Warcie Poznań, na którą formalnie nie ma już żadnego wpływu. Napuszcza ludzi ze stowarzyszenia Warta Poznań na nowego właściciela spółki, która występuje w I lidze. W zakulisowych gierkach chce doprowadzić do tego, że Warta Poznań SA opuści budynek i szatnie przy Drodze Dębińskiej.
Panie Jakubie, mało panu? Ile jeszcze wyroków ma zapaść, by już tak ostatecznie odejść do piłki? Nikt tutaj pana nie chce, nic pan nie jest w stanie jej zaoferować.