Reklama

Ruch Chorzów ociera się o trzeci z rzędu spadek. Wleciałowski na ratunek

redakcja

Autor:redakcja

01 listopada 2018, 18:40 • 6 min czytania 0 komentarzy

Ruch Chorzów po drugim z rzędu spadku zaczyna kręcić się wokół spadku trzeciego, co byłoby już katastrofą przy założeniu, że klub jest w stanie normalnie funkcjonować bez palenia mostów przeszłości i zaczynania wszystkiego od zera (a taka wersja jest uznawana za obowiązującą). Nie dziwi zatem, że w końcu doszło do zmiany trenera. Stanowisko stracił Dariusz Fornalak, zastąpił go Marek Wleciałowski. 

Ruch Chorzów ociera się o trzeci z rzędu spadek. Wleciałowski na ratunek

Fornalak stery przy Cichej objął w kwietniu, gdy dość niespodziewanie postanowiono zwolnić Juana Ramona Rochę, który cieszył się sporą estymą wśród kibiców. Wtedy jeszcze łudzono się, że uda się utrzymać w I lidze. Wielu kibiców natomiast od początku było przeciwnych Fornalakowi, a niemal każdy kolejny tydzień utwierdzał ich w tym stanowisku. 53-letni szkoleniowiec w dwunastu meczach na finiszu I ligi wywalczył zaledwie 10 punktów, pierwsze zwycięstwo odnosząc dopiero w dziewiątym spotkaniu. Kompromitujące domowe 0:6 z Pogonią Siedlce bez oddania strzału (!), które zbiegło się z 98. rocznicą powstania klubu będzie pamiętane jeszcze bardzo długo. A wstydliwych wpadek było więcej, że wspomnimy o 1:6 w Legnicy czy 0:6 w Suwałkach na zakończenie sezonu.

Fani liczyli więc, że latem Ruch zatrudni nowego szkoleniowca, ale zarząd postanowił zaufać Fornalakowi, uznając, że poradzi sobie z zadaniem odmłodzenia składu bez wielkiego uszczerbku na wynikach. Obie strony miały chyba odmienne zdanie co do możliwości zespołu w nowym sezonie. Fornalak już po 2. kolejce, gdy przegrano u siebie z Radomiakiem Radom (po spotkaniu kibice żądali podejścia do płotu przez piłkarzy), mówił wprost: – Ten klub powstaje na nowo, na zdrowych zasadach ekonomicznych. Na razie nie dojeżdżamy sportowo – i to jest fakt, natomiast pozbyliśmy się osiemnastu zawodników. W większości nie chcieli już tutaj być. Doszło dziesięciu juniorów. Chciałbym, żebyśmy o tym pamiętali. (…) Nadal proporcje młodzież-doświadczenie są zachwiane w stronę młodzieżową. Nie chcemy jednak brać ludzi na zasadzie „jak nie on, to nikt nie przyjdzie”. Być może na tym tracimy, ale przed sezonem powiedzieliśmy sobie, żeby będziemy opierać zespół na zawodnikach, którzy tutaj są wychowani i związani z klubem. Będzie to bardzo trudne, ale uważam, że na dziś innej drogi dla Ruchu nie ma. Rozmawiamy oczywiście z wieloma piłkarzami bardziej doświadczonymi. Musimy jednak czekać, z oczywistych względów nie jesteśmy dla nich pierwszym wyborem.

Tymczasem prezes Jan Chrapek kilka dni przed pierwszym meczem mówił podczas spotkania z kibicami następująco: – Piłkarze i trenerzy tego oczywiście nie powiedzą, ale naszym sportowym i biznesowym celem na ten sezon jest powrót do I ligi.

Reklama

Z pewnością była to deklaracja niepotrzebna, zwiększająca presję i bez uzasadnienia rozbudzająca apetyty. Z drugiej strony – wydawało się, że spokojne utrzymanie na trzecim froncie nie okaże się jakimś wielkim wyzwaniem. Wygląda jednak na to, że może takim być.

Chorzowianie słabo wystartowali (jedno zwycięstwo, trzy porażki), ale później zdawali się na dobre odzyskać równowagę. Nie przegrali w siedmiu następnych kolejkach, choć gwoli ścisłości trzeba zaznaczyć, że jedynie dwukrotnie w tym czasie sięgnęli po pełną pulę. Coś na powrót się zepsuło po porażce 1:5 z Odrą Opole w Pucharze Polski. Ostatnich pięć meczów w II lidze wyglądało następująco:

0:1 z ROW-em Rybnik (w)
5:1 z Resovią (d)
1:3 z Widzewem (d)
0:0 z Elaną (w)
1:3 z Błękitnymi (w)

W efekcie po szesnastu kolejkach “Niebiescy” mają zaledwie dwa punkty przewagi nad strefą spadkową.

ruch chorzow tabela II liga

Porażkę z Błękitnymi poniesiono na dodatek w beznadziejnym stylu, nie dającym żadnych nadziei choćby na remis. Nawet Dariusz Fornalak nie pozostawił złudzeń na pomeczowej konferencji, mówiąc: – Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd. Musimy przeprosić wszystkich sympatyków Ruchu za naszą postawę w dzisiejszym spotkaniu. Była fatalna. Przeprosiliśmy już osobiście tych kibiców, którzy pokonali tyle kilometrów, by nas dopingować. Nie ma dla nas żadnego usprawiedliwienia. Dramatycznie słaby mecz w naszym wykonaniu.

Reklama

W tym tygodniu temat zmiany trenera odżył ze zdwojoną siłą. W pewnym momencie bardziej niż “czy?” należało pytać “kto?”. Padały przeróżne nazwiska. Kandydatem nr 1 przez chwilę miał być Jacek Trzeciak, który dopiero co został w Ruchu skautem. Oprócz tego przewijały się kandydatury Piotra Mandrysza, Jurija Szatałowa, Mirosława Smyły, a nawet Leszka Ojrzyńskiego, który zresztą w rozmowie z Leszkiem Błażyńskim przyznał, iż klub z Chorzowa sondował możliwość jego zatrudnienia. Ojrzyński jednak odmówił. Marek Wleciałowski ewentualnie gdzieś tam przewijał się w tle i dopiero w ostatnich kilkudziesięciu godzinach wysunął się na pole position wśród kandydatów.

Był tylko jeden problem: Wleciałowski musiał najpierw rozwiązać kontrakt z Piastem Gliwice, gdzie pomagał Waldemarowi Fornalikowi. Żadna ze stron nie chciała niczego potwierdzić, ale gdy w środę wieczorem ekstraklasowiec wydał komunikat o polubownym rozstaniu z dotychczasowym asystentem Fornalika, wszystko stało się jasne.

Najwyraźniej 48-latek uznał, że pora wrócić do pracy na własny rachunek. Początkowo podążał właśnie tą drogą na trenerskim szlaku, prowadząc Górnika Zabrze, Ruch i Piasta. Potem na wiele lat stał się asystentem. Najpierw u Oresta Lenczyka (Cracovia, Śląsk Wrocław, wcześniej pomagał mu w Bełchatowie), a później u Fornalika (reprezentacja, Ruch, Piast) z przerwą na epizodzik w drugoligowym ROW-ie Rybnik, gdzie w pięciu meczach zdobył punkt i został zwolniony w marcu 2014 roku. Do roli pierwszego trenera wraca zatem po ponad czteroletniej przerwie. Na pewno jednak nie będzie musiał się aklimatyzować, bo Ruch zna jak mało kto. Spędził w tym klubie całą seniorską karierę, a jako szkoleniowiec był i głównodowodzącym (awans do Ekstraklasy w sezonie 2006/07), i asystentem.

Czeka go trudne zadanie. Piłkarze Ruchu nie ukrywają, że w szatni jest nerwowo, a im brakuje pewności siebie. Trudno byłoby jednak stwierdzić, że nie ma z czego lepić. Sezon rozpoczęto z ogranymi na wyższych szczeblach Maciejem Urbańczykiem, Tomaszem Podgórskim, Wojciechem Kędziorą, Michałem Walskim, Jakubem Kowalskim i Robertem Obstem. W sierpniu doszli Lukas Djuriska z Rakowa Częstochowa i wypożyczony z GKS-u Tychy Piotr Giel (15 goli w ostatnim sezonie II ligi dla GKS-u Bełchatów), a pod koniec września rozstający się z GKS-em Katowice Paweł Mandrysz i Pawło Miahkow, który jeszcze wiosną zaliczył 10 występów w ukraińskiej ekstraklasie. Do tego kilku naprawdę zdolnych juniorów, na czele z 17-letnim pomocnikiem Mateuszem Boguszem (pięć goli w tym sezonie) i 19-letnim napastnikiem Arturem Balickim (sześć goli w tym sezonie). Z taką mieszanką spokojne miejsce w środku tabeli nie wydaje się zadaniem ponad siły.

Pytanie, czy Ruch potrzebuje dziś kogoś takiego jak Wleciałowski? Prywatnie to bardzo porządny człowiek, godny zaufania, ale charakterologicznie ma wiele wspólnych cech z Fornalakiem. Czytaj: obaj mają opinię ludzi spokojnych, by nie powiedzieć – flegmatycznych. Łatwo zauważyć, że kluby dokonując zmian trenerów, najczęściej zatrudniają kogoś mocno różniącego się od poprzednika. Wiecie, jeśli był kat, to teraz weźmiemy kogoś bardziej lajtowego (vide GKS Katowice zastępujący Dariusza Dudka Jackiem Paszulewiczem), a jeśli ktoś bardziej łagodny i koleżeński dla piłkarzy, to pora na osobę o twardszej ręce (Ivanauskas za Dudka w Zagłębiu Sosnowiec, Sa Pinto za Klafuricia w Legii itd.). Jednego można być pewnym: u Wleciałowskiego zawodnicy będą optymalnie przygotowani fizycznie. Podobnie jak Lenczyk i Fornalik, jest on ze szkoły doktora Wielkoszyńskiego.

O wszelkie wątpliwości samego zainteresowanego będzie można zapytać dopiero po pierwszym meczu. W sobotę 3 listopada zadebiutuje przeciwko Pogoni Siedlce, a powitalna konferencja prasowa odbędzie się… dwa dni później.

Fot. Ruch Chorzów/Accredito

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...