Nie udał się w Lubinie eksperyment z Mariuszem Lewandowskim w roli szkoleniowca Zagłębia. Po serii sześciu meczów bez zwycięstwa, do której doszło też kilka dodatkowych czynników, władze „Miedziowych” uznały, że kontynuowanie tego mariażu na siłę nie ma żadnego sensu i postanowiły dokonać roszady na stanowisku trenera. Tym samym Lewandowski został oficjalnie odesłany na zieloną trawkę, a zespół awaryjnie objął Ben van Dael, dotychczasowy szef szkolenia w klubowej akademii, który spróbuje ogarnąć bałagan pozostawiony przez poprzednika.
Lewandowski z Lubina odchodzi niemal równo miesiąc po kompromitującej porażce z Huraganem Morąg w Pucharze Polski. Szczerze mówiąc, w polskich warunkach za ewenement należy uznać, że pracy nie stracił już wtedy, ale najwyraźniej władze Zagłębia uznały, że warto dać mu jeszcze jedną szanse. Na swoje nieszczęście wychowanek „Miedziowych” nie wykorzystał koła ratunkowego, które mu rzucono, i od czasu blamażu w Morągu nie wygrał ani jednego ligowego meczu. Wstydliwy bilans ostatnich spotkań wygląda tak:
Zagłębie-Pogoń 0:2
Arka-Zagłębie 3:1
Zagłębie-Wisła Płock 3:3
Górnik-Zagłębie 2:0
Jak widać, „Miedziowych”, którzy mają przecież duże aspiracje, lały zespoły kręcące w dolnej części lub nawet na samym dnie tabeli. Czara goryczy przelała się po wczorajszej porażce z zamykającym stawkę Górnikiem. Czegoś takiego w Lubinie po prostu się nie toleruje.
Zwolnienie Lewandowskiego pokazuje, jak zmienne i zarazem nieprzewidywalne bywają losy trenerów w ekstraklasie. Jeszcze w sierpniu, czyli stosunkowo niedawno, nikt nawet nie pomyślałby, że były piłkarz Szachtara Donieck wkrótce wyleci z roboty. Zagłębie miało wówczas na rozkładzie Legię (zwycięstwo 3:1 na wyjeździe), Lecha (2:1 u siebie) i wygrane w imponującym derby ze Śląskiem (4:0 u siebie). Co prawda po drodze przytrafiły się też wpadki, ale porażki z dobrze grającym Piastem czy Jagą można uznać za wkalkulowane. Ogólnie jednak nie wyglądało to źle, ale – znów na nieszczęście dla Lewandowskiego – w którymś momencie coś się popsuło i szkoleniowiec ewidentnie nie wiedział, co konkretnie.
Słaba passa zaczęła się w Gdańsku, tuż przed meczem z Huraganem, choć paradoksalnie mogło się wydawać, że tamten mecz Zagłębie tylko wzmocni. Kiedy bowiem na boisku tak mocnego przeciwnika wychodzisz z 0:3 na 3:3, to siłą rzeczy musisz czuć się podbudowany i gotowy do walki o wysokie cele. Na Zagłębie ten mecz zadziałał jednak w wyjątkowo dziwny sposób, bo zamiast dać piłkarzom z Lubina motywacyjnego kopa, po prostu ściągnął ich na dno. Tak bowiem prezentuje się tabela po pięciu ostatnich kolejkach:
Prawie najmniej punktów, prawie najgorsza obrona, w międzyczasie porażka w Pucharze Polski. W ten sposób Zagłębia po prostu musiało dojechać do punktu przesiadkowego, na którym zostawiło swojego szkoleniowca, i w dalszą drogę ruszyć bez niego.
Lewandowski, dla którego praca w Lubinie, była trenerskim doświadczeniem, na pierwszym treningu Zagłębia zameldował się pod koniec listopada ubiegłego roku. Zaczął całkiem nieźle, bo od efektownego zwycięstwa z Termaliką (4:2), później ograł jeszcze Wisłę Kraków oraz zremisował z Pogonią Szczecin i Lechem, a pierwszej porażki doznał dopiero w lutym, gdy od „Miedziowych” lepsza okazała się Legia. Od tego czasu było różnie, ale obiecujący początek na pewno sprawił, że w Lubinie liczono na więcej niż – sumując wyniki z poprzedniego i obecnego sezonu – 1,36 punktu na mecz. Na to jednak początkującego szkoleniowca zwyczajnie nie było stać.
Zastrzeżeń do pracy Lewandowskiego jest zresztą więcej. Ciężko chociażby wskazać piłkarzy, którzy pod jego okiem wykonali znaczący postęp lub takich – poza Dominikiem Hładunem – których dla chwalącego się świetną akademią Zagłębia zbudował od podstaw. Owszem, kolejni wychowankowie „Miedziowych” dostawali szansę debiutu, niektórzy nawet na stałe wskoczyli do kadry pierwszego zespołu, ale ogólnie rezultaty tej pracy były podobne do wyników osiąganych na boisku. Czyli po prostu mierne.
Krótko mówiąc, w swoim trenerskim debiucie Lewandowski nie pokazał więc nic, z czego mógłby zostać zapamiętany. Zresztą, jeśli dobrze przyłożyć ucho, to można usłyszeć, że nie ma w tym nic dziwnego, bo pod kilkoma względami byłemu reprezentantowi Polski można sporo zarzucić. Władze Zagłębia, decydując się na zwolnienia, pokazały, że niecały rok temu ktoś w klubie po prostu popełnił błąd. Może nie jakiś olbrzymi, bo koniec końców Lewandowski żadnej krzywdy „Miedziowym” nie zrobił, ale jednocześnie na pewno im też nie pomógł.
Fot. FotoPyK