Ech, chcielibyśmy nigdy nie pisać takich artykułów, skupiać się na humorze, robić sobie maratony z ekstraklasową kopaniną, ale niestety, czasem trzeba pisać poważniej. Do sedna: smutne wieści napłynęły z Anglii, w katastrofie helikoptera zginął Vichai Srivaddhanaprabha, właściciel Leicester.
Do zdarzenia doszło wczoraj, po meczu Lisów z West Hamem. Helikopter z właścicielem klubu na pokładzie, wystartował z murawy King Power Stadium, co nikogo nie dziwiło, bo Srivaddhanaprabha upodobał sobie ten niecodzienny past startowy. Niestety potem nic nie poszło już zgodnie z planem, gdyż maszynie według relacji świadków miały przestać pracować silniki, w konsekwencji czego runęła na ziemię, konkretnie na klubowy parking. Następnie doszło do wybuchu.
Sytuacja jest wciąż świeża, więc nie tyle, że nie znamy jeszcze przyczyn katastrofy, ale też inne szczegóły również pozostają nieznane. Dość powiedzieć, że jeszcze niedawno wśród ofiar wymieniano Claude’a Puela i córkę Srivaddhanaprabiego. Na szczęście takie wieści zdementowano. Ostatnie informacje mówią, że na pokładzie było dwóch pilotów, właściciel oraz dwie inne osoby, których tożsamości jeszcze nie zidentyfikowano (ale jak zostało wspomniane, nie była to wspomniana dwójka).
Z kolei inny ze świadków stwierdził, że widział Kaspera Schmeichela uciekającego przed skutkami katastrofy, ale też nie wiadomo ile w tym prawdy, a ile wyobraźni.
Sprawa będzie więc wyjaśniana, ale niestety to, co się stało, już się nie odstanie. Srivaddhanaprabha dał klubowi naprawdę wiele – kupił go za blisko 40 milionów funtów, gdy Lisy siedziały jeszcze w Championship. Pospłacał długi, pompował swoje pieniądze, których dorobił się na sieci sklepów bezcłowych, i Leicester rosło rok po roku. 10. Miejsce na zapleczu, dziewiąte, szóste i w końcu pierwsze. Resztę tej wspaniałej historii na pewno znacie, ale tylko przypomnimy: beniaminek skazywany na pożarcie w Premier League, najpierw utrzymał się na czternastym miejscu w elicie, a potem zaszokował wszystkich i wziął mistrzostwo. A piłkarze wzięli od prezesa kluczyki do samochodów BMW i8, wartych sto tysięcy funtów każdy.
Srivaddhanaprabha w ogóle miał gest, bo w dzień swoich urodzin rozdawał kibicom karnety za darmo, potrafił przekazać dwie bańki miejskiemu szpitalowi. Zresztą takim przydomkiem (urodził się jako Raksriaksorn) został obdarowany przez króla Tajlandii nie bez powodu, znaczy ono: światło progresywnej chwały.
Odszedł, więc teraz trzeba zadbać, by to, co budował przez tyle lat – czyli również Leicester – trwało dalej, bo tego by z pewnością chciał.