Pep Guardiola mówił, że pozycja lewego obrońcy jest obecnie jedną z najważniejszych na boisku. Chyba miał rację, bo Barcelona na lewej flance miała dziś Jordiego Albę, który nie tyle co przyłożył cegiełkę do zwycięstwa, a położył fundamenty pod ten sukces. Następnie podłączył kanalizację, elektrykę i ogarnął prace wykończeniowe. Tak, tak… lewy obrońca wszedł w buty lidera po Leo Messim.
W pierwszej połowie Real Madryt nie istniał, a duża w tym 29-letniego obrońcy Barcelony. Hiszpan zmiażdżył w defensywie Garetha Bale’a, który przegrywał z Albą nawet pojedynki główkowe. Sytuacja o tyle dziwna, że Walijczyk jest aż o 15 centymetrów wyższy od Hiszpana. Oczywiście z pozycji lądu obrońca Blaugrany również był górą. I nie tylko nad Balem, ale także nad Isco i Nacho, którego zablokował, gdy ten chciał dośrodkować.
Generalnie w defensywie Alba wyglądał dziś świetnie, ale na opis jego gry w ofensywie brakuje nam przymiotnika. Oczywiście 29-latek błysnął przede wszystkim przy pierwszej bramce. Tak przyjąć w pełnym biegu i nie stracić przy tym prędkości mogą nieliczni na świecie. Spójrzcie sami:
https://twitter.com/ELEVENSPORTSPL/status/1056568466436571141
Brawa należą się również za ostatni element akcji. Spojrzał, wypatrzył Coutinho, a na koniec wystawił tzw. patelnię. I wiecie co w tym jest najlepsze? Zero przypadku. Ci co oglądają regularnie rozgrywki La Liga, doskonale wiedzą, że Alba gra w ten sposób od wielu lat. Podobne podanie poszło w sytuacji, w której Luis Suarez został powalony w polu karnym. Gdyby Raphael Varane nie dopuścił się faulu, skończyłoby się zapewne kolejną asystą Alby. Bo trudno przypuszczać, że Luis Suarez zmarnowałby dziś tak dogodną sytuację.
W ostatnich latach chyba tylko Neymar nie potrafił wykorzystać Jordiego Alby, co jest dość dziwne, bo wygląda na to, że granie z Hiszpanem wcale nie jest trudne. Boczny obrońca Barcelony doskonale rozumiał się z Iniestą, a jego relacja boiskowa z Leo Messim jest wręcz niewytłumaczalna. Czasami można pomyśleć, że Argentyńczyk jest bratem bliźniakiem Alby. Dziś kapitana Blaugrany na boisku jednak nie było, a jego kolega z defensywy i tak dał popis niesamowitej gry. Doskonale rozumiał się z Ivanem Rakiticiem, Luisem Suarezem i przede wszystkim z Philippe Coutinho. Brazylijczyk wcielił się dziś w rolę Messiego i co chwilę próbował uruchomić lewą flankę. Wisienką na torcie tego duetu mógł być gol Coutinho po akcji na tzw. ściankę, ale ostatecznie jeden z obrońców Realu Madryt okazał się szybszy od strzelca pierwszego gola w dzisiejszym meczu.
Zapewne Barcelona bez Jordiego Alby pokonałaby dziś Real Madryt. Z całą jednak pewnością Królewscy nie zostaliby aż tak zmiażdżeni. Przepraszamy, ale musimy napisać to legendarne zdanie… Lewy defensor Blaugrany był dziś perfekcyjny zarówno w ofensywie, jak i w defensywie!
fot. NewsPix