Reklama

Wszystko po staremu: Lechia wygrywa derby z Arką

redakcja

Autor:redakcja

27 października 2018, 21:09 • 3 min czytania 0 komentarzy

Tradycja została zachowana, Arka Gdynia jak zwykle dostała w łeb w derbach Trójmiasta. Można mówić, że pechowo, bo dopiero w jednej z ostatniej akcji, że gospodarze też nie rozgrywali wielkiego meczu, ale ogólnie była to porażka zasłużona. Lechia Gdańsk po raz piąty z rzędu górą w tym prestiżowym starciu.

Wszystko po staremu: Lechia wygrywa derby z Arką

Bardzo możliwe, że spotkanie potoczyłoby się zupełnie inaczej, gdyby Maciej Jankowski w 12. minucie nie znajdował się na spalonym po fatalnym błędzie Zlatana Alomerovicia. Bramkarz Lechii dostał piłkę po wyrzucie z autu i trafił nią w Aleksandyra Kolewa, dzięki czemu jego kolega mógł skierować futbolówkę do siatki. Sędzia Bartosz Frankowski w pierwszym odruchu gola uznał, ale powtórki jednoznacznie wykazały, że Jankowski w momencie nabicia Kolewa był przed linią piłki.

To był początek kuriozalnych scen. Gol dla gdańszczan padł, ponieważ Błażej Augustyn po dośrodkowaniu Filipa Mladenovicia (bardzo dobry występ) z rzutu rożnego zamiast głową trafił w piłkę plecami, co zupełnie zaskoczyło Pavelsa Steinborsa. Relacje na linii piłka-głowa Augustyna były tego dnia wyjątkowo napięte, bo niedługo potem we własnym polu karnym obrońca Lechii najpierw źle wybijał futbolówkę, ta długo spadała i wydawało się, że Augustyn spokojnie wyjaśni wszystko głową. Zamiast tego jednak dostał piłką w rękę. Sędzia Frankowski znów najpierw puścił grę, dopiero po chwili skorzystał z VAR-u. Tym razem skorzystała na tym Arka. Jedenastkę pewnie wykorzystał Michał Janota, co nie zmienia faktu, że mocno dziś rozczarował. Jakościowych zagrań miał jak na lekarstwo, jeśli nie tracił w danej akcji, to w najlepszym razie ją zwalniał.

No i to od bardzo niedokładnego przerzutu Janoty zaczęła się kontra, którą w bezmyślny sposób przerwał Tadeusz Socha, faulując Lukasa Haraslina. Oczywista żółta kartka, a że było to już drugie upomnienie dla Sochy, arkowcy od 65. minuty musieli zacząć radzić sobie w osłabieniu. Kompletnie wybiło ich to z rytmu, drugą połowę zaczęli dość odważnie, a po takim ciosie nastawili się już wyłącznie na defensywę.

Reklama

Socha wystąpił tylko dlatego, że kontuzji doznał Damian Zbozień. Jego brak okazał się wielkim osłabieniem, a na prawej stronie defensywy gości łącznie wystąpiło trzech zawodników. Po wykluczeniu Sochy kilkanaście minut na tej pozycji rozegrał cofnięty Jankowski, dopiero potem wprowadzony został Karol Danielak – nominalny lewy obrońca.

To właśnie Danielak przegrał decydującą główkę z rezerwowym Jakubem Arakiem, który po centrze Joao Nunesa zgrał piłkę do niepilnowanego Flavio Paixao, a ten po raz kolejny zdobył bramkę w derbach Trójmiasta. Piotr Stokowiec trafił ze zmianami, bo trochę jakości wniósł też Rafał Wolski. Artur Sobiech co prawda nie olśnił, ale do jednej dobrej sytuacji również doszedł i skupiał na sobie uwagę rywali.

Na trybunach 25 tysięcy kibiców, atmosfera przednia, szkoda tylko, że znów paru osobom odcięło prąd, gdy rzucały szklane butelki w kierunku piłkarzy Arki podchodzących do wykonywania rzutów rożnych. Ta kolejka to jakaś kibicowska czarna seria.

Lechia wykorzystała remis Jagiellonii z Legią i przynajmniej do następnej serii spotkań będzie liderem. Arka po czterech meczach bez przegranej znalazła swojego pogromcę. Jeśli Zagłębie Lubin w niedzielę co najmniej zremisuje, żółto-niebiescy wypadną z pierwszej ósemki.

[event_results 535603]

Fot. Wojciech Figurski/400mm.pl

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...