Reklama

Nagy znów zapomniał o piłce. Szkoda, bo potrafi w nią grać…

red6

Autor:red6

26 października 2018, 23:33 • 2 min czytania 0 komentarzy

Tak się jakoś przyjęło, że najpopularniejszym terminem, w którym wymyślamy i wdrażamy w życie postanowienia, jest koniec starego i początek nowego roku, ale odchodzenie od tego zwyczaju zabronione nie jest. W związku z tym proponujemy, by nad taką listą poważnie zastanowił się Dominik Nagy. By trochę ułatwić sprawę, przygotowaliśmy coś na start. 

Nagy znów zapomniał o piłce. Szkoda, bo potrafi w nią grać…

1. Wysłać kartkę z podziękowaniami do Mariusza Złotka. 
2. Poważnie zastanowić się nad swoim zachowaniem w stykowych momentach. 

Skąd ten pomysł? Ano stąd, że po dzisiejszym hicie ekstraklasy, w którym Legia mierzyła się z Jagiellonią, Węgier powinien być dzbanem, antybohaterem i gościem, z którym nawet koledzy z drużyny niechętnie przybijają piątki, bo pozbawił ich szans na korzystny wynik. W 32. minucie pomocnik warszawskiej ekipy obejrzał słuszną i zarazem kompletnie niepotrzebną żółtą kartkę za odrzucenie piłki po gwizdku arbitra i decyzji, z którą się nie zgadzał. Zdarza się? Owszem. Ale jeśli pięć minut później próbujesz w dość żenujący sposób wymusić rzut karny, to naszym zdaniem stawia cię to w jednym szeregu z ludźmi, którzy mają ewidentne problemy z myśleniem.

Żałujemy, że sędzia Złotek okazał się tak pobłażliwy, bo piłkarzowi uszło płazem odcięcie prądu, które powinno się wytykać palcami. Należała się Węgrowi ta kartka, co tu dużo gadać. A gdyby ją zobaczył, byłoby nie tylko sprawiedliwie, bo cała sytuacja miałaby też charakter edukacyjny – byłaby jasną przestrogą dla innych gorących głów i cwaniaków. Takim przypomnieniem, że należy się skupić na futbolu.

Reklama

Nasza propozycja – jakkolwiek to zabrzmi – wynika również z troski. Bo mówimy przecież o piłkarzu, który sporo potrafi i w tym sezonie w końcu w miarę regularnie zaczął to pokazywać na naszych boiskach. Już wydawało się, że kariery w Polsce nie zrobi, również – a może przede wszystkim – ze względów pozasportowych. Wrócił na wypożyczenie do kraju, w Legii nikt jakoś szczególnie nie czekał na moment, w którym dobiegnie ono końca, tymczasem facet wywalczył sobie pewny plac i w wielu meczach – choćby tydzień temu przeciwko Wiśle – dawał radę.

Przeciwko Jagiellonii, gdy cała piłkarska Polska zerkała, mógł potwierdzić przynależność do ligowej czołówki skrzydłowych. Tymczasem wolał marny teatrzyk. Chyba nie warto.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Polecane

Wszyscy następcy oraz kompani Stocha, Kubackiego i Żyły. Kiedy ktoś odpali na dobre?

Kacper Marciniak
0
Wszyscy następcy oraz kompani Stocha, Kubackiego i Żyły. Kiedy ktoś odpali na dobre?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...