Reklama

Bój się Barcelono! Derby Icardiego, siódma kolejna wygrana Interu

redakcja

Autor:redakcja

21 października 2018, 23:07 • 3 min czytania 37 komentarzy

Jeszcze w 91 minucie zapowiadało się, że ten mecz zostanie zapamiętany jako festiwal fauli i zablokowanych strzałów. Ale kilkadziesiąt sekund później scenę skradł Icardi, podtrzymując znakomitą passę Interu, który wygrał siódmy kolejny mecz.

Bój się Barcelono! Derby Icardiego, siódma kolejna wygrana Interu

Kunszt Icardiego należy docenić tym bardziej, że wrzutka Vecino – sprawdzaliśmy to dokładnie – była na podwórkową pałę. Nie spojrzał przed zagraniem, ot, laga na bałagan, zupełnie w takim momencie nawet zrozumiała.

Ale to była laga na idealnej wysokości, o idealnej szybkości, dokładnie taka, żeby spryt i determinacja kapitana nerazzurrich mogły zrobić różnicę.

Prawda jest taka, że Inter od pierwszych minut był aktywniejszy, mobilniejszy, konkretniejszy zarówno na własnej połowie, jak i na połowie rywala. Najwięcej ochoty do gry miał bez dwóch zdań późniejszy bohater. 11 minuta – dobra wrzutka Brozovicia, którą przecina Vecino. Futbolówka trafia do Icardiego, a ten z bliska trafia do siatki. Dopiero VAR pomógł wyłapać, że był tutaj spalony (zdecydował tknięcie piłki czubkiem głowy przez Vecino). Pięć minut później zabrakło pół kroku, by przeciął płaskie dogranie i otworzył wynik.

Szarpał, nieustannie dawał sygnał do ataku, co szczególnie w pierwszej połowie przekładało się na konkretne sytuacje, bo przecież gola do szatni mógł strzelić Vecino, a wcześniej De Vrij uderzył z woleja w słupek. Milan mimo aktywności Kessiego czy Suso musiał się cieszyć, że dowiózł do przerwy bezbramkowy wynik. Choć prawda, że być może najlepszy w tej fazie gry był… VAR, który pomógł również dostrzec minimalnego spalonego przy bramce Musacchio.

Reklama

Druga połowa to już boiskowe szachy, a może i warcaby, w dodatku takie, podczas których rywale tłuką się tablicą przez łeb. Ostrej gry nie brakowało, a przecież i w pierwszej połowie po ostrym wejściu Biglii kontuzji doznał Nainggolan, który ma z głowy mecz z Barceloną. Jedni i drudzy nie przebierali w środkach: symboliczna sytuacja z 74 minuty, gdy Milan wychodził z kontrą trzech na trzech, a Politano bezpardonowo zatrzymał akcję faulem taktycznym.

Z drugiej strony obrońcy i bramkarze zazwyczaj nawet nie dopuszczali do strzału – to Donnarumma pokazywał, że zasięg ma porządny i uprzedzał główkę, to ktoś zawsze zdążył rzucić się pod nogi. Zmęczenie dawało o sobie znać do tego stopnia, że zaczęły się pojawiać ekstraklasowe akcenty. Asamoah nie potrafił przyjąć lekko podanej piłki i ta wyszła w aut, naciskany Biglia tak przestraszył się pressingu, że mało nie załadował Donnarummie gola. Mecz w drugiej połowie wyraźnie się wyrównał, a takie wyrównane mecze, toczące się głównie w środku pola, często rozstrzyga błysk gwiazdy. Tak zrobił też Icardi, idealnie czytając sytuację w ostatnich sekundach, wyprzedając golkipera Milanu i obu stoperów.

Inter, choć stracił Nainggolana, zyskał duży kop energii przed arcyciekawym wyjazdem na Camp Nou. Dla Milanu to gorzka pigułka, która oddala wymarzoną strefę Champions League. A przecież Milan miał jej w tym sezonie nie gonić, tylko w czwórce się bronić.

INTER MEDIOLAN – AC MILAN 1:0

Icardi 92

 

Reklama

 

 

Fot. FotoSports

Najnowsze

Weszło

Komentarze

37 komentarzy

Loading...