Reklama

Tunezja: plaża, słońce i… największa tenisowa sensacja tygodnia

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

20 października 2018, 17:55 • 4 min czytania 1 komentarz

Tydzień temu przyleciała do Moskwy bez wielkich nadziei. Ot, kolejny turniej, w którym trzeba powalczyć w eliminacjach, przy odrobinie szczęścia przejść rundę, albo dwie. Dziś Ons Jabeur była o kilka piłek od wygrania Pucharu Kremla, przegrała po niesamowitym finale z murowaną faworytką gospodarzy. Radzimy zapamiętać tę dziewczynę, bo zdecydowanie potrafi zaskakiwać.

Tunezja: plaża, słońce i… największa tenisowa sensacja tygodnia

No dobra, piszemy o sporcie, oglądamy setki meczów, walk, turniejów i innych zawodów. Tenis jest jednym z topowych sportów, sezon trwa od stycznia do listopada i przyznajemy bez bicia: czasem ratuje nam skórę, kiedy w innych sportach nie dzieje się nic ciekawszego. Słowem: śledzimy to, co dzieje się w rozgrywkach ATP i WTA. A jednak, z ręką na sercu musimy przyznać: o Ons Jabeur po raz pierwszy usłyszeliśmy chwilę temu.

I to nawet nie w Moskwie, gdzie 24-letnia Tunezyjka zagrała turniej życia. Wcześniej – dokładnie trzy tygodnie temu. Wtedy Jabeur przeszła kwalifikacje w Pekinie, a w pierwszej rundzie mierzyła się z liderką światowego rankingu Simoną Halep. Zamiast szybkiego lania, było jednak 6:1 w pierwszym secie. Rumunka do drugiej partii już nie wyszła, skarżąc się na kontuzję pleców. Ściemy w tym nie było, uraz okazał się na tyle poważny, że Halep musiała zrezygnować nawet z udziału w turnieju Masters. Tak czy inaczej, zakończony kontuzją mecz w Pekinie był pierwszym momentem, kiedy większość kibiców w ogóle zdała sobie sprawę, że w Tunezji także gra się w tenisa.

Ons Jabeur do turnieju w Moskwie przystępowała jako setna zawodniczka rankingu. W okolicach tej pozycji buja się zresztą od dłuższego czasu. W zawodowym tenisie oznacza to jedno – konieczność gry w eliminacjach. Reguły są brutalne: lecisz często przez pół świata, do obcego kraju, grasz jeden, dwa mecze i możesz się pakować. Ani poważnych punktów rankingowych, ani poważnych pieniędzy zarobić się tam nie da. To wszystko zaczyna się dopiero w turnieju głównym.

Sezon 2018 w wykonaniu Jabeur: najpierw 5 porażek z rzędu w pierwszych meczach, potem jedno wygrane spotkanie w kwalifikacjach w Dubaju (porażka w 2. rundzie), dalej 1. runda eliminacji w Indian Wells, 1. w Miami, porażka w 1. meczu w Charleston… Cieniutko. Tunezyjka postanowiła wtedy wrócić na chwilę do cyklu ITF. W Indian Harbour Beach dotarła do ćwierćfinału, w Cagnes-sur-mer – do półfinału, a w Manchesterze wygrała cały turniej. W międzyczasie zaliczyła 2. rundę Wimbledonu, potem przeszła eliminacje US Open, przebiła się także do wspomnianego turnieju w Pekinie, a tydzień później także w Hong Kongu. Wreszcie, bez wielkich oczekiwań, zameldowała się w Moskwie.

Reklama

A tam zaczęły dziać się cuda, jakich w jej karierze nie było. W kwalifikacjach najpierw było 1:6 z Fanny Stollar (#129 WTA), ale potem Tunezyjka wygrała dwa kolejne sety. 1:6 było także w pierwszej partii kolejnego meczu, z Harriet Dart (#170), który Jabeur wygrała dopiero po tie-breaku w ostatnim secie. Do awansu do turnieju głównego potrzebowała jeszcze wygranej z Valentiną Grammatikopoulou (tak, to prawdziwe nazwisko, Greczynka jest 171. na liście WTA).

No, a potem już poszło. Jekaterina Makarowa (#61) – 6:1, 6:2! Sloane Stevens (ósma w rankingu) 6:3, 6:2! Anett Kontaveit (#21) 7:5, 6:1! Anastazja Sewastowa (#12) 6:3, 3:6, 6:3. I w ten sposób stała bywalczyni kwalifikacji nagle, po raz pierwszy w karierze, zameldowała się w finale turnieju WTA. W dodatku – naprawdę dużego turnieju, z bardzo mocną obsadą.

W finale przy decydujących piłkach trochę zabrakło jej doświadczenia. Przy prowadzeniu 6:2, 4:1 wydawało się, że nic jej nie odbierze sensacyjnego tytułu. Jej rywalka, 14. na liście WTA Daria Kasatkina, sama już nie wierzyła w zwycięstwo. Wtedy do akcji wkroczył trener Rosjanki, który zaprezentował mowę motywacyjną co najmniej w stylu Jerzego Engela. – Jeśli wydaje ci się, że ten mecz już jest przegrany, to mogę sobie szukać nowej roboty. A ja lubię moją robotę. Wracaj więc na kort i wygraj to! – apelował do swojej podopiecznej. No i cóż, trener nie będzie musiał szukać nowej posady. Kasatkina wyszarpała drugiego seta w tie-breaku, a w trzecim wykończyła ledwie żywą ze zmęczenia Tunezyjkę. Jabeur z kortu schodziła ze łzami w oczach, czując, jak blisko była życiowa szansa.

Tak, czy inaczej, za nią najlepszy tydzień w karierze. Za osiągnięcie finału zarobiła 80 tysięcy dolarów i 305 punktów rankingowych. Nie wiemy, co zrobi z kasą, ale punkty zapewnią jej skok z setnego w okolice 60. miejsca na liście najlepszych tenisistek świata. Jeśli do teraz panna Jabeur była dla was kompletnie anonimowa, to dziś musicie sobie zdać sprawę, że w rankingu jest wyżej niż jakakolwiek Polka, niestety włącznie z Agnieszką Radwańską (około 80. miejsca w poniedziałkowym notowaniu). Aha, i po moskiewskim wyczynie Tunezyjka na dobre może zapomnieć o konieczności gry w kwalifikacjach…

Najnowsze

Ekstraklasa

Prezes Śląska liczy na wsparcie. “Chciałbym, żeby miasto jak najwięcej dołożyło”

Michał Kołkowski
11
Prezes Śląska liczy na wsparcie. “Chciałbym, żeby miasto jak najwięcej dołożyło”
Polecane

“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Błażej Gołębiewski
7
“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Inne sporty

Komentarze

1 komentarz

Loading...