Zagłębie Sosnowiec w ostatnim czasie nie przeżywa najlepszych momentów w historii klubu. Można nawet uznać, że klub z Sosnowca jest obecnie największym siedliskiem problemów w całej Ekstraklasie. Przede wszystkim beniaminek jest strasznie nieporadny w defensywie, przez co osiadł na niemal samym dnie tabeli. Na dodatek kilka dni temu stracił jednego z najważniejszych zawodników na długie miesiące, a jakby tego było mało trener podał się do dymisji. Wychodzi więc na to, że człowiek, który wywalczył awans z Zagłębiem w zeszłym sezonie, stracił wiarę w tych chłopaków.
Oczywiście światełka w tunelu nie należy również szukać w aspektach finansowych. Sosnowiczanie nie są ligowym oligarchą i na gotówkowe transfery dobrych piłkarzy raczej nie mogą sobie pozwolić. Nie lepiej wygląda sytuacja ze stadionem, bo na tym piłkarze Zagłębia będą mogli zagrać za około trzy lata.
Zacznijmy od stadionu, a raczej obiektu, który arenę dla zawodowych piłkarzy jedynie przypomina.
Cóż, nie będziemy owijać w bawełnę, ten “stadion” jest dramatyczny, jak gra defensywna Zagłębia Sosnowiec w tym sezonie. Na szczęście w drodze jest budowa Zagłębiowskiego Parku Sportowego, o której mówi się w Sosnowcu już od dawna. Kompleks ma kosztować około 200 milionów złotych, a będzie w nim mieścił się stadion piłkarski, stadion zimowy oraz hala sportowa. Obiekt dla piłkarzy ma pomieścić 12 000 kibiców, czyli będzie całkiem optymalnie i przede wszystkim nowocześnie. Tyle z przyjemności, a teraz przejdźmy konkretów. Żadną tajemnicą nie jest, że tego typu inwestycje powstają w Polsce latami. Jak będzie w tym przypadku okaże się w dalekiej przyszłości, ale my tak długo czekać nie chcemy, dlatego przekręciliśmy do Jacek Gaima, prezesa Zagłębiowskiego Parku Sportowego, by powiedział nam jak wygląda sytuacja na dziś: – Na pewno w tym roku będzie ogłoszony przetarg. Wszyscy wiemy jakie są procedury przetargowe, więc trochę czasu może potrwać. Oczywiście ogłasza się konkretne daty przy tego typu projektach, ale potencjalni wykonawcy zadają pytania na dzień przed końcem terminu i temat trochę się wtedy wydłuża. Zakładam jednak, że późną wiosną mamy szansę wbić pierwszą przysłowiową łopatę.
– Budowa całego kompleksu potrwa od 2,5 do 3 lat. Mowa tutaj o całości, czyli zbudowaniu budynków, zagospodarowaniu terenów i wyposażeniu – dodaje osoba odpowiedzialna za budowę sportowego kompleksu w Sosnowcu.
Trzymamy za słowo i kibicujemy, by faktycznie za trzy lata piłkarze Zagłębia kopali na nowym obiekcie. Trudno jednak powiedzieć, w której lidze wtedy będą, bo obecnie mają spore problemy sportowe. Oczywiście mierna gra i roszady na ławce trenerskiej nie powodują euforii w Sosnowcu, o czym opowiedział nam lokalny dziennikarz, Mateusz Załęski z portalu “Twoje Zagłębie”: – Nastroje w Sosnowcu są różne. Wszystko zależy od środowiska. Część osób jest zadowolona ze zmian, a inni zaczynają się buntować. Oczywiście po środku znajdą się również ci ludzie, którym zmiany są obojętne. Mnie natomiast dziwią niektóre decyzje, ale póki co wszystkie podejmowane przez prezesa sprawdzały się doskonale. Dawał szansę mniej doświadczonym trenerom i nikt nie narzekał, bo były wyniki. Awansowaliśmy do Ekstraklasy już w trzecim sezonie. Mam wrażenie, że teraz w Sosnowcu wszyscy wierzą, że się utrzymamy.
Szczerze mówiąc każda zmiana w Zagłębiu wydaję się być pozytywna. W końcu gorzej już raczej nie będzie, a może wreszcie coś zaskoczy? Gdyby być bardzo surowym, należałoby uznać, że w grze drużyny z Sosnowca nie przekonuje nas w tym sezonie kompletnie nic. Jeśli jednak spojrzymy na ich sytuację nieco łagodniej, to – przynajmniej do tej pory – ofensywę mieli całkiem znośną. Wiadomo, całkiem znośną, jak na realia naszej Ekstraklasy. Przede wszystkim akcje ofensywne beniaminka nakręca tercet Wrzesiński-Pawłowski-Sanogo, a ich uzupełnieniem był Tomasz Nowak, który niestety najbliższe miesiące spędzi w gabinetach lekarskich, a nie na murawie. Żeby nie być gołosłownym, rzućmy okiem na statystyki pomocników i napastników w tym sezonie.
Generalnie bryndza, ale nie da się ukryć, że Nowak był w tym sezonie jednym z najlepszych zawodników swojej drużyny. Zagłębie straciło więc przynajmniej na pół roku gościa, który dawał dużo dobrego na boisku, ale także w szatni. Na dodatek 32-latek bardzo racjonalnie podchodził do problemów, bo jego wypowiedź po meczu z Lechią Gdańsk szczególnie przypadła nam do gustu. Wreszcie trafił się piłkarz, który nie szukał wymówek, a faktycznie mówił jak jest. Podejrzewamy, że w szatni zachowuje się podobnie.
Tym bardziej szkoda, że akurat teraz Nowak na treningu musiał zerwać więzadła krzyżowe. Jedynym pocieszeniem w tej pechowej historii jest jednak to, że kapitan Zagłębia nie podłamał się swoją pierwszą poważną kontuzję, o czym opowiedział nam w krótkiej rozmowie.
Jak samopoczucie?
Całkiem dobrze. Jestem właśnie po zabiegu i małymi kroczkami wracam do zdrowia. Oczywiście w pierwszej chwili byłem trochę przerażony, bo nigdy wcześniej nie miałem tak poważnej kontuzji. Dostałem jednak wsparcie od rodziny, kolegów z szatni i teraz jestem dobrej myśli.
Naszym zdaniem był pan jednym z najlepszych zawodników w Zagłębiu Sosnowiec. Kto może pana zastąpić?
Cieszę się, że tak wypadłem w waszych ocenach, ale pamiętajmy, że drużyna w tym sezonie nie gra najlepiej. Mówiłem już o tym po meczu z Lechią Gdańsk, iż mamy wiele do poprawy. Mam nadzieję, że wreszcie zaskoczymy, a liderem będzie Sebastian Milewski, w którego zawsze wierzyłem. Zresztą już nie raz mówiłem o tym chłopaku. Myślę, że w najbliższym czasie może być bardzo ważną postacią w naszej drużynie.
Sebastian Milewski mimo wszystko grał jednak sporo. Bardziej chodziło nam o piłkarza, który wskoczy w wolne miejsce. Chyba Dejan Vokić wydaje się najbardziej realną opcją?
Trudno powiedzieć, bo zmienił się trener, który na pewno będzie miał swoją koncepcję. Zapewne dopiero po kilku spotkaniach wyklaruje się pierwszy skład, bo nowy szkoleniowiec musi nas poznać. Nowe rozdanie zawsze jest szansą dla zawodników, którzy w ostatnim czasie dostawali mniej szans.
Mówi pan, że na boisku Milewski może wskoczyć w buty lidera, ale w szatni już raczej ktoś inny będzie musiał przejąć pałeczkę po Nowaku.
Co prawda jestem kontuzjowany i nie będę mógł pomóc na boisku, ale w szatni będę cały czas. Tak więc tutaj wakatu nie ma (śmiech).
Był pan zaskoczony dymisją trenera Dariusza Dudka?
Jak zespół nie osiąga najlepszych wyników, często kończy się zwolnieniem szkoleniowca. Choć na pewno był lekki szok, bo podobno trener sam zrezygnował z pracy.
Wychodzi na to, że trener już nie wierzył w utrzymanie. Pan uważa, że obecny skład może utrzymać Zagłębie w Ekstraklasie?
Oczywiście. Co prawda nie gramy najlepiej, ale jeśli zaczniemy pracować ciężej, przyjdą odpowiednie efekty. Cały czas powtarzam, że wierzę w ten zespół. Warunek jest tylko taki, że na każdym treningu i meczu musimy dawać z siebie maksimum i jeszcze więcej. Tak więc uważam, że spokojnie możemy utrzymać się na najwyższym poziomie.
Bez transferów?
Transfery są potrzebne zawsze, ale nie podchodziłbym do tego tak, że teraz zimą musimy kupować. Trzeba pamiętać, że Zagłębie Sosnowiec nie jest najbogatszym klubem w lidze i nie stać nas na piłkarzy, którzy na pewno zagwarantują jakość. Nie mamy odpowiednich środków, by wydawać po pół miliona euro na piłkarza. Nie jestem zwolennikiem kupowania wielu zawodników, po których nie wiadomo czego się spodziewać. Trzeba do tego podchodzić bardzo racjonalnie, żeby nie skończyć z zawodnikami kompletnie nieprzydatnymi.
***
Lekiem na całe zło ma być nowy trener, czyli Valdas Ivanauskas. Wybór dość niespodziewany, bo wydawało się w pewnym momencie, że drużynę przejmie Tomasz Kaczmarek. Jak powiedział nam prezes Zagłębia Sosnowiec, Marcin Jaroszewski, polski szkoleniowiec był bliski podpisania umowy, ale ostatecznie wycofał się na końcu negocjacji: – Wydaje mi się, że Tomasz Kaczmarek po wizycie u nas i rozmowie ze mną doszedł do wniosku, że nie podoła zadaniu. Co prawda od jego menadżera mieliśmy informację, że wyraził zgodę, ale pozostała jeszcze kwestia rozmowy z żoną. Trener zadzwonił do mnie popołudniu, że był bliski podpisania kontraktu, ale jednak się nie zdecydował. Twierdził, że na decyzję nie miała wpływu żona. Później już nie naciskałem, by dowiedzieć się jaki był konkretny powód odmowy.
Skąd więc pomysł na litewskiego szkoleniowca? Odpowiada nam prezes Jaroszewski: – Cały czas mieliśmy kontakt z Valdasem. Po tym jak odmówił Kaczmarek skierowaliśmy się mocno w jego stronę. Dlaczego postawiliśmy na Litwina? Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że do tej pory promowaliśmy początkujących trenerów. Realia Ekstraklasy okazały się jednak bardzo surowe. Awans sprawił nam wiele radości, ale też trochę nas uśpił, jeśli chodzi o przygotowanie mentalne. I nie myślę tylko o piłkarzach, ale o sztabie i generalnie całym klubie.
– Zderzenie z Ekstraklasą pokazało nam, że już nie ma miejsca na błędy, promocję zawodników, czy czekanie na punkty. Wszystko dzieje się tu i teraz, a na dodatek nikt nie ma nad nami litości. Chodzi mi o przeciwników, otoczenie i media, które krytycznie, ale również realnie podchodziły do sprawy. Piłkarze wszędzie słyszeli, że nie dają rady, dlatego to pękło. Właśnie z tego powodu był nam potrzebny ktoś, kto miał bogatą karierę piłkarską w Europie. Jeśli Valdas długo był podstawowym zawodnikiem Felixa Magatha, oznacza to, że musiał mieć charakter – dodał Jaroszewski.
Jasne, charakteru Litwinowi odmówić nie można, ale trzeba również zaznaczyć, że bywa porywczy. Zwiedził sporo świata, ale przy okazji wszedł w konflikt z kilkoma osobami. Więcej o jego życiorysie pisaliśmy kilka dni temu [KLIK]. Włodarze Zagłębia uważają jednak, że obecnie Valdas Ivanauskas jest dla nich najlepszą opcją. – Przede wszystkim wiemy jak trener pracuje od strony merytorycznej i piłkarskiej. Mamy w drużynie wielu obcokrajowców, a co za tym idzie różne charaktery, dlatego sztuką jest stworzyć zespół. My nadal uważamy, że pojedynczo nasi piłkarze dają radę, ale nie potrafią stworzyć dobrej drużyny. Nasz nowy trener pracował w różnych miejscach na świecie i radził sobie z wieloma problemami, dlatego wierzymy, że jest w stanie poradzić sobie z naszą Wieżą Babel. Tym bardziej że włada wieloma językami, dzięki którym będzie mógł bezpośrednio porozumieć się z piłkarzami. Natomiast po polsku wszystko rozumie, a jak się skupi potrafi również coś powiedzieć… Poza tym Robertas Poskus (asystent trenera) dobrze mówi w naszym ojczystym języku – powiedział nam prezes Zagłębia Sosnowiec.
Bez wątpienia przed Valdasem Ivanauskasem sporo pracy, ale w pierwszej kolejności powinien zająć się poprawą gry defensywnej.
Powiedzieć, że jest fatalnie, to nic nie powiedzieć. Prezes Jaroszewski uważa jednak, że problem jest bardziej złożony: – Myślę, że problem nie leży tylko w kwestii obrońców. Nasi defensorzy w innych drużynach dobrze bronili. Moim zdaniem problemem jest ustawienie i gra w defensywie całego zespołu. Sami się zastanawiamy dlaczego nie rozwijają się Milewski, Rzonca… Czemu wielu zawodników nie jest w stanie pokazać pełni możliwości. Nie twierdzimy, że wina jest tylko po ich stronie, ale mowa o zawodowcach, więc jeśli czegoś im brakuje, to sami powinni mieć tego świadomość.
– Od pewnego momentu piłkarze nie robią postępów, dlatego głęboko sięgnęliśmy do swojego sumienia. To dotyczy również Mularczyka, który poszedł do Bełchatowa na wypożyczenie i strzela tam bramki. Co prawda mowa tylko o II lidze, ale proces promocji rozwoju sportowego jest w tym momencie u nas zatrzymany. To nie świadczy jednak o tym, że nie wyciągamy wniosków i nie dostrzegamy błędów. Oczywiście wina jest po naszej stronie, dlatego na dzisiaj podjęliśmy takie decyzje – zakończył Jaroszewski.
Przebudzenie Milewskiego i Rzoncy na pewno byłoby na plus, ale wydaje się, że bez odpowiednich transferów zimowych Zagłębie nie będzie w stanie utrzymać się w Ekstraklasie. – Wszystko będzie zależało od decyzji trenera i pionu sportowego. Podejrzewam, że bez wzmocnień na trzech albo czterech pozycjach się nie obejdzie. Choć trener może mieć inne zdanie w tym temacie. Pamiętajmy również, że do przerwy zimowej pozostało wiele spotkań do rozegrania. W I lidze na pięć albo sześć kolejek przed końcem nie przypuszczaliśmy, że awansujemy. Wydawało się, że niektórzy chłopcy są już straceni, a tutaj nagle potrafili stworzyć świetny kolektyw i przebojem weszliśmy do Ekstraklasy – komentuje sprawę transferów Jaroszewski.
***
Oczywiście nie omieszkaliśmy również zapytać prezesa o kwestie pozaboiskowe, o których często mówiło się w kontekście Zagłębia Sosnowiec w ostatnim czasie.
Wierzy pan nadal w tych chłopaków?
Na prawej obronie mamy faceta, który rozegrał 50 spotkań na poziomie I oraz II Bundesligi. Gdyby zagrał raz albo dwa, moglibyśmy mówić o przypadku. W środku mamy zawodników z przeszłością w reprezentacji Polski i to nie są piłkarze, którzy mają 35 albo 37 lat. Jak ma się dziś w sporcie 31 albo 32 lata, to można jeszcze pograć dwa lata na solidnym poziomie. Rzecz jasna, jeśli odpowiednio się człowiek prowadzi i trenuje.
Mamy również Milewskiego, który był kapitanem w reprezentacji młodzieżowej. Jest Szymek Pawłowski, Tomek Nowak, Żarko Udovicić, Vamara Sanogo czy Konrad Wrzesiński, który jest pożądany przez niektóre kluby Ekstraklasy. W młodzieżówce wszystkie mecze w Słowenii gra Dejan Vokić, który nie dostał jeszcze szansy. Tak naprawdę szansy nie dostał również Mello, który jest zawodnikiem środka pola, a próbowany był na lewej stronie. Taka roszada miała się nijak do tego, jak on potrafi grać na swojej nominalnej pozycji. Na miłość boską, to nie są ludzie, którzy są do spadku.
W ostatnim czasie nie mieliście najlepszej passy także poza boiskiem.
Jak jest źle tworzy się rada puchaczy wokół klubu. Zaczyna się gra różnych wpływów i interesów. Przecież nie jest tajemnicą, że zamieszanie z trenerami wywołane było przez – moim zdaniem – część środowisk związanych z agencjami menadżerskimi. One nawet w naszym imieniu – o czym dowiedzieliśmy już później – oferowały pracę trenerom. Albo twierdziły, że potrafią zablokować danemu szkoleniowcowi pracę w naszym klubie. Dla mnie takie sytuacje są absurdalne, bo wiadomo, że później w interesie takich osób jest to, by „ich trener” wprowadzał zawodników z ich stajni. Włączone są w to również media, na które się wpływa. Przykładowo pan promuje daną osobę, a w zamian dostaje informacje od menadżera.
Następnie zaczyna się dziwna gra, bo w Internecie była nagonka na niektóre osoby z klubu, które blokują pewne rzeczy, żeby nie monopolizować rynku. My nie chcemy sytuacji, w której jeden menadżer będzie w stanie rozwalić nam drużynę. Dywersyfikujemy informacje, żeby nie było tego zbyt dużo. Mam jednak czasami wrażenie, ze ktoś specjalnie daje przecieki, by wywołać chaos. Ludzie mniej świadomi podchwytują to i rośnie fala hejtu. Szczerze mówiąc nie miałem pojęcia, że działa się na tak brutalnych i bezwzględnych zasadach. Myślę jednak, że jesteśmy w stanie od wewnątrz obronić się przed tym. Sam nie mam z tym problemu, bo posiadam grubą skórę, ale są osoby w klubie, czyli młodzi piłkarze i niektórzy kibice, którzy zadają sobie pytanie: „Czy jest sens?”. Po prostu nie rozumieją tego mechanizmu.
Mówi pan o konkretnych przykładach?
Wypuszczanych jest kilka fałszywych informacji i wtedy ten hejt zaczyna żyć własnym życiem. Dobrym przykładem są „nowiny”, w których podawano, że doszło do rękoczynów między trenerem a dyrektorem sportowym w Gdańsku. Albo że drużyna piła w Gdańsku. Byłem na miejscu i na miłość boską takie rzeczy się nie działy. Jak byliśmy w Głogowie i takie sytuacje faktycznie miały miejsce, powiedzieliśmy o tym. Dochodzimy do jakiegoś absurdu… Nawet ciężko się do tego odnieść, bo to nie ma sensu. Gdybyśmy mieli zatrzymywać się przy każdym kundlu, który szczeka, to byśmy nigdzie nie doszli.
Zweryfikujmy więc kwestię trenerów. Był temat Grzegorza Nicińskiego?
Z Grzegorzem Nicińskim był głębszy rekonesans i to jest prawda. Trener był jednak lojalny wobec pracodawcy i temat się urwał. Nie było natomiast tematu trenerów Marka Zuba, Roberta Podolińskiego, Dariusza Wdowczyka, Leszka Ojrzyńskiego i Macieja Bartoszka. Nikt z klubu nie dzwonił do nich w sprawie pracy. Jeśli jednak dostali taki telefon, to ktoś kłamał, że jest od nas.
Ewentualny spadek będzie dla was dramatem?
Zagłębie Sosnowiec jest klubem, który ma 110 lat. Różnie historycy do tego podchodzą, ale tradycje piłki nożnej w Sosnowcu trwają grubo ponad sto lat. Wydawało się, że na początku lat 90. nasz klub zniknie z piłkarskiej mapy Polski. Nawet ktoś ogłosił likwidację Zagłębia, ale siłą woli wspaniałych kibiców – którzy liczbą kilku tysięcy jeździli na rozgrywki V albo IV ligi – udowodniliśmy, że ten klub jest nieśmiertelny.
Wiele klubów mogłoby nie przeżyć spadku do niższej ligi. My jednak jesteśmy po takich doświadczeniach, że znamy swoją siłę. Czy to w Ekstraklasie, czy I lidzie, a nawet – odpukać – w niższej lidze, Zagłębie będzie istniało zawsze. Ten klub poradzi sobie w każdej sytuacj, bo kocha go wiele osób. Nie mówmy jednak o tym, bo rzeczywistość jest taka, że w ostatnich pięciu latach mocno się rozwinęliśmy. Zrobiliśmy dwa awanse i półfinał Pucharu Polski. Dokonaliśmy dwóch największych transferów, jeśli chodzi o kwoty, w historii klubu. Nie robiliśmy tego po to, by się teraz poddawać. Także bądźcie o nas spokojni.
Cały wywiad z prezesem Marcinem Jaroszewskim opublikowaliśmy wczoraj [KLIK].
***
Nie zazdrościmy liczby problemów kibicom z Sosnowca, ale pocieszenia mogą szukać na pewno w tym, że klub reaguje. A co najważniejsze, działania prezesa Jaroszewskiego wyglądają na racjonalne i przemyślane. Choć gwarancji sukcesu nie ma, bo przecież Ekstraklasa już nie raz udowodniła, że wiele z logiką wspólnego nie ma.
Bartosz Burzyński
Fot. NewsPix