W sezonie 16/17 do Konstantina Vassiljeva zwracano się per „cesarz”, tak czarował na ekstraklasowych boiskach, ładując dla Jagiellonii 13 goli i dorzucając 13 asyst. Mówiło się o jego transferze zagranicznym, ale ostatecznie pomocnik skończył w Piaście, gdzie oczekiwano od niego wiele i gdzie ostatecznie przepadł, kończąc w rezerwach, grających na poziomie okręgówki. – Czy warto oceniać piłkarza po jednym sezonie? Według mnie to jest dziwne. Nie ma sensu grać 15 lat w piłkę, jeśli po jednym słabszym roku może zapaść taka decyzja – mówi Estończyk w rozmowie z nami. Zapraszamy.

Z kim gra teraz Piast II Gliwice?
Z Jednością Przyszowice. Mieliśmy grać z Sośnicą, ale przesunęli nam to spotkanie na listopad.
Zgadza się. Trudno jest zmotywować się na grę w rezerwach?
Większych problemów nie mam, bo wiem, że muszę być przygotowany w sytuacji, gdy może się pojawić powołanie do kadry. To motywuje mnie najbardziej. Martwiłem się, że stracę miejsce w reprezentacji, ale we wrześniu rozmawiałem z selekcjonerem, by dał mi szansę i zobaczył, w jakiej jestem formie. Było trochę przypadku, zawodnicy wypadali przez kontuzje, udało mi się zagrać dwa mecze i okazało się, że nie wyglądam tak źle.
Co się z panem stało, że po sezonie 16/17 zagrał pan koszmarny sezon 17/18?
Czy warto oceniać piłkarza po jednym sezonie? Według mnie to jest dziwne. Nie ma sensu grać 15 lat w piłkę, jeśli po jednym słabszym roku może zapaść taka decyzja.
Czyli czuje pan, że za szybko został skreślony?
Można dyskutować. Tak zadecydowali ludzie, którzy rządzą klubem. Ja już nie mam wpływu na tę sytuację.
Rozmawiał pan o tej decyzji z trenerem Fornalikiem?
Nie. Nie tłumaczył tej decyzji w ogóle. Przekazali mi tę decyzję wiceprezes i dyrektor.
A teraz ma pan kontakt z Fornalikiem?
Nie.
Nie widzi pan więc szansy na powrót do pierwszego zespołu?
Ja jestem zawsze przygotowany, ale to nie ode mnie zależy.
No, ale jak będzie pan bardzo dobrze grał w rezerwach, to może jednak pan wróci…?
Jestem dobrze przygotowany. Jestem cały czas w treningu, dodatkowo trenuję też indywidualnie. Jednak powrót do pierwszego zespołu nie zależy ode mnie.
A od kogo?
Od trenera Fornalika. Ciężko mi jednak wierzyć w taką szansę. Nie wiem, co mogłoby się wydarzyć, bym tę szansę dostał.
Dużo się mówiło, że odejdzie pan za granicę po Jagiellonii, jak to się stało, że skończył pan w Gliwicach?
Więcej było spekulacji niż propozycji, tych nie miałem aż tak dużo. Zdecydowałem się na Piasta, bo dali mi trzyletnią umowę – bardzo dobrą i stabilną dla mnie oraz rodziny. Wiedziałem też, gdzie jadę, znałem to miejsce i nie było problemu z przeprowadzką.
To nie lepiej było już zostać w Białymstoku?
Nie dogadaliśmy się z Jagiellonią. Piast zaoferował mi lepsze warunki, szczególnie jeśli chodzi o długość kontraktu, bo jeśli mowa o wysokości, to dużej różnicy nie ma. Jagiellonia proponowała mi najpierw umowę na trzy lata, było blisko końca rozmów, ale potem klub zdecydował się zmniejszyć ofertę na dwa lata i nie dogadaliśmy się.
Może zwrócili uwagę, że o ile rundę zasadniczą w sezonie 16/17 miał pan świetną, o tyle w fazie mistrzowskiej nie dał pan ani gola, ani asysty?
Powodem tego była kontuzja, po której wróciłem do gry bardzo szybko. Tak czasami jest. Klub zdecydował, jak zdecydował, ja nie mam żadnych pretensji. Mogli się rozmyślić.
Czuje pan, że zawiódł oczekiwania w Piaście?
Nie jestem zadowolony z sezonu 17/18, ale przecież na nim życie i gra się nie kończy. Biorę na siebie odpowiedzialność za poprzednie rozgrywki, to jednak nie znaczy, że po takim słabszym okresie miałbym skończyć karierę.
Gdyby wrócił pan dziś do pierwszego zespołu, dawałby mu pan dużo?
A dlaczego nie? Na poziomie kadry zagrałem cztery całe mecze w dwa miesiące, więc mam w sobie siłę.
Tylko pytanie: czy pan jest taki mocny, czy reprezentacja Estonii taka słaba, skoro powołuje piłkarza z okręgówki?
Gdyby pan spróbował zagrać na poziomie kadry 90 minut, to by pan wiedział. Nie sądzę, że poziom polskiej ligi jest większy niż mecze międzynarodowe.
Rozumiem, że chce pan rozwiązać kontrakt z Piastem?
Powinno się to stać na odpowiednich warunkach. Niestety w letnim okienku nie udało się dogadać. W najlepszym wariancie chciałbym odpracować ten kontrakt do końca, grając w pierwszym zespole.
Z tego, co mówił pana menadżer, chciałby pan otrzymać część pieniądzy od Piasta z góry i wówczas ten kontrakt rozwiązać.
Na pewno tak. To była decyzja Piasta o tym, że podpisano ze mną umowę, obie strony dogadały się na określone warunki. Dlatego tu przyszedłem. Myślę więc, że zasługuję na jakąś rekompensatę, jeśli mam pakować walizki i zawozić rodzinę znów do innego miasta.
Chciałby pan pieniądze za rok z góry, za pół?
Zostawię to dla siebie, ale uważam, że latem zaproponowałem klubowi normalne warunki, spokojnie do zaakceptowania.
Miał pan latem propozycję z innych klubów?
Tak, z zaplecza rosyjskiej ekstraklasy. Miałbym tam mniejsze pieniądze niż tutaj, ale byłem gotowy na ten krok, jednak nie dogadałem się z Piastem co do warunków rekompensaty.
Trudno się też panu dziwić, że chce pan od Piasta jakieś pieniądze, patrząc na to, że ma pan 34 lata.
To ma duży wpływ. Gdybym miał 10 lat mniej, może postępowałbym inaczej.
Jak traktują pana w tych rezerwach? Różne historie słyszało się o tym w polskiej piłce.
Zależy, z jakiej strony do tego podejść. Jestem zawodowym piłkarzem, a gram w okręgowej lidze. Gram z młodymi chłopakami, którzy chcą się rozwijać, ale wiadomo, jaki jest poziom ligi okręgowej. W tych zespołach grają ludzie pracujący, biegają po boisku dla siebie. Ze strony prawnej, prawdopodobnie klub nic złego nie robi, ale od strony zawodu piłkarskiego do końca to idealnie nie wygląda.
Chodzi panu o to, że umawialiście się, podpisując kontrakt, na grę albo chociaż treningi w pierwszym zespole?
To byłoby dla wszystkich lepszym rozwiązaniem. Niestety w tej chwili klub większych korzyści nie może ode mnie uzyskać. Chyba że wystarcza im moja gra w rezerwach.
A jest pan w stanie grać na tym kontrakcie do 2020 roku w okręgówce?
Teraz o tym nie myślę.
Sądzi pan, że jeszcze zagra w pierwszej drużynie Piasta?
Czas pokaże. Ja jestem gotowy.
Rozmawiał PAWEŁ PACZUL
Fot. FotoPyK
Nie wiem jak można podpisywać tak skrajnie niekorzystne kontrakty dla klubu. Przecież za to ktoś powinien odpowiadać. Gość miał 33 lata w chwili podpisywania a oni mu dają 3 letni kontrakt za grube pieniądze. Widać w Jagielloni ktoś pomyślał zanim podpisał. W tym wieku może udać się jedna runda, jeden sezon, a może nie udać się nic. Powinna być w kontrakcie jakaś klauzula, że jeśli klub będzie chciał zerwać umowę powiedzmy po 1,5 roku, to przez kolejne 1,5 będzie płacił zawodnikowi połowę pensji niezależnie od tego czy ten znajdzie inny klub czy nie. A tak muszą mu becelować gruby hajs za granie w okręgówce, a on może sobie człapać po boisku, bo co mu zrobią? W kontrakcie ma zapisane, że ma stawiać się na treningi więc się stawia, i tyle
W czerwcu dostanie kopa w dope bo jak nie rozegra ani jednego meczu w pierwszym zespole przez rok czasu klub ma prawo rozwiązać z nim kontrakt.
A to było tak,
nie było wiatru a ruszał się krzak
Wina klubu że ktoś z nim podpisał taką umowę.. Amatorka zarządu 33 letni gracz który miał rundę życia, więc logiczne jest to że już nie powtórzy nigdy takich liczb i asyst, przecież nawet ja to wiem a ludzie zarządzający klubem tego nie wiedzieli? Podpisali więc mają się wywiązywać, Vasiliev ma rację że chcę kasę za rok z góry i wcale mu się nie dziwię, podchodzi profesjonalnie do treningów nie odstawał z tego co czytałem na innym portalu w meczu reprezentacji i był wiodącą postacią w środku pola w zremisowanym meczu z Węgrami!
Ciekawe ile dostaje…
Do samego Vasiljewa trudno mieć pretensje. Chciałoby się jednak znów zapytać o środowisko medialne, zwane tutaj celnie „Misja Lizus”. Pamiętam dobrze te wszystkie ochy, achy. Wywiady, Ligi plus ekstra, pompowanie, z truskawką na torcie w postaci „Cara”. Teraz, cytując rapowego klasyka, „gdzieś jakby się schowali”. Nic dziwnego, że tak to wyszło. Run na Kostję był ogromny, i w niejednej głowie zapaliła się grzałka i to do białości. Teraz chłop ma szczęście, że jego nazwisko było tak napompowane, bo gdyby trafiło na kogoś mniej rozpoznawalnego, to ten ktoś zostałby zniszczony i zmaltretowany w klubie Kokosa. A tak nikt go tam nie ruszy, bo może się zacząć potworny jazgot z „Misji Lizus”. Podobnych przypadków w naszej Esie to pewnie można by wyliczyć więcej niż strzelców goli w Kadrze A.
Życzę Kostji żeby dosiedział do końca kontraktu, wziął wszystko co do złotówki i jakoś ułożył sobie życie po tym wszystkim. A kibicom Piastunek współczuję „włodarzy”. Bo nie wiadomo co gorsze – gangusy w zarządzie, czy wspierane publiczną kasą białe kołnierzyki, które bawią się w FM-a w czasie rzeczywistym i „za hajs z podatków” tańczą aż huczy.
A co na to Krasič, Wojtkowiak i Peszko?
No, Peszko który w 16/17 również miał nie najgorsze statystyki raczej na wywiad w Weszło liczyć nie może.
Czyżby podpisał z nim umowę sławny Żelem?
Żenada w tym Piascie, mógł odejść latem, chyba nie myślą że 35 latek dostanie gdzieś podobny kontrakt i odejdzie
Praktyki w Piascie ala Probierz. Waldemar tez taki prymityw? Az wierzyc sie nie chce.
Coś nie tak?
Co?
A co ma trener do tego że gość ma za duży kontrakt a gra kiepsko?
Ciagle człowiek czegoś szuka
STATUT! STATUT! STATUT! STATUT! STATUT!
Doskonale rozumiem pozycję Vassiljeva. Chciałby troche odpocząć, nabrać formy i znów błyszczeć jak w Jagle. Problem polega na tym, że to nie jest księżniczka a wół roboczy, który ma stwarzać sytuacje i strzelać bramki – czego przez ponad cały sezon w dwóch klubach nie robił. Rozumiem też, że ciężko jest się pogodzić tak wspaniałemu kiedyś piłkarzowi z faktem, że jego czas się kończy. Trochę szkoda, że nie zauważył tego faktu wcześniej (a może właśnie dlatego chciał kontrakt na 3 lata!!!) i zamiast odejść z godnością po świetnym sezonie uparł się dalej zarabiać na życie kopiąc piłkę.
Mam wielki sentyment do tego piłkarza. Podziwiałem go zarówno w poprzednio w Pieście jak i w Jagielloni i jestem mega rozczarowany tym jaką formę zaprezentował po powrocie do Piasta. Uważam, że był to nieudany transfer dla klubu. Niestety transfery niosą ze sobą pewno ryzyko – raz się uda raz nie. I tu trzeba zaznaczyć, że ryzyko jest po obu stronach, nie tylko po stronie klubu, że piłkarz się nie sprawdzi ale również po stronie piłkarza, że może nie dać rady zyskać sobie przychylności trenera i grać w pierwszym składzie.
Tym razem się nie udało. Można albo zacisnąć zemby i pracować licząc na to, że się w pewnym momencie wróci do formy na niższym szczeblu rozgrywkowym i trener zauważy zaangażowanie i dany piłkarz wróci do pierwszego zespołu albo płakać nad rozlanym mlekiem i opowiadać jakim to się jest zajebistym gościem a wszyscy na około są źli bo nie biorą mnie do składu. Kostia ewidentnie idzie w drugim kierunku tylko brakuje mu trochę wiary w siebie. Jestem pewien, że jeszcze kiedyś o nim usłyszymy – na razie niestety forma nie dopisuje.
„Czy warto oceniać piłkarza po jednym sezonie? Według mnie to jest dziwne. Nie ma sensu grać 15 lat w piłkę, jeśli po jednym słabszym roku może zapaść taka decyzja”.
W każdej robocie oceniają cię po roku i jak nie masz wyników to nie przedłużają z Tobą umowy albo spotykają cię jakieś konsekwencje. A Pan Piłkarz wymaga specjalnego traktowania za to, że ileś tam lat temu miał dobry sezon.
A tak na marginesie, po to grałeś te 15 lat w piłkę żeby teraz zgarniać dobry hajs za kopanie w okręgówce. Popytaj kolegów z ligi czy też tyle zarabiają po 15 latach kopania piłki.