Reprezentacyjny eksperyment z ustawieniem 4-3-1-2 pokazał, że przy obecnym potencjale biało-czerwonych trudno nam zrezygnować ze skrzydłowych. Gra na trójkę w obronie podczas mundialu też nie wypaliła i sam Jerzy Brzęczek zapowiada, że nie zamierza testować tej formacji. Czy selekcjoner ma zatem jakiekolwiek pole manewru przy taktyce? Czy jest skazany na manewrowanie między 4-4-2 a 4-2-3-1?
Przed meczami z Portugalią i Włochami wydawało się, że optymalnym ustawieniem będzie to z trójką środkowych pomocników i grającym za duetem napastników Piotrem Zielińskim. Wszak mieliśmy odradzającego się w Rosji Grzegorza Krychowiaka, niezłe recenzje w Serie A zbierał Karol Linetty, a trio miał uzupełnić Mateusz Klich trzymający przyzwoity poziom na zapleczu Premier League. W dodatku ten system pozwalał na wystawienie dwóch snajperów – szalejącego w Genui Krzysztofa Piątka i gościa, bez którego kadra nie może się obyć, czyli Roberta Lewandowskiego.
Ale oba te mecze pokazały, że kadra w tym ustawieniu się dusiła. Nawet jeśli skrzydłowi reprezentacji są bez formy, to bez nich trudno się obejść. W obu tych spotkaniach dopiero po zmianie systemu gry i wprowadzeniu Jakuba Błaszczykowskiego oraz Kamila Grosickiego biało-czerwoni odżyli. Sygnał był jasny – ten zespół jako-tako funkcjonuje jedynie ze skrzydłami. Jakiekolwiek by one były – czy z Błaszczykowskim niegrającym w Wolfsburgu, czy z Grosickim dopiero wracającym do gry w Hull.
Kwartet pomocników – z wysuniętym przed trójkę Zielińskim – wydawał się w obu tych meczach zdezorientowany. I z Portugalią, i z Włochami brakowało kreacji gry, brakowało zyskiwania przewagi liczebnej na połowie rywala, brakowało penetrujących podań między liniami defensywnymi rywali. Neves, Jorginho czy Veratti błyszczeli na tle naszych rozgrywających, a ci bezradnie wypatrywali kolegów ustawionych blisko linii bocznych. Ale tam skrzydłowych nie było, a zatem trzeba było kombinować z szybkim graniem po ziemi. A to kompletnie kadrze nie wychodziło.
Selekcjoner stoi zatem przed dylematem – postawić na pomysł autorski i próbować go wdrażać (bądź brnąć w 4-3-1-2) lub wrócić do klasyka polskiej myśli taktycznej, czyli “dawaj piłę na skrzydełko i szukaj wrzutki na Lewego”. Pierwsza opcja jest ryzykowna – wydaje się, że na tle kadr z naszej klasy i tych silniejszych nie mamy po prostu wystarczająco silnego środka pola. Niby jest Zieliński, ale wciąż czekamy na eksplozję jego talentu w kadrze. Niby jest Krychowiak, ale sami widzieliście, jak to ostatnio wyglądało w biało-czerwonej koszulce. O wyczynach Linettego w kadrze nie ma nawet co wspominać, a Klich – z całym szacunkiem do jego formy w Leeds – tej reprezentacji raczej nie zbawi. Ponadto, jeśli dobrze rozumiemy przekaz płynący z wypowiedzi reprezentantów po meczu z Włochami, to im to ustawienie z trójką pomocników nie do końca pasuje. Abstrahując od tego, czy to nie jest czasami kręcenie psem przez ogon, to coś nam podpowiada, że taki sygnał z szatni nie jest kamieniem węgielnym pod budowę kadry w formacji, którą do tej pory nie graliśmy.
W takim wypadku wygląda na to, że po cichych dniach i krótkiej przerwie reprezentacja i gra ze skrzydłowymi zejdą się ponownie. Być może kiedyś nabierzemy elastyczności taktycznej, wychowamy świetnych playmakerów, a dziennikarze z całego świata będą pytać “Polacy, gdzie wyście wychowali tylu kapitalnych środkowych pomocników”. Dziś stać nas tylko na model gry typu “kontra, skrzydło, dawaj husario”.
No to skoro musimy zostać przy grze ze skrzydłowymi, to jakie pole manewru ma Brzęczek?
– 4-2-3-1, czyli powrót do klasyki. W tym wypadku tracimy jednak miejsce dla Piątka lub Milika, ale zabezpieczamy środek pola Krychowiakiem i piłkarzem-który-akurat-zostanie-wystawiony-obok-niego-a-i-tak-nie-zachwyci. No i wystawiamy skrzydłowych…
– 4-1-2-1-2, czyli ryzykowne ustawienie biorąc pod uwagę, że biało-czerwony blok obronny popełnia ostatnio mnóstwo błędów, a w tym wypadku wsparty byłby jedynie przez Krychowiaka. Plus jest taki, że obok Lewandowskiego mogą grać Milik z Piątkiem. No i wystawiamy skrzydłowych…
– 4-3-3, czyli bycie “trochę w ciąży, a trochę nie”. Wydaje się, że na ten moment to najgorszy z możliwych wyborów, bo primo – nie mamy trzech pomocników pod taką grę (ostatnie dwa mecze to pokazały), secundo – poza Grosickim nie mamy skrzydłowych do takiego grania, tertio – znów opieramy atak na osamotnionym Lewandowskim.
Moglibyśmy wymyślać jakieś asymetryczne 4-4-1-1, moglibyśmy bawić się w przesuwanie jednego pomocnika nieco wyżej, a drugiego skrzydłowego nieco niżej, ale… czy to ma sens? Tak czy siak będziemy obracać się w grupie 13-14 piłkarzy – z tymi samymi ograniczeniami, z tymi samymi wadami, z tym samym niedostosowaniem do zmiany stylu gry. Przy obecnym potencjale kadry pozostaje zaakceptować fakt, że pole manewrów taktycznych jest bardzo, ale to bardzo wąskie.
fot. FotoPyk