Reklama

Wygrani i przegrani zgrupowania. Wśród tych drugich witamy selekcjonera

redakcja

Autor:redakcja

15 października 2018, 16:26 • 7 min czytania 25 komentarzy

Za nami drugie zgrupowanie pod wodzą Jerzego Brzęczka oraz kolejne dwa mecze w Lidze Narodów. W jakich aspektach jesteśmy dziś mądrzejsi poza faktem, że poziomem nie pasujemy do dywizji A i zostaliśmy relegowani do dywizji B? Co zaskakujące, nawet po tak beznadziejnych występach potrafimy znaleźć kilku wygranych całego zgrupowania. Ale przegranych jest oczywiście o wiele więcej.

Wygrani i przegrani zgrupowania. Wśród tych drugich witamy selekcjonera

WYGRANI

Kamil Grosicki

Tyle było gadania, że Grosik nie gra w Hull, że ma w perspektywie straconą rundę. Tymczasem on po cichu zaczyna odbudowywać swoją pozycję w klubie, a i w reprezentacji zrobił duży krok w kierunku odbudowania zaufania. W meczu z Portugalią tuż po wejściu na boisko rozpoczął akcję, którą wykończył Błaszczykowski. A z Włochami był jedynym, który stwarzał zagrożenie pod bramką rywala. Dał naszej drużynie pozytywny impuls i niewiele zabrakło, by dał jej zupełnie niezasłużone punkty. Pomimo nieskuteczności Grosicki udowodnił, że jest zwyczajnie tej kadrze potrzebny oraz że potrafi w niej przyzwoicie grać nawet pomimo problemów w klubie. Ogólnie Kamil zyskał też z tego tytułu, że jest nominalnym skrzydłowym. Rozpaczliwe próby ominięcia tej pozycji przez Jerzego Brzęczka skończyły się spektakularną klapą i trudno przypuszczać, by pomysł taktyczny prezentowany w pierwszych fazach meczów z Portugalią i Włochami był kiedykolwiek kontynuowany. A jeśli faktycznie nie będzie, Grosicki ma powody do zadowolenia. Dziś bowiem spokojnie może się nazywać skrzydłowym numer jeden w Polsce.

Krzysztof Piątek

Reklama

Napastnik Genoi pokazał, że jego seria w Serie A nie jest dziełem przypadku. Podobnie jak w klubie, w reprezentacji w stu procentach wykorzystał szansę, którą otrzymał, czyli ukąsił w meczu z Portugalią. Być może nie był to jego wybitny występ, ale też skutecznie wykończył jedyną sytuację strzelecką i zaprezentował się najkorzystniej ze wszystkich naszych napastników, z Robertem Lewandowskim włącznie. Wygraną Piątka w jakimś senie jest też słaby występ Milika z Włochami. Jeżeli dalej będziemy grać na dwóch napastników, to po tym zgrupowaniu jasne jest, że obok Lewego powinien grać właśnie Piątek.

Tomasz Kędziora

Czy zawodnik, który rozegrał ledwie 1/4 dostępnego czasu gry może zostać wygranym zgrupowania? Tak, choć za tym zwycięstwem stoi dosyć złożony proces. Zacznijmy jednak od tego, że w drugiej połowie meczu z Portugalią Kędziora dał bardzo przyzwoitą zmianę i nie można było mieć do niego większych zastrzeżeń (w odróżnieniu od niemal wszystkich innych). Ważniejsze jednak wydarzyło się bez jego udziału. Po pierwsze, na lewej stronie defensywy w starciu z mistrzami Europy skompromitował się Artur Jędrzejczyk (a poprawił jeszcze końcówką meczu z Włochami). Po drugie, jednym z najgorszych zawodników na placu we wczorajszym meczu z Włochami był Arkadiusz Reca, który dodatkowo potwierdził, dlaczego nie gra w klubie. Mając na uwadze, że Bartosz Bereszyński nieźle potrafi radzić sobie na lewej stronie, pomału staje się jedyną sensowną alternatywą na tej pozycji. A przynajmniej do powrotu do zdrowia i formy Macieja Rybusa. Tym sposobem na prawej stronie defensywy może stworzyć się wolna przestrzeń właśnie dla Kędziory, który wysłał jasny sygnał w kierunku Brzęczka, że zasługuje na prawdziwą szansę.

Wojciech Szczęsny

Jerzy Brzęczek wprost powiedział, że w Lidze Narodów w dwóch meczach zagra Łukasz Fabiański, a w dwóch Wojciech Szczęsny. I tak, jak Fabian specjalnie się nie wykazał, bo w pierwszym meczu we Włoszech nie miał wielkiego zatrzęsienia strzałów, a z Portugalią specjalnie Polakom nie pomógł, tak golkiper Juventusu zdecydowanie się wczoraj wyróżnił. Jasne, miał sporo szczęścia, bo dwa razy piłka zatrzymała się na poprzeczce, ale też temu szczęściu mocno pomagał. Dwoił się i troił między słupkami i to tylko dzięki niemu do doliczonego czasu gry utrzymywał się wynik bezbramkowy. Przy golu nie miał nic do powiedzenia i w gruncie rzeczy po naszej stronie był jedynym pozytywnym bohaterem wczorajszego starcia. Jeżeli porównywalny poziom zaprezentuje w ostatnim meczu z Portugalią, miejsce w bramce na pierwsze półrocze eliminacji mistrzostw Europy może przypaść właśnie jemu.

PRZEGRANI

Reklama

Artur Jędrzejczyk

Już wydawało się, że wychodzi na prostą. Odbudował się w Legii, notował solidne występy na środku obrony, wrócił do reprezentacji i wywalczył sobie pierwszy skład, po czym… Zaliczył jedną wielką tragedię w kadrze. W meczu z Portugalią, jak to napisaliśmy w naszym tekście z notami, był bardziej gościnny na swojej stronie niż jadłodajnie Caritasu w wigilijny wieczór. Natomiast w meczu z Włochami dokonał niemożliwego – wchodząc w 87. minucie gry zniweczył wysiłek kolegów z całego meczu, albo raczej zaprzepaścił furę szczęścia, jakim ci do tamtej pory się cieszyli. Jakkolwiek spojrzeć, wydaje się, że Jędza w tej kadrze prochu już nie wymyśli. Od dwóch lat jest przeciętny bądź słaby w klubie, a w reprezentacji właśnie pokazał, dlaczego należałoby mu jak najszybciej podziękować.

Arkadiusz Reca

Nie będę deklarował, że na sto procent nie powołam tego, który nie gra, bo byłoby to niepoważne z mojej strony. Mogą być różne sytuacje, na które będziemy musieli reagować. Myślę, że wiele zależy też od doświadczenia. Młody zawodnik może mieć trudniej. Taki z większym doświadczeniem, który przegrał setki meczów, będzie w innej sytuacji – mówił jeszcze niedawno w rozmowie z Weszło Jerzy Brzęczek i trudno oprzeć się wrażeniu, że tym młodym z opisu może być właśnie Reca. Lewy obrońca nie jest nawet blisko gry w swoim klubie i – w odróżnieniu od Grosika czy nawet Kuby – pokazał w meczu kadry, że forma odjechała mu przynajmniej tak samo daleko, co pierwszy skład Atalanty. Wystawianie Recy w obecnej sytuacji to nic innego, jak robienie mu krzywdy. Nie czuje gry, jest super nerwowy w defensywie, gdzieś nawet zanikły jego atuty fizyczne. I naprawdę ciężko sobie wyobrazić, że dalej niegrający Reca dostaje zaproszenie na kolejne zgrupowanie…

Rafał Kurzawa

Niby zaliczył asystę z Portugalią, ale też pokazał w tym meczu, jakim jest jednowymiarowym zawodnikiem. I właściwie ciężko znaleźć mu boiskową pozycję na reprezentacyjnym poziomie. Na pewno nie jest to skrzydło, bo ma zbyt wielkie braki szybkościowe, co doskonale obnażył Bernardo Silva. Ponadto nie jest to zawodnik, który stanowi jakąkolwiek pomoc w defensywie dla bocznego obrońcy. Natomiast robienie dla Kurzawy miejsca na przykładowej dziesiątce kosztem takich piłkarzy jak Piątek czy Zieliński zakrawałoby o kpinę. Gdyby jeszcze w futbolu można było robić zmiany powrotne i wpuszczać Kurzawę jedynie na stałe fragmenty gry… Póki jednak FIFA nie przeprowadzi rewolucji w przepisach, Kurzawa naszej kadry nie zbawi.

Karol Linetty

Z dobrym meczem Linettego w reprezentacji jest jak z yeti. Niby każdy spotkał się ze spekulacjami na ten temat, ale nikt na własne oczy czegoś takiego nie zobaczył. Można oczywiście czekać na to w nieskończoność, ale chyba nie warto. Z Włochami, z którymi Karol grywa na co dzień, było tak jak zwykle, czyli beznadziejnie. I pomału zbliżamy się do momentu, by złapać się teorii, że Linetty ma brata bliźniaka, znacznie bardziej utalentowanego, który zbiera dobre noty w Sampdorii. Natomiast ten toporny i mniej utalentowany bliźniak od lat męczy nas w kadrze. Jeżeli po ostatnim zgrupowaniu Brzęczek czegoś się o Karolu dowiedział, to chyba tylko tego, że nie warto go dłużej powoływać.

Jerzy Brzęczek

Po pierwszym zgrupowaniu zdania na jego temat były mocno podzielone. Z jednej strony mieliśmy naprawdę przyzwoite zawody we Włoszech, z drugiej słaby mecz z Irlandią, co jednak można było zrzucać na towarzyski charakter spotkania. Po tym zgrupowaniu wątpliwości już jednak nie ma – Brzeczek przekombinował, zabrnął w niezrozumiałą taktykę bez skrzydłowych, pokazując przy okazji, że właściwie nie wpadł jeszcze na pomysł na tę drużynę. Co mecz gramy inaczej i co mecz gramy gorzej. Tak jak pierwszy mecz z Włochami był obiecujący, tak ostatnie starcie z nimi było totalnym dramatem. I niech nikogo nie zmyli oszukańczy wynik, który zaciemnia obraz naszej gry – to był zdecydowanie najsłabszy mecz za kadencji obecnego selekcjonera. A najgorsze jest to, że absolutnie nie widać perspektyw na jakąkolwiek poprawę czy choćby odmłodzenie składu, czego przecież od niego się oczekuje. Naprawdę ciężko wskazywać pozytywy pierwszego etapu współpracy na linii Brzęczek-kadra. Przeciwnie, póki co pozostaje nam jedynie liczenie strat.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Wygrywa tytuły, ale nie jest cudotwórcą. Ante Simundza, nowy trener Śląska Wrocław

Szymon Janczyk
5
Wygrywa tytuły, ale nie jest cudotwórcą. Ante Simundza, nowy trener Śląska Wrocław

Komentarze

25 komentarzy

Loading...