Reklama

W duchu idei olimpijskiej. Igrzyska młodzieży, czyli liczy się sport i dobra zabawa

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

11 października 2018, 17:33 • 6 min czytania 0 komentarzy

Każdy chce zdobyć medal, choć w gruncie rzeczy nie o to tu chodzi. Gdy Jacques Rogge, ówczesny prezydent MKOl-u, ogłaszał powstanie pierwszych igrzysk olimpijskich młodzieży, powiedział, że „przede wszystkim, ta impreza oraz związane z nią wydarzenia kulturalne i edukacyjne, muszą być zabawą”. Miały przyciągać młodych sportowców, a potem uczyć, szkolić i dawać frajdę.  

W duchu idei olimpijskiej. Igrzyska młodzieży, czyli liczy się sport i dobra zabawa

Zdrowy rozsądek

I wiecie co? Wygląda na to, że to wszystko wypaliło. Po czym wnioskujemy? Między innymi po tym, że stale zwiększa się liczba sportów i uczestników. Aktualnie trwa trzecia edycja młodzieżowych igrzysk (letnich, w międzyczasie odbyły się też dwie zimowe), a sportowców, którzy biorą w nich udział jest o ponad cztery setki więcej. Dokładnie 3998 osób, po równo kobiet i mężczyzn, choć chyba bardziej pasowałoby określenie „chłopaków i dziewczyn”. Maksymalny wiek uczestnika to osiemnaście lat. Minimalny – czternaście.

Igrzyska Olimpijskie Młodzieży dadzą sportowcom szansę na sprawdzenie się w rywalizacji, naukę i wymianę doświadczeń z innymi młodymi ludźmi. Naszą wielką nadzieją jest, że ci młodzi sportowcy staną się ambasadorami i będą aktywni w swoich społecznościach, dzieląc się tym, czego się dowiedzieli, gdy wrócą do domu.

To znów Rogge, tydzień przed pierwszą imprezą tego typu. Odbyła się ona w Singapurze, osiem lat temu, a decyzję o jej organizacji podjęto w 2007 roku w Gwatemali. Potem igrzyska zawitały do Nanjingu i Buenos Aires (obecne) oraz Innsbrucku i Lillehammer (zimowe). Wiemy też, że kolejne edycje odbędą się w szwajcarskiej Lozannie i senegalskim Dakarze. Dziwny dobór organizatorów? Wcale nie – to kolejna idea, która stoi za tymi imprezami: szansę na ich goszczenie mają dostać miasta, które zwykle się omija. W przypadku zimowych olimpiad jest o to trudniej, w lecie – sami widzicie, to działa.

Reklama

Zresztą, wszystko jest tu prowadzone rozsądnie, bo infrastruktura – z wyłączeniem centrum dla dziennikarzy czy wioski olimpijskiej – ma być w całości gotowa już przy wyborze miasta. Dlatego też nie rozdmuchuje się przesadnie kalendarza zawodów, choć zdarza się, że testuje się dyscypliny, których na normalnych igrzyskach nie uświadczymy: w tym roku kibice mogli podziwiać m.in. występy wrotkarzy czy… freestyle na BMX-ach.

Nasze imiona zostaną zapisane w historii. Być częścią igrzysk młodzieży to niesamowite uczucie. Ważną rzeczą jest to, że więcej osób nas zauważa, docieramy do ludzi, którzy nie wiedzieli o tych alternatywnych sportach. Nie przyjechałem tu z myślami o medalu, chcę się tylko poprawiać – mówił Inaki Iriartes, jeden z zawodników rywalizujących w ostatniej z tych dyscyplin.

Medale, które mało znaczą, ale fajnie je mieć

Wśród tych ostatnich bardzo dobrze poradził sobie zresztą Piotr „Axel” Wiśniewski, który ostatecznie zajął czwarte miejsce. Zresztą – tuż poza podium plasowali się też: Jakub Kraska w pływaniu, ekipa Europy w szermierce (z Maciejem Bemem w składzie) czy też sam Maciek indywidualnie. Czwórka nas prześladowała… aż do wczoraj. Najpierw klątwę przełamała Iga Świątek w parze z Kają Juvan, awansując do finału debla, a potem dwa brązowe medale z pływalni przyniósł Jan Kałusowski – jeden indywidualnie, drugi w sztafecie z kolegami. Brązowa drużyna powiedział potem Onetowi:

Reklama

– Ciężko za ten medal pracowaliśmy i opłaciło się. Fajne jest to, że sukces osiągnęliśmy w składzie, którego wcale nie ustawiano pod sztafetę w stylu zmiennym, ale się udało. Ten medal jest sukcesem całej naszej czwórki, czyli całej męskiej ekipy pływackiej, co pokazuje, że nikt z nas nie znalazł się w niej i na tej imprezie przypadkiem. Na takiej imprezie, kiedy szmat drogi pokonuje tylko czterech facetów i każdy z nich wróci do domu z medalem… Nic, tylko jak najwięcej takich zawodów.

Dla Świątek – największej gwiazdy tej imprezy, gdy chodzi o reprezentację Polski – to ostatni juniorski występ w karierze. Mówiła, że chciała wystąpić na młodzieżowych igrzyskach od chwili, gdy zobaczyła występującego na nich Kamila Majchrzaka. Jej starszy kolega po fachu cztery lata temu zdobył złoty medal, ale w zawodowym tenisie do dziś nie potrafił wyrobić sobie niezłej pozycji. Świątek ma na to jednak zdecydowanie lepsze papiery, mimo że w Argentynie odpadła już w singlowym ćwierćfinale.

Przykład Majchrzaka pokazuje jednak, że taki krążek daje dużo radości, ale w gruncie rzeczy niewiele znaczy. A Kamil i tak trzyma się nieźle – spośród polskich medalistów tej imprezy sprzed ośmiu lat, większość już nie uprawia sportu. Niektórzy wciąż próbują, ale pokładanych w nich nadziei nie spełnił nikt. Niewiele lepiej było cztery lata później. Z sześciu medalistów, jedynym, który wypłynął na szerokie wody, jest Konrad Bukowiecki. Wówczas złoty.

Koncepcja była taka, by dać młodym zawodnikom również edukacyjne doświadczenie, nauczyć ich czegoś. To są najlepsi sportowcy na świecie, w swoich kategoriach wiekowych. Przyszłe gwiazdy, którym chcemy dać możliwość rywalizacji na najwyższym poziomie i możliwość rozwoju za pomocą programu nauczania: walce przeciwko dopingowi, zapobieganiu kontuzji… Chodzi o rzeczy, które są bardzo ważne dla rozwijających się sportowców – mówi dziś Rogge. O medalach nie wspomina ani słowem.

Igrzyska inne, igrzyska zdeprawowane?

To nie jedyne, co różni igrzyska młodzieży od tych „prawdziwych”. Tematu nie wyczerpują też konkurencje, o których wspominaliśmy już wcześniej (należałoby doliczyć do nich jeszcze m.in. koszykówkę trzech na trzech czy rywalizację na BMX-ach). Inna jest też ich liczba, podobnie jak długość trwania igrzysk czy osób, biorących w nich udział. Ale to wszystko statystyki.

Ciekawie robi się, gdy zajrzymy w składy poszczególnych duetów czy drużyn. Zauważyliście wcześniej, że wspomnieliśmy o „ekipie Europy w szermierce”? To nie nasz błąd – w rywalizacji o medal w drużynie zmierzyły się ze sobą trzy zespoły z naszego kontynentu plus jeden z Ameryki Północnej. W składzie ekipy Maćka Bema znaleźli się też: Hiszpan, Bułgar, Francuz, Austriak i Belg. Igrzyska młodzieży mają łączyć, nie dzielić – takie jest ich założenie.

To ostatnie zdążyło zresztą wywołać mały skandalik (co dziwne, głównie w Polsce), gdy okazało się, że każdy z uczestników dostał… 36 prezerwatyw na głowę. Do tego młodzi sportowcy mogli się też podszkolić z edukacji seksualnej na specjalnie zorganizowanych ku temu kursach. Temat podchwyciły niektóre media i oburzone głosiły, że to „Skandaliczny pomysł (…)” oraz „DEPRAWACJA MŁODZIEŻY” (tak, te duże litery były tam od początku). Cóż, zakładamy, że gdy Jacques Rogge i spółka postanowili zorganizować pierwsze takie igrzyska, nie myśleli raczej o tego typu zbliżeniach wśród młodych zawodników. Ale deprawacja?

Próba czasu

Czy igrzyska młodzieży przetrwają na wiele lat? Krótka odpowiedź brzmi: wydaje się, że tak. Próby zorganizowania takich imprez podejmowano już wcześniej – choćby dwadzieścia lat temu w Moskwie, gdy w stolicy Rosji zjawiło się ponad 7500(!) sportowców poniżej 17 roku życia. Organizacja się powiodła, cała impreza wyglądała nieźle, ale… nikt nie podjął się kontynuacji, więc pomysł zarzucono. Co ciekawe, gdy powrócił do życia, Rosjanie znów starali się o organizację (próbował też m.in. Poznań).

W międzyczasie zaczęto organizować zawody na mniejszą skalę – zwykle mierzone na potrzeby kontynentu. Mamy więc igrzyska europejskie dla młodzieży, mamy taką imprezę w Ameryce, na pozostałych kontynentach też coś się znajdzie – nawet jeśli nazwano to inaczej. O zawodach krajowych nie wspominamy, bo przesadnie byśmy się rozdrobnili. Jest ich dużo, taka wiedza wam wystarczy.

Trwające igrzyska, choć światowe, uszyto na odpowiednią miarę. Liczba uczestników jest wymierzona znakomicie, organizatorzy dobierani rozsądnie. Przede wszystkim jednak – spełniają one misję, którą same przed sobą postawiły. Dają szansę rywalizacji, ale też edukują. Pozwalają zdobyć doświadczenie, ale też tworzą przyjacielskie więzi. Sprawiają, że medale są ważne, ale nie najważniejsze. Na udziale w nich skorzystała m.in. Chloe Kim, dziś już złota medalistka olimpijska z tej „prawdziwej” olimpiady. Teraz korzystają inni.

No i jeszcze jedno, być może najważniejsze: te igrzyska zwracają naszą uwagę na młodzieżowy sport. Wysiłek, treningi, poświęcenie wszystkich zawodników, którzy dopiero dążą do bycia najlepszymi. Warto wiedzieć, ile ich to kosztuje.

SW 

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...