Mówi się, że przerwa na kadrę to najlepszy moment na zmiany na stołkach trenerskich, a prezesi nie idą w tej kwestii pod prąd. Wczoraj pracę stracił Dariusz Dźwigała, który nie potrafił sprawić, by płocka Wisła jakkolwiek nawiązała do gry z poprzedniego sezonu, dziś głowę pod topór położył Dariusz Dudek. Trener beniaminka z Sosnowca złożył na ręce władz klubu dymisję, którą te władze przyklepały.
– Musimy uderzyć się w pierś i spojrzeć na siebie. Stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie, że na razie wykonujemy naszą pracę do dupy – mówił po przegranym 1:4 meczu z Lechią Gdańsk Tomasz Nowak i najwyraźniej mocno do serca te słowa wziął sobie… jego szef.
Tak naprawdę trudno tutaj mówić o wielkim zaskoczeniu. Owszem, nie sposób Dudkowi odmówić zasług, bo przecież to z nim u sterów Zagłębie awansowało do ekstraklasy, kończąc pierwszoligowy sezon imponującą serią sześciu zwycięstw w siedmiu ostatnich kolejkach. Rzecz w tym, że żyjąc przeszłością sosnowiczanie ekstraklasy nie utrzymają. A w niej bilans Dudka jest słabiuteńki – 1 wygrana, 4 remisy, 6 porażek. I – co najbardziej zatrważające – w jedenastu kolejkach Zagłębie straciło aż 24 gole. O 4 więcej niż kolejne w tym względzie Miedź Legnica i Wisła Płock.
Tak, były mecze, kiedy sosnowiczan oglądało się przyjemnie. Odpowiedzią na kino akcji w reżyserii zawodników ofensywnych były jednak kolejne niskich lotów komedie w tyłach, dzięki którym średnia goli w meczach Zagłębia jest najwyższa w lidze, owszem. Ale nie poszły za tym punkty zdobywane, tylko bardzo naiwnie tracone.
I to główny zarzut do Dudka. Że nie potrafił jakkolwiek sensownie poskładać defensywy. Nawet jeśli materiał dość marny, historia naszej ligi pokazuje, że przy odpowiednim poukładaniu klocków da się na tyle zminimalizować straty, by uszczknąć kilka punktów dzięki defensorom. A Zagłębie tak naprawdę przez grę w tyłach tylko te oczka traciło. By przypomnieć o kolejnych idiotycznie prokurowanych karnych czy kryciu na radar. Wyłączony radar.
Co jest jednak ciekawe, Dudek nie został zwolniony, tylko sam podał się do dymisji, co można odbierać na takiej zasadzie, że on sam już nie wierzy, że z taką grupą ludzi – szczególnie w obronie – da się cokolwiek ulepić. A to jednocześnie wskazuje, jak piekielnie trudne zadanie będzie miał nowy szkoleniowiec. Mający dzięki przerwie reprezentacyjnej trochę więcej czasu niż garść dni między kolejką a kolejką, ale jednocześnie zmuszony szyć z otrzymanego materiału, bez możliwości odwiedzenia sklepu krawieckiego jeszcze przez dziewięć kolejek.
Pytanie brzmi, czy w Sosnowcu powinni wykręcić numer któregoś z oczekujących pod telefonem bezrobotnych szkoleniowców, czy może lepiej od razu wygrzebać skądś numer do Ethana Hunta.
Fot. FotoPyk