Reklama

Nazista Stanowski odpowiada Kmicie

Krzysztof Stanowski

Autor:Krzysztof Stanowski

08 października 2018, 12:02 • 8 min czytania 170 komentarzy

Jako że jestem osobą dość pomocną, udzieliłem kiedyś Marianowi Kmicie – szefowi sportu w Polsacie – rady, aby przestał pisać felietony w „Przeglądzie Sportowym”, ponieważ są tak nudne, że obniżają jego – Kmity, a nie Przeglądu, chociaż to drugie też – prestiż. Ta płynąca z dobrego serca rada wywołała jednak reakcję odwrotną od oczekiwanej: zamiast podziękowań za naprowadzenie na właściwe tory, dużą złość. Złość ta na sto różnych sposobów objawiała się przez kolejne lata, czasami doprawdy groteskowo. Ale nie o małostkowości cesarza Kmity będzie to tekst, bo na to akurat szkoda mi czasu.

Nazista Stanowski odpowiada Kmicie

Otóż Kmita, niestety, pisze dalej. Już nie w „PS”, bo tam chyba mieli podobną opinię do mojej, ale wciąż publicznie. I w swoim najnowszym tekściku chyba zestawił mnie z Adolfem Hitlerem.

Oczywiście powinienem czuć się głęboko poruszony tak haniebnym porównaniem, ale nie obrażam się, ponieważ wiem, że wynika ono wyłącznie z zasygnalizowanej przeze mnie przed laty bezradności pisarskiej. Jaki autor, takie porównania, więc akurat po nim „argumentów ad Hitlerum” można było się spodziewać.

A dlaczego jestem małym Adolfem? Przeanalizujmy tekst Kmity.

Jeden z „medialnych mędrców”, który od lat uzurpuje sobie prawo do oceny wszystkiego i wszystkich, popełnił taki oto twitt, w godzinę po zakończeniu turyńskiego finału. Ów „świąteczny” entuzjasta siatkówki napisał: „ Mamy drużynę złożoną z naszych chłopaków, urodzonych w bloku obok, czy podwórko dalej. Zmasakrowali Brazylię w finale MŚ i drugi raz zdobyli złoty medal. Duma. A my im zaraz wciśniemy Kubańczyka, ktoś z naszych wyleci, matematyki się nie oszuka. I tyle.”

Reklama

Tylko tyle i o zgrozo – aż tyle! Kiedy dotarła do mnie ta informacja, nie mogłem uwierzyć, że ktoś w końcu drugiej dekady XXI wieku ma tak pusto w głowie, żeby w chwili tak radosnej nawiązywać retoryką do fatalnych idei z lat trzydziestych XX wieku.

Już kiedyś był na świecie taki niewysoki pan z wąsikiem, który też uważał, że dla  Hansa z bloku obok, lub Gerda z podwórka dalej, należy się coś więcej od życia. A na pewno więcej od Żydów, Polaków, Rosjan czy ciemnoskórych. Z tego powstała teoria rasy panów i kłopoty całego świata z ujarzmieniem narodu zbudowanego na rasizmie, jako fundamencie zbrodniczej ideologii.

Dlatego dzisiaj, choć to tylko sport, nie można tolerować tego typu bzdur. Trzeba zdecydowanie i od razu powszechnie piętnować. Trzeba to robić choćby z tego powodu, że nie ważne kto, tylko co pisze. Pod twittem znalazłem ponad osiemset polubień (!) i to jest powód do prawdziwej trwogi, bo dowodzi, że nie do wszystkich Polaków dotarły ideały demokratycznej cywilizacji Zachodu.

No dobrze, czas wziąć pod lupę ten bełkot.

Co napisałem ja, a co napisał Kmita?

Moje zdanie na temat farbowanych lisów w sporcie jest niezmienne. Nienawidzę, gdy ktoś dostaje paszport w jakimś nadzwyczajnym trybie, tylko dlatego, że lepiej kopie, odbija albo łapie piłkę. Przede wszystkim uważam to za niesprawiedliwość wobec osób, którzy na taki tryb nie mogą liczyć, ponieważ nie robią cudów z piłką, za to są normalnymi, uczciwymi ludźmi, którzy chcieliby się na stałe osiedlić w naszym kraju. Jednocześnie uważam sportowy handel paszportami za jedno z największych zagrożeń dla sportu reprezentacyjnego.

Reklama

Tak, uważam, że w sporcie reprezentacyjnym chodzi o to, by w jednej drużynie grali zawodnicy urodzeni w bloku obok, albo podwórko dalej (czy też w sąsiednim województwie). Generalnie chodzi o to, by łączyła ich narodowa więź – tak między sobą, jak i z publicznością. W przeciwnym razie reprezentacje niczym nie będą różnić się od klubów, które ściągają sobie lepszych, ale obcych zawodników. Jeśli mamy mieć dwa rodzaje sportu – uprawiany klubowo i reprezentacyjnie – to tej granicy nie warto zacierać.

Kmita uważa to za – yyyy, serio – coś na wzór nazizmu. A osoby, które granicę chciałyby zachować za tych, do których „nie dotarły ideały demokratycznej cywilizacji Zachodu”.

„Już kiedyś był na świecie taki niewysoki pan z wąsikiem, który też uważał, że dla  Hansa z bloku obok, lub Gerda z podwórka dalej, należy się coś więcej od życia. A na pewno więcej od Żydów, Polaków, Rosjan czy ciemnoskórych. Z tego powstała teoria rasy panów i kłopoty całego świata z ujarzmieniem narodu zbudowanego na rasizmie, jako fundamencie zbrodniczej ideologii”

„Rasa panów” – zaraz dostanę zajadów ze śmiechu. Moim zdaniem podstawą ideologii Adolfa Hitlera nie było to, by Polacy grali w reprezentacji Polski, Niemcy w reprezentacji Niemiec, a Francuzi w reprezentacji Francji. Nie napisałem nigdzie, że Polacy potrzebują więcej przestrzeni życiowej i dlatego nie chcę Leona u nas, tylko wolę w komorze gazowej, nie napisałem też nic o kolorze skóry. Tego typu insynuacje są czystym skurwysyństwem, więc w sumie dokładnie tym, czego mogłem się spodziewać.

Koło mnie jest na sprzedaż bardzo ładna działka, zapraszam Leona, możemy zostać sąsiadami, będziemy się odwiedzać na grillach, jeść kiełbaski i opowiadać dowcipy o Kmicie. Generalnie będzie wesoło, bo nie mam żadnych problemów z tym, że ktoś chce mieszkać w Polsce i nie mam problemów z tym, że ma inny kolor skóry, o czym wiedzą moi koledzy mający inny kolor skóry.

Kmita: „Leon, który towarzyszył wszystkim Polakom oglądającym mistrzostwa w telewizji w sympatycznych reklamach Plusa jest człowiekiem ujmującym i na niczyje miejsce w siatkarskiej kadrze nie czyha. Mało tego, to Polacy przez lata namawiali go do przyjęcia polskiego paszportu i – w perspektywie już najbliższych ME – założenia biało-czerwonej koszulki. Żona Wilfredo, pani Małgosia rozkochała go w Polsce – w polskich miastach i kulturze, o czym w Internecie jest informacji aż w nadmiarze. Może jeszcze jego polski nie jest tak perfekcyjnie literacki, jak polskiego pięściarza Izu Ugonoha, ale z dziennikarzami i kolegami z kadry rozmawia w mowie Mickiewicza całkiem swobodnie”.

Nawiązując do Izu Ugonoha to pan Kmita wychodzi trochę na rasistę, bo jedyny punkt wspólny pomiędzy tymi sportowcami jest taki, że nie są biali. Izu, bardzo sympatyczny chłopak, jest Polakiem, urodził się w Szczecinie, chodził do polskiej szkoły, więc – panie Kmita – może pan jest zdziwiony, że on nie mówi w stylu „ja być dobra chłopaka”, ale mnie to nie dziwi zupełnie. Równie dobrze mógłby pan porównać polszczyznę Leona do polszczyzny Roberta Lewandowskiego albo Wojciecha Szczęsnego.

To że Leon sympatycznie w reklamach Plusa to doprawdy niesamowita nowina. Proszę tylko dodać: sympatyczniej niż Pele, dokładnie tak samo, czy jednak mniej? Jakie to ma znaczenie, że gość uśmiechał się w reklamach? Czy pan w ogóle przeczytał ten swój durny artykuł? Jeśli nie, to nawet rozumiem, też bym nie czytał, ale proszę się zmusić.

Dowiaduję się od pana, że Wilfredo Leon „na niczyje miejsce w siatkarskiej kadrze nie czyha”. Czy pan w ogóle potrafi myśleć logicznie? Po ilu się gra w tej siatkówce? Po sześciu? To teraz co – będziemy grali w siedmiu? Niech pan mi odpowie na proste pytanie: czy po dołączeniu Leona do drużyny będziemy grali w siedmiu, czy jednak dalej w sześciu? Bo jeśli w sześciu to kogoś na boisku nie będzie, prawda?

Zdobyliśmy drugi raz z rzędu mistrzostwo świata. Zrobiliśmy to rękami chłopaków, którzy całymi dniami trenowali, aby kiedyś zagrać w reprezentacji Polski i zaśpiewać hymn. Matematyki się nie oszuka: któremuś z nich będzie trzeba powiedzieć – nie ma dla ciebie miejsca w kadrze. Być może usłyszy taką wiadomość ktoś, kto już mistrzostwo zdobył, a być może ktoś, kto dopiero chciałby zdobyć i na razie nie opuścił sali gimnastycznej w swojej mieścinie. Jakiś nowy Jakub Kochanowski.

Czasami czytelnicy do mnie piszą: – Ale ten Leon to jest Messi siatkówki. Akurat trafiła się możliwość go wziąć! Messiego siatkówki byś nie wziął?!

A jak trafi się jeszcze możliwość, by wciąż Iniestę i Xaviego siatkówki? I jeszcze Busquetsa? Teraz ja was zapytam: nie wzięlibyście Xaviego, Iniesty i Busquetsa siatkówki, gdyby była taka możliwość? Czterech Kubańczyków w polskich barwach pasowałoby wam na boisku? Moim zdaniem byłoby to bez sensu i taką kadrę oglądałoby się z mieszanymi odczuciami i nie ma to nic wspólnego z tym, czy jestem fanem palenia Żydów w piecach, strzelania dzieciom w potylicę i gazowania matek. I nie miałoby to nic wspólnego z tym, czy nie przyswoiłem sobie demokratycznych ideałów Zachodu.

Leon – wbrew temu co wypisują mi czasami czytelnicy – nie mieszka i nigdy nie mieszkał w Polsce.
Leon – wbrew temu co wypisują mi czasami czytelnicy – nie dostał obywatelstwa, ponieważ miał żonę Polkę (ożenił się później).

Dostał obywatestwo, ponieważ jest dobry w siatkówkę. Jeśli ktoś uważa to za wystarczający powód, to w porządku. Mojego życia to nie zmieni, w ogóle jakiekolwiek zdarzenia siatkarskie mojego życia nie zmienią. Po prostu mam swój pogląd na sport w wydaniu narodowym i wolałbym, aby go nie tykano, ale jak ktoś ma inny: to spoko. Po prostu z czasem zupełnie stracę tym zainteresowanie.

Pan Kmita, jako wybitny intelektualista, wpadł jednak na trop i nie wyklucza, że wie, co jest powodem mojej nazistowskiej pisaniny – może wcale nie nazizm!

„A może odpowiedź jest prozaicznie prosta i pozbawiona ideologii” – napisał (czyli nie jestem jednak nowym Adolfem?). „Może sukcesy polskiej siatkówki zagrażają interesom znajdującego się w głębokiej defensywie piłkarskiego lobby i jego dyspozycyjni heroldzi zaczynają już działać. Dlatego – jedynie z biznesowego wyrachowania – wypisują głupstwa. Czy to lepiej? Na pewno nie. To jest tak samo straszne! I tyle”.

Tak, sukcesy siatkówki zagrażają futbolowi, dlatego piłkarscy masoni spotkali się w podziemiach Stadionu Narodowego, a dokładnie to na parkingu w strefie C4 i tam ustalili, że dla zachowania biznesowego status quo należy przeprowadzić atak, na początek na Wilfredo Leona.

„To jest tak samo straszne!” – wykrzykuje Kmita.

(nie mogę, parsknąłem śmiechem)

Panie Marianie, gratuluję. W końcu napisał pan coś ciekawego. Na początek zaciekawili się psychiatrzy.

KRZYSZTOF STANOWSKI

Założyciel Weszło, dziennikarz sportowy od 1997 roku.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Felietony i blogi

Komentarze

170 komentarzy

Loading...