Słuchając pomeczowej rozmówki po meczu Lechii z Zagłębiem Sosnowiec uśmiechnęliśmy się, gdy reporterka w rozmowie z Tomaszem Nowakiem stwierdziła, że sosnowiczanie w pierwszych piętnastu minutach byli zdekoncentrowani. Mamy bowiem wrażenie, że – no, może z wyjątkiem meczu z Pogonią – są oni zdekoncentrowani bez przerwy od początku sezonu. Mało co tam funkcjonuje – niby ofensywa robi co może, ale za to w tyłach mnożą się spektakularne babole. Jak nie Polczaka, to Cichockiego. Jak nie Cichockiego to Jędrycha. Generalnie bida z nędzą, czego pokłosiem najgorsza defensywa w lidze i miejsce na dnie tabeli.
Jakkolwiek spojrzeć, brutalne zderzenie z ekstraklasową rzeczywistością. Jeszcze kilka miesięcy temu niespodziewany awans, wielka feta. Dziś – marazm, szarość, kurczące się nadzieje.
Doceniamy jednak, że – pomimo wszystko – w Sosnowcu nie chowają głowy w piasek. Ich jedyną nadzieją nie jest to, że Ekstraklasa nie rządzi się przesadną logiką i równie dobrze za moment karta może się odwrócić. Jasne, nie mają przesadnych argumentów, tym bardziej że po kabarecie w wykonaniu Jędrycha na środek obrony zapewne wróci Polczak. Ale przynajmniej są szczerzy. A konkretnie szczery jest ich kapitan, który w pomeczowej rozmówce nie owijał w bawełnę i tak naprawdę sam się hamował, czego najlepszym zwieńczeniem: „Nie mogę niestety przeklinać, ale każdy wie, o co chodzi”.
„Jeden zawodnik zrobił sześć zamachów w naszym polu karnym i dograł piłkę do pustej bramki. Takie rzeczy nie dzieją się na treningach. (…) Nie możemy mówić, że brakuje nam szczęścia czy nie pomagają nam sędziowie. Musimy uderzyć się w pierś i spojrzeć na siebie. Stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie, że na razie wykonujemy naszą pracę do dupy. Przegrywamy kolejny mecz, znów tracimy cztery bramki. Nie jest tak, że winny jest sędzia, bo dyktuje przeciw nam karnego. Czy winny jest VAR lub warunki atmosferyczne. My jesteśmy winni”.
Brawo. Szczerość, zero niepotrzebnej dyplomacji, gdy wszyscy widzą, jak jest naprawdę. Jeżeli coś ma wstrząsnąć Zagłębiem, to właśnie taka postawa.
W końcu – jak przyznał sam kapitan – nie ma co rozmawiać, bo rozmawiać można w domu. Trzeba ciężko pracować.
Fot. Newspix.pl