Wielkimi krokami zbliża się przerwa na mecze reprezentacji narodowych. Niektórzy piłkarze wyjadą na zgrupowania, inni skupią się na odbudowie bądź też szlifowaniu formy. Natomiast prezesi klubów w zaciszu swych gabinetów rozsiądą się wygodnie w skórzanych fotelach. Naleją do szklanki odrobinę rudej na myszach i – rozkoszując się kubańskim cygarem – podejmą newralgiczną decyzję. Zwalniać, czy nie zwalniać?
No dobra, może nie wszyscy zachowają się w stylu pana Jędruli. Jednak wydawałoby się niemal pewne, że jedenasta kolejka ekstraklasy to dla niektórych szkoleniowców czas pożegnań. Już we wrześniu ubiegłego roku robotę tracili Magiera, Wdowczyk, Rumak i Nowak, a po miesiącu dołączył do nich Skorża. Przed przerwą zimową nazbierało się trenerskich roszad aż osiem. Jak na razie panuje wręcz zdumiewający spokój – nie licząc Deana Klafuricia, który na kopach wyleciał z Warszawy, prezesi nie decydowali się do tej pory na żadne gwałtowne ruchy.
To kwestia zaufania, czy też poszukiwania odpowiedniego momentu, żeby podziękować trenerowi? Mamy nadal w ekstraklasie stołki, które są całkiem przyjemne i chłodne, ale znajdzie się też jeden do tego stopnia wrzący, że aż się dymi spod tyłka.
Mariusz Lewandowski
Nie ma się co czarować – to właśnie tutaj sytuacja wygląda najgorzej. Po sensacyjnej kompromitacji w Pucharze Polski, gdzie lubinianie dali się zaskoczyć Huraganowi Morąg, wokół klubu rozpętała się burza. Zdaje się, że szkoleniowcowi Miedziowych drużyna wymknęła się już z rąk i każdy kolejny tydzień na stanowisku trenera brzmi w tym przypadku po prostu jak odroczenie wyroku. Jeżeli ktoś ma jakieś wątpliwości, czy zespół życzy sobie, by Lewandowski jednak zachował posadę, ten niech sobie odwinie taśmę z meczu Zagłębie – Pogoń. Gospodarze zaprezentowali na murawie taki poziom leserstwa, bumelanctwa i pierdołowatości, że chyba zostaną za moment bohaterami narodowymi całego kraju, zgodnie z pokrętną logiką czołowego pióra polskiej prawicy.
Jeżeli Zagłębie przerżnie w niedzielę mecz przyjaźń z Arką – gilotyna zapewne przeszyje powietrze, a łysa glaca „Cycusia” gruchnie o ziemię. A jeśli uda się Miedziowymi zremisować, a nawet – jakimś cudem, choć te starcia różne cuda pamiętają – wygrać? Cóż, w sumie wcale nas nie zdziwi, jeżeli scenariusz będzie podobny.
Miejsce w tabeli (8.) nie jest tragiczne, dorobek punktowy (16 oczek, 3 punkty straty do lidera) wstydu nie przynosi. Ale po turbulencjach na linii Trójmiasto – Gniewino – Morąg, Lewandowski już chyba nie nadaje się na pilota lubińskiego samolotu. Kwestia tylko w szybkim znalezieniu odpowiedniego strażaka, który zgasi pożar w szatni Zagłębia, a jednocześnie będzie pasował do długofalowych planów klubu.
Tadeusz Pawłowski
Przez moment mogło się wydawać, że sympatyczny Tadziu lada dzień, lada moment wyfrunie ze stanowiska trenera pierwszego zespołu, aż tu nagle… Szok. Najpierw Pawłowski, który się “królom” nie kłaniał, zmiótł z powierzchni ziemi Waldka Kinga i jego Piasta, a później rozpędzony Śląsk zdemolował jeszcze Jagiellonię. Cokolwiek powiedzieć o poziomie ekstraklasy – wsadzić czwórkę wiceliderowi i liderowi to wyczyn godny podziwu. I dowód na to, że piłkarze – inaczej niż w przypadku Lewandowskiego – nie mają zamiaru działać na szkodę swojego szkoleniowca. Przynajmniej na razie.
Wydaje się zatem, że seria siedmiu meczów bez zwycięstwa poszła we Wrocławiu w zapomnienie i Pawłowski może przez kilka najbliższych tygodni spać spokojnie.
Marcin Brosz
Futbol bywa przewrotny. Górnik Zabrze zajął w zeszłym sezonie wyższą pozycję niż Zagłębie, a teraz ma dwa razy mniej punktów i gra również dwa razy gorzej – ale to Lewandowski prawdopodobnie lada dzień straci robotę, a posada Brosza wydaje się być mimo wszystko nie tak bardzo zagrożona. Chociaż nie da się ukryć, że tak dalej w Zabrzu być nie może, bo drużynę ratuje w bieżących rozgrywkach niemal wyłącznie skuteczność Igora Angulo. Hiszpan sam jeden ustrzelił w lidze więcej goli niż cała reszta drużyny razem wzięta.
Strasznie brakuje indywidualności, które pożegnały się latem z Górnym Śląskiem. Angulo to fajny napastnik, Żurkowski ma wielki potencjał, ale we dwóch tego wózka nie uciągną. A już tym bardziej nie załatają dziur w defensywie, a tych nie brakuje.
Oczywiście nie ma powodu, by szurnąć trenera już wkrótce. Niemniej – gdybyśmy poruszali się w realiach gry komputerowej, to można by było stwierdzić, iż Brosz seryjnie traci kolejne życia. Na etapie sezonu 2017/18 zgromadził ich całą masę, zapas wciąż jest pokaźny. Ale w końcu się wyczerpie. Trzeba znowu zacząć wygrywać.
Michał Probierz
Profesor Filipiak ostatnio udzielił dość mocnego wywiadu, gdzie ostro rozsmarował środowisko kibolskie. Ale – mimo wszystko – chyba z biegiem lat złagodniał. Albo naturalna charyzma Michała Probierza ujęła go znacznie skuteczniej niż dalekosiężne wizje, dajmy na to, Wojciecha Stawowego.
Cracovia pod wodzą Probierza jest w tym sezonie zwyczajnie beznadziejna. Słabo gra, fatalnie punktuje. Traci głupie gole i nieudolnie atakuje. Naprawdę trudno jeszcze gorzej grać w piłkę nożną, a jednak Probierz trwa na swoim stanowisku i trwa, mieszając w klubowej kadrze jak tylko podpowiada mu w danej chwili fantazja. I chyba z tej mikstury wreszcie robi się płyn zdatny do spożycia, bo Pasy we wrześniu wygrały pierwszy mecz sezonu i już siedzą na ogonie ligowemu peletonowi. Jeżeli ten progres – niezbyt imponujący, ale jednak – uda się uczynić stałą tendencją, to chyba posada szkoleniowca Cracovii okaże się jednak niezagrożona i Probierzowi uda się zachować mocarstwową pozycję, jaką ma przy Kałuży.
Z jednym zastrzeżeniem – nadchodzą derby. Ewentualna klęska w starciu z Wisłą to może być ta słynna kropla, która przeleje czarę goryczy.
Dariusz Dudek
Marna postawa w lidze, dziadowski styl gry, wpadka w Pucharze Polski. Zbierają się, oj zbierają grzechy i grzeszki szkoleniowcowi Zagłębia Sosnowiec. Jego drużyna – wraz z Cracovią i Górnikiem – kwalifikuje się do mało ekskluzywnego zestawienia ekip, które do tej pory wygrały zaledwie jeden mecz ligowy. Sosnowiczanie szczególnie źle prezentują się na wyjazdach, więc kolejne starcie – wycieczka do Gdańska na mecz z Lechią – zapowiada się jako wyjątkowo ciężka przeprawa.
Czy to znak, że zbliża się czas, by podziękować Dudkowi? Nie byłoby w tej decyzji wiele sensu – lepiej chyba odczekać do zimy i zapewnić mu odpowiednich piłkarzy, by mógł skutecznie powalczyć o utrzymanie w ekstraklasie. Tutaj mała podpowiedź: Piotr Polczak nie jest odpowiedni.
I tutaj właściwie kończy się lista szkoleniowców, nad których losem można choć odrobinę spekulować. Kosta Runjaić ostatnio zaliczył dwa zwycięstwa w lidze z rzędu, dość przyzwoicie punktował również Dariusz Dźwigała, jako-tako trzyma się Arka pod wodzą Zbigniewa Smółki. Ivan Djurdjević? Puchar Polski odratował, zresztą zasługuje chyba na trochę większy kredyt zaufania, jeżeli szatnię Kolejorza faktycznie ma dotknąć niemal już przysłowiowa rewolucja.
Być może czeka nas zatem sezon, w którym – dla odmiany – trenerskich roszad nie będzie zaskakująco wiele, lecz zaskakująco mało. Czyli – będzie po prostu normalniej.
fot. FotoPyk