AS Monaco po raz piąty z rzędu rywalizuje w fazie grupowej europejskich pucharów, z czego w czterech przypadkach chodzi o Ligę Mistrzów. Wydawało się, że klub z księstwa, będący ostatnio jednym z najbardziej ekskluzywnych piłkarskich marketów świata, ustabilizował swoją pozycję i na dłużej dołączył do grona najlepszych ekip Starego Kontynentu. Trudno jeszcze twierdzić, że drużyna Leonardo Jardima wypisuje się z tego grona, ale początek tego sezonu jest na tyle fatalny, że można już bić na alarm. Tak złej passy czerwono-biali nie mieli od momentu powrotu do Ligue 1 w 2013 roku.
Kamil Glik i spółka zachwycili wszystkich w sezonie 2016/17. Wywalczyli mistrzostwo Francji – co przy obecnych możliwościach PSG stanowiło wręcz sensację – i dotarli do półfinału LM, wcześniej wyrzucając za burtę Manchester City i Borussię Dortmund. Nic dziwnego, że najbogatsi rzucili się na zakupy w Monaco niczym głodne hieny na najlepszy kęs padliny. Latem 2017 roku klub ze Stadionu Ludwika II zarobił na transferach ponad 220 mln euro. Za olbrzymie pieniądze odchodzili Benjamin Mendy i Bernado Silva (do… Manchesteru City), Kylian Mbappe (do PSG) i Tiemotue Bakayoko (do Chelsea). A nawet na sprzedaży zawodników, którzy nie mieścili się w składzie wzbogacono się o około 30 baniek.
Wygrana Monaco w Dortmundzie będzie sensacją. Kurs w LV BET na taki scenariusz to 8,5
Luki trzeba było uzupełnić, na co poszło ponad 100 mln euro, czyli i tak mniej niż połowa uzyskanych środków. Na dobrą sprawę nikt jednak w pełni się nie sprawdził. Keita Balde liczby miał niezłe (łącznie 34 mecze, 8 goli i 11 asyst), ale nie do końca się zaaklimatyzował, dlatego zdecydowano się go oddać Interowi (na razie na wypożyczenie). – Zaskoczył mnie ten ruch. Został wypożyczony, więc wielkich pieniędzy z tego nie ma. Balde przychodził jako gwiazda Serie A, spodziewano się po nim trochę więcej, ale i tak wykręcił niezłe liczby, niektóre mecze sam wygrywał. Ciągle rzucano go po pozycjach, na atak lub któreś ze skrzydeł i nie do końca było wiadomo, czego od niego oczekiwać. Co nie zmienia faktu, że go brakuje, zostali sami młodzi na skrzydłach i na razie im nie wychodzi – mówi nam Wojciech Adamczak z “Przeglądu Sportowego”, ekspert od piłki francuskiej.
Poza Monaco są już także Terence Kongolo, Adama Diakhaby, Soualiho Meite czy Rachid Ghezzal i to nie dlatego, że wymiatali w księstwie. Zupełnie oczekiwań nie spełnia z kolei Youri Tielemans. – Tielemans w zeszłym sezonie grał fatalnie, większość występów miał beznadziejnych. Ciągle na niego stawiano, bo ma duży potencjał i w bardzo młodym wieku zaczął robić furorę w Belgii. Najwyraźniej potrzebuje więcej czasu niż zakładano. Czekają, aż w końcu dojedzie, ale on ciągle nie dojeżdża, bez względu na to, jak zostanie ustawiony w środku pola. W Monaco nadal jednak wierzą, że odpali i wtedy wszystko będzie dobrze – komentuje Adamczak.
Stevan Jovetić notorycznie jest kontuzjowany. Odkąd przyszedł do Francji, już cztery razy wypadał z powodu różnych urazów. Aktualnie też się leczy, nie gra od 3. kolejki. Jak już jest zdrowy, często gra naprawdę dobrze. Przykład? Na początku tego roku w sześciu kolejnych meczach ligowych uzbierał łącznie sześć bramek i dwie asysty. Ten sezon zaczął od gola i asysty z FC Nantes, ale niedługo potem ponownie się rozsypał. – Chciałoby się powiedzieć: cały Jovetić. Chwilę gra, chwilę nie gra i tak w kółko. Podobne kłopoty ma ostatnio Falcao, ciągle łapie drobne urazy – wtrąca nasz rozmówca.
Na dobrą sprawę z tamtego letniego zaciągu nikt nie okazał się strzałem w dziesiątkę. Zimą przyszedł jedynie młodziutki Pietro Pellegri z Genoi (za 21 mln euro). 17-latek na ten moment w pierwszym zespole ma sześć spotkań i jednego gola. Też męczą go kontuzje. Założenia zapewne były odważniejsze. W zasadzie za tyle samo do Southampton odszedł Guido Carrillo, który i tak nie odgrywał ważniejszej roli w układance Jardima. To tylko pokazuje, jaką renomę Monaco zyskało na transferowym rynku, skoro już nawet rezerwowych sprzedaje za kilkadziesiąt melonów. Swoją drogą, Carrillo okazał się takim “hitem”, że dziś gra już na wypożyczeniu w Leganes.
Glik z kolegami w tamtym sezonie nawet nie wyszli z grupy LM, zbierając baty od RB Lipsk, Besiktasu i Porto. Byli faworytem w tej czwórce, a zajęli ostatnie miejsce. W Ligue 1 jednak generalnie trzymali fason i zdołali zająć drugie miejsce, oznaczające Ligę Mistrzów bez eliminacji.
Tego lata nastąpił dalszy ciąg wyprzedaży. Thomas Lemar wylądował w Atletico, Fabinho w Liverpoolu, a wspomniany Keita Balde wrócił do Włoch. Dostano też niezłą kasę za Kongolo, Ghezzala, Diakhaby’ego i Meite, mimo że nie byli to kluczowi zawodnicy – łącznie 54 mln euro! Kongolo zresztą już od stycznia był wypożyczony do Huddersfield (teraz go wykupiono), a Meite do Bordeaux (obecnie Torino). Do tego w Wolverhampton wylądował Joao Moutinho, na którym zarobiono grosze (5 mln euro), ale który cały czas sporo znaczył w zespole.
Na wzmocnienia w zakończonym niedawno oknie wydano prawie 130 mln euro.
– Trochę mnie te transfery dziwią. Moim zdaniem za dużo bierze się zawodników o jeszcze niepotwierdzonej klasie, którzy może w przyszłości odpalą. Na tu i teraz jakości nie dają, za to wcale nie są tani. Kupowanie za 20 mln euro chłopaka, który nawet nie zdążył błysnąć w Ligue 1 to ryzykowna inwestycja. A nie trzeba wydawać fortuny, żeby dostać piłkarza gwarantującego pewien poziom. St. Etienne wzięło Wahbiego Khazriego za siedem baniek, jak na ligę francuską to niemal pewne kilkanaście goli w sezonie. Z Monaco zresztą dopiero co trafił dwukrotnie. Jak już się zorientowano, że samo hurtowe skupowanie młodzieży nie wystarczy, pod koniec okienka przyszedł Nacer Chadli z West Bromwich. Trochę mu zajmuje dojście do formy, po mundialu z reprezentacją Belgii później rozpoczął treningi. Jeszcze większy problem jest z Gołowinem, którego sprowadzono z kontuzją, a to on miał być największym hitem. Zadebiutował dopiero w 6. kolejce, jeszcze się rozkręca. Z BVB ma zagrać od początku – analizuje Adamczak.
Wychodzi na to, że Monaco od dwóch lat sukcesywnie się osłabia i obniża sportową jakość, mimo że na transfery przychodzące wydano około 250 mln euro. Jak widać, nawet najlepsi wyszukiwacze talentów nie zawsze mają nosa i nie są w stanie wszystkiego przewidzieć. Nikt jednak nie mógł zakładać, że ten sezon zacznie się tak tragicznie. Po inauguracyjnym zwycięstwie nad Nantes, czerwono-biali nie wygrali ośmiu kolejnych meczów (siedem w Ligue 1, jedno w LM):
0:0 z Lille (dom)
1:2 z Bordeaux (wyjazd)
2:3 z Marsylią (dom)
1:1 z Tuluzą (wyjazd)
1:2 z Atletico (dom, LM)
1:1 z Nimes (dom)
0:1 z Angers (dom)
0:2 z St. Etienne (wyjazd)
Wszystko można zrozumieć, ale wpadki u siebie z Nimes i Angers to już przegięcie. Gdyby przynajmniej tutaj zrobiono swoje, Monaco miałoby 11 punktów i zajmowałoby miejsce pod koniec pierwszej dziesiątki. A tak jest w strefie spadkowej i traci już dziewięć “oczek” do podium. Pracując w Polsce, Jardim mógłby narzekać na terminarz. Jego zespół między 15 a 28 września rozegrał aż pięć meczów. Na tym poziomie jednak byłaby to śmieszna wymówka. – Nie można mówić, że Monaco ma pecha. To nie jest tak, że przegrywa mecze, w których non stop atakuje. Nie, niczym nie różniło się w poziomie gry od ligowych średniaków. Tak długa passa bez wygranej nie jest przypadkiem – stwierdza Wojciech Adamczak.
I dodaje: – Jardim ciągle szuka i kombinuje, nadal nie wykrystalizowała mu się wyjściowa jedenastka. Mamy ciągłą rotację. Jeśli się nie mylę, w tym sezonie wpuścił na boisko już 27 piłkarzy. Najgorsze, że tak naprawdę nikt nie gra dobrze, póki co nie ma żadnej spójności. Urazy leczą Jovetić, Pellegri i przede wszystkim Subasić z Ronym Lopesem. Subasić to jeden z niewielu doświadczonych, wprowadzał spokój do gry całej drużyny. Lopes natomiast ciągnął zespół wiosną, strzelał gole w ośmiu kolejnych meczach. Udało mu się zastąpić Bernardo Silvę i w dużej mierze dzięki niemu skończono na drugim miejscu. Teraz go nie ma i jest problem. Są młodzi skrzydłowi, są próbowani, ale żaden nie prezentuje jeszcze odpowiedniego poziomu. Ponadto dziś w środku pola Jardim ma wielką dziurę. Była ona już po sprzedaży Bakayoko, ale Fabinho i Moutinho jeszcze jakoś to sklejali. Obu już nie ma, został Tielemans i kilku mniej znanych gości jak kupieni latem Pele i Aholou. To może być najsłabsza strona Monaco. Może Gołowin po dojściu do formy rozwiąże przynajmniej część problemów w środku i pociągnie za sobą resztę.
Borussia Dortmund spokojnie wygra z Monaco. Kurs na jej wygraną w LV BET – 1,35
Jego zdaniem czas będzie działał na korzyść Monaco, bo… po prostu inaczej być nie może. – Ta drużyna w końcu się rozkręci, Jardim znajdzie właściwy balans. Pytanie, czy nie będzie za późno, żeby walczyć o coś więcej. W zeszłym sezonie nie zdążono na Ligę Mistrzów, dopiero wiosną nabrano rozpędu i ligę uratowano. Już wtedy stracono połowę składu, teraz odeszli jeszcze Fabinho i Lemar. Piłkarze kupieni rok temu w większości się nie sprawdzili i albo odeszli, albo muszą walczyć o skład. Ostatnie okienko chwilami było dziwne. Kupiono dwóch młodych prawych obrońców za sporą kasę, a zostawiono Sidibe i Almamy’ego Toure. W efekcie pozyskany za 20 mln euro Benjamin Henrichs nieraz gra jako lewy obrońca. Nominalnym na tę pozycję jest Antonio Barreca, którego wzięto z Torino, ale on tam szału nie robił. Czy branie kogoś, kto nie błyszczy we włoskim średniaku odpowiada ambicjom klubu? – pyta retorycznie dziennikarz “PS”.
Pewnie ciekawi was, jak na tle tego wszystkiego prezentuje się Kamil Glik, który w omawianym okresie dwukrotnie pełnił rolę kapitana. – Nie czarujmy się, Kamil też nie wszedł dobrze w sezon. To zawodnik, który potrafi wejść na najwyższy poziom, gdy cała drużyna funkcjonuje dobrze. Wtedy może być liderem. Kiedy jednak w środku pola jest dziura i cały zespół słabiej wypada w obronie, to Kamil próbuje coś ratować, wybiega do środkowego pomocnika na zablokowanie strzału i zostawia swoją pozycję. Popełnił już kilka większych błędów, ale raczej wynikały one ze wcześniejszych błędów kolegów, to seria zdarzeń. Nie od niego zaczynały się pożary. Kryminał za to gra jego partner ze środka defensywy Jemerson, co siłą rzeczy Polakowi też utrudnia zadanie. Na St. Etienne Jardim nawet Jemersona nie wziął do kadry i zagrał piątką obrońców. Pole manewru jest jednak malutkie. Andrea Raggi ma już 34 lata, a Kevin N’Doram to bardziej defensywny pomocnik – nie ukrywa Wojciech Adamczak.
Sumując powyższe, trudno zakładać, żeby wicemistrzowie Francji w grupie LM mogli powalczyć z Atletico i Borussią Dortmund. Co najwyżej można oczekiwać, że wyprzedzą Club Brugge i na wiosnę wystąpią w Lidze Europy.
Przed Monaco bardzo ważny okres w Ligue 1. Jeśli ten sezon ma być jeszcze udany, spotkania z Rennes, Strasbourgiem, Dijon i Reims muszą być wyjściem na prostą. W innym przypadku trzeba się nastawić, że sam awans do pucharów może być zadaniem ponad siły.
Co nie znaczy, że należałoby się wtedy spodziewać tąpnięcia. – Sądzę, że mimo obecnej sytuacji Jardim wciąż ma duży kredyt zaufania. To trener ceniony w Europie i wcale nie było łatwo zatrzymać go w Monaco na kolejny sezon. Był łączony z Arsenalem i kilkoma innymi klubami z topu. Szefowie klubu go cenią, a głównym celem pozostaje ściąganie młodzieży i zarabianie na niej. Póki co, tutaj wszystko się zgadza, jest górka finansowa. Portugalczyk jest opanowanym i pokornym człowiekiem, zupełnie inny typ niż jego rodak Mourinho. Nie dolewa oliwy do ognia swoją postawą. A pamiętajmy, że Monaco to raczej spokojny klub. Nie ma w nim wielkiej presji mediów czy kibiców, tłumy na mecze nie chodzą. Kilkanaście tysięcy ludzi nie zażąda nagle zmiany trenera, to nie ten adres. Musiałoby się jeszcze wiele złego wydarzyć, żeby Jardim stracił posadę – podsumowuje Wojciech Adamczak.
***
TRANSMISJA Z MECZU BVB – MONACO (21:00) NA POLSAT SPORT PREMIUM 3
PM
Fot. Michał Stawowiak/400mm.pl