Choć na mistrzostwach świata w Bułgarii i Włoszech byli obrońcami tytułu, to przed rozpoczęciem imprezy bardzo trudno było znaleźć takich, którzy powiedzieliby, że biało-czerwonych stać na powtórzenie wyniku sprzed czterech lat. Po dwóch porażkach w drugiej fazie grupowej byli jedną nogą za burtą. Potem w półfinale mieli być mięsem armatnim dla rozpędzonych Amerykanów. Kiedy ich pokonali, wciąż faworytami finału byli Brazylijczycy. I co? I nic! Vital Heynen zebrał wyjątkową ekipę, która nawet jeśli zdawała sobie sprawę z własnych słabości i ograniczeń, to po prostu pewnych rzeczy nie przyjęła do wiadomości. Oto nasza złota banda.
Vital Heynen
Belgijski trener to oryginał jakich mało. Zresztą wystarczy rzucić na niego okiem, żeby wiedzieć, że nie jest to przeciętny facet, który pracuje w biurze od dziewiątej do siedemnastej. W środowisku ma średnią opinię, wielu uważa go za dziwaka, z którym piekielnie ciężko się dogadać.
– To gość, który zdecydowanie jest trudny we współpracy. Ale trzeba mu oddać, że wymyślił coś zupełnie innego niż pozostali trenerzy. Heynen lubi prowadzić różne gry, gierki, w zasadzie cały czas jest aktorem. Niektórym to przeszkadza, bo nie wiedzą, kiedy mówi to, co myśli, a kiedy po prostu gra. On po prostu lubi, gdy jest zamieszanie – mówi Jakub Bednaruk, trener Chemika Bydgoszcz. Poprosiliśmy go o pomoc w opisaniu złotej kadry Heynena, bo połowę nowych mistrzów świata sam prowadził w barwach Politechniki Warszawa i zna ich od lat. O selekcjonerze mówi wprost: – Vital Heynen zrobił niesamowitą robotę i nikt mu tego nie odbierze.
Michał Kubiak
Kapitan kadry zaczynał od siatkówki plażowej. Na nasze szczęście w porę zamienił piasek na parkiet i dzięki temu mógł poprowadzić kolegów po złoto mistrzostw świata. Przed mundialem wywołał burzę, udzielając wywiadu, w którym stwierdził między innymi, że piłka nożna to sport dla prostych ludzi, a do siatkówki potrzeba bardziej inteligentnych.
– Michał to wyjątkowy chłopak, dla którego w życiu liczą się dosłownie dwie sprawy: siatkówka i rodzina. Naprawdę, nic innego nie ma dla niego większego znaczenia – mówi Bednaruk. – Zdziwiłem się, że ten wywiad wywołał takie zamieszanie, bo Michał miał rację. Piłka nożna to prosty sport: kiedy masz piłkę i kawałek chodnika, to nie pograsz w szczypiorniaka, czy siatkówkę, a tylko w futbol. Myślę, że jego słowa zostały źle zrozumiane. Zresztą, teraz po wygranym turnieju – czy to ma jakiekolwiek znaczenie?
Damian Wojtaszek
Gdyby chcieć porównać reprezentantów Polski w siatkówce i piłce nożnej, Damian Wojtaszek byłby połączeniem Kamila Glika i Sławomira Peszki. Glika dlatego, że walczył z czasem, by na mundial w ogóle pojechać. Na początku zgrupowania doznał kontuzji i musiał przejść operację kolana. Rehabilitacja poszła ekspresowo i Wojtaszek był do dyspozycji Heynena. A Peszko?
– To bardzo ważna osoba w kadrze, można go nazwać Atmosferić – śmieje się Bednaruk. – Cały czas żartuje, wygłupia się, dba o świetną atmosferę w drużynie. Uwielbia robić kawały, gęba mu się nie zamyka. Wyjątkowo pozytywny chłopak.
Piotr Nowakowski
Jeden z najbardziej doświadczonych reprezentantów, mistrz świata z 2014 roku. W poprzednim sezonie nie grał w kadrze, bo musiał przejść operację kręgosłupa. Na szczęście zabieg i rehabilitacja nie zmieniły podstawowej sprawy: Nowakowski to wciąż jeden z najlepszych środkowych na świecie.
– To z kolei całkowite przeciwieństwo Wojtaszka. Piotrek praktycznie się nie odzywa, jest największym milczkiem w reprezentacji. Mówi tylko „dzień dobry” i „do widzenia”. Pamiętam, że kiedyś siatkarze dostawali od sponsorów telefony i mieli jakieś limity do wygadania. Wszystkim zawsze brakowało minut, a on do limitu nigdy się nawet nie zbliżył – śmieje się Bednaruk.
Bartosz Kurek
Kiedy Polska zdobywała złoto w 2014 roku, Kurek był wielkim nieobecnym. Atakujący popadł wtedy w konflikt z trenerem Antigą i nie dostał powołania na turniej. Teraz też wielu zastanawiało się nad sensem jego obecności w kadrze.
– Powiem szczerze: nie wierzyłem, że będzie grał na takim poziomie. Który trener po pięciu słabych meczach dałby zawodnikowi szóstą szansę? Heynen dał i Kurek na mistrzostwach grał znakomicie i był najskuteczniejszym atakującym turnieju – zauważa Bednaruk. – Co ciekawe, Kurek to chyba jedyny zawodnik w historii, który w meczu ligowym zagrał razem ze swoim ojcem, w barwach Nysy.
Artur Szalpuk
„Szalupa” był z kolei wielkim nieobecnym igrzysk w Rio de Janeiro. Młody przyjmujący długo miał wielki żal do trenera Antigi o brak powołania. Na mundial do Włoch i Bułgarii już został zabrany i Heynen na pewno nie żałował tej decyzji.
– Artur od dziecka był wychowywany na sali, bo jego ojciec także był siatkarzem. Zresztą, miałem okazję z nim rywalizować. Śmialiśmy się, że Jarek Szalpuk był nielotem i całą karierę grał tylko kiwką – opowiada Bednaruk. – Artur jest bardzo inteligentny i pracowity, ma poukładane w głowie. Żadnych szaleństw, od lat ta sama dziewczyna, pełne skupienie na siatkówce. Będziemy mieli z niego pożytek przez wiele lat.
Paweł Zatorski
Kiedy ma się 184 centymetry wzrostu, ale mimo to marzy się o grze w siatkówkę, pozostaje jeden wybór: libero. „Zator” urodził się w Łodzi, siatkówki uczył się w Bełchatowie, a w lidze debiutował w Częstochowie. Po latach wrócił na stare śmieci do Skry, skąd następnie trafił do Kędzierzyna- Koźle. W siatkarskim CV do czterech tytułów mistrza Polski i trzech Pucharów Polski od wczoraj może dopisywać także dwa tytuły mistrza świata oraz wyróżnienie dla najlepszego libero zakończonego wczoraj mundialu.
Aha, choć w klubowej karierze jego największym międzynarodowym osiągnięciem jest finał Ligi Mistrzów (ze Skrą w 2012 roku), to zdecydowanie nazwa „Liga Mistrzów” w ostatnich latach kojarzy mu się znakomicie, bo jest wielkim fanem piłkarzy Realu Madryt.
Jeden z pięciu polskich siatkarzy, którzy od wczoraj mają na koncie dwa tytuły mistrza świata. Świeżo upieczony ojciec, który właśnie zmienił klub. I to w sposób mocno spektakularny, bo gorący grecki Pireus zamienił na rosyjski Nowosybirsk, czyli miasto, w którym zdarzało się mierzyć temperatury w okolicach minus 50 stopni Celsjusza.
Póki co u Drzyzgi jednak atmosfera jest zdecydowanie gorąca. Podobnie jak Szalpuk, także Fabian był skazany na siatkówkę. Jego ojciec Wojciech najpierw grał, a dziś jest cenionym komentatorem. Jak podkreśla trener Bednaruk, Drzyzga to naturalny lider, gość z ogromną charyzmą i dusza towarzystwa.
Aleksander Śliwka
Młody przyjmujący to niezłe ziółko. O tym, jak potrafi wybuchnąć, przekonał wszystkich kiedy jego Asseco Resovia przegrała mecz o 5. miejsce. Śliwka z furią zaatakował ławkę trenerską, przewracając ją i z miejsca stając się niezbyt pozytywną gwiazdą youtube.
– To bardzo wrażliwy chłopak, do tego wyjątkowo inteligentny. Jego problem polega na tym, że wszystko bierze do siebie. Czasem skopie ławkę, czy coś podobnego, bo tak reaguje na stres. Te wybuchy to dowód bezradności – tłumaczy Bednaruk. – Do tego stopnia wszystko brał do siebie i przeżywał niepowodzenia, że koledzy z klubu kupowali mu ciasteczka na pocieszenie!
Damian Schulz
Przez długie lata o reprezentacji Polski mógł tylko marzyć. „Bocian” pierwsze powołanie na zgrupowanie kadry dostał już po 28. urodzinach, wiosną tego roku. Ale kiedy już znalazł się w orbicie zainteresowań selekcjonera, nie wypuścił szansy z rąk. Atakujący w barwach Trefla Gdańsk miał świetny poprzedni sezon, wielokrotnie zgarniał nagrody dla gracza meczu.
Na mundialu we Włoszech i Bułgarii był już pewnym punktem reprezentacji. Zdobył 31 punktów i do kraju wraca ze złotym medalem na szyi. I wraca już nie do Gdańska, bo po czterech latach na Pomorzu zdecydował się podpisać kontrakt z Asseco Resovią Rzeszów.
Mateusz Bieniek
Mógł zostać przeciętnym bokserem, a został znakomitym siatkarzem. W ringu stoczył dwie amatorskie walki, potem ojciec – oczywiście siatkarz – zaprowadził go na trening. Długo jednak nie zanosiło się na to, że z tej mąki będzie chleb.
– Kiedy miał 19 lat, nikt nie wierzył, że ten chłopak będzie grał w siatkówkę na wysokim poziomie. Jego koledzy z dzisiejszej reprezentacji w takim wieku byli już diamencikami do oszlifowania, wszyscy wiedzieli, że są materiałem na gwiazdy światowej siatkówki. Po Mateuszu nikt się cudów nie spodziewał, na mistrzostwach Polski juniorów nie błyszczał – przypomina trener Bednaruk. – Tymczasem wielu jego rówieśników zniknęło, a on eksplodował i nagle jest w pierwszej szóstce reprezentacji mistrzów świata!
Grzegorz Łomacz
Zawodnik PGE Skry Bełchatów to jeden z najstarszych graczy w kadrze. Słynie ze świetnego rozegrania oraz niechęci do opowiadania o prywatnych sprawach na forum publicznym.
– Czego ludzie o mnie nie wiedzą? No, jak nie wiedzą, to na razie się nie dowiedzą, tego, czego nie wiedzą – tak mgliście odpowiadał kiedyś na pytanie dziennikarza. Przez całą karierę nie zdecydował się na wyjazd do zagranicznego klubu. Na razie po raz pierwszy zdobył mistrzostwo Polski i po raz pierwszy wygrał coś z reprezentacją. Cóż, niektórym udaje się w wieku 21 lat, inni muszą poczekać całą dekadę dłużej. Cierpliwość popłaca!
Dawid Konarski
Zdecydowanie posiadacz najoryginalniejszego pseudonimu w reprezentacji Polski: „Konar Barbarzyńca”. On także od wczoraj ma na koncie dwa tytuły mistrza świata. Nieźle, jak na chłopaka, który zaczynał od piłki nożnej, a potem próbował robić karierę w siatkówce plażowej.
Konarski przez dziesięć lat grał w polskich klubach, zanim przyjął ofertę Ziraatu Ankara. W Turcji najwyraźniej nie było jednak tak kolorowo, jak w katalogach biur podróży, bo atakujący zdecydował się wrócić do Polski i od nowego sezonu będzie reprezentował barwy Jastrzębskiego Węgla.
Bartosz Kwolek
Zanim trafił na trening siatkarski, przez sześć lat trenował piłkę ręczną. Rok temu razem z kilkoma kolegami z obecnej kadry zdobył tytuł MŚ w kategorii juniorów, zostając najlepszym przyjmującym turnieju. Pierwszy dorosły kontrakt podpisał dwa lata temu, z AZS Politechniką Warszawa, prowadzoną wówczas przez Jakuba Bednaruka.
– Na negocjacje przyszedł z mamą. Powiedział tylko: chcę tu grać i tyle. Co dla mnie macie, to dajcie, ja podpiszę. Negocjacje trwały trzy sekundy – wspomina trener. – Pierwsze kontrakty podpisywałem zresztą także ze Śliwką i Szalpukiem. Dla każdego z nich ważne było to, żeby grać. Nigdy nie było tematu pieniędzy, nie było ważne ile zarobią, czy netto, czy brutto i tak dalej. A przecież w takim wieku chłopaki już często skupiają się na tym, żeby podjechać na trening jakąś fajną furą. Na szczęście oni są zupełnie inni.
Jakub Kochanowski
Podobnie jak Kwolek, mistrz świata juniorów sprzed roku. Co więcej, kapitan tamtej kadry i najlepszy zawodnik całego turnieju. W dorosłą siatkówkę i do seniorskiej kadry wszedł z buta. Co ciekawe, Kochanowski i Kwolek, dwa wielkie talenty polskiego sportu, urodziły się… dokładnie tego samego dnia – w połowie lipca 21 lat temu.
– Kuba to zdecydowanie złoty chłopak, obwieszony złotymi medalami wszystkich kategorii wiekowych, niczym choinka. Teraz, w tak młodym wieku, może się już pochwalić tytułem mistrza świata seniorów. Coś niesamowitego – cieszy się Bednaruk.
Kochanowski jeszcze przed mundialem miał oferty z najmocniejszej na świecie ligi włoskiej. Zdecydował się jednak podpisać kontrakt z PGE Skrą Bełchatów. – To też pokazuje siłę polskiej ligi. Tylko dwóch z czternastu naszych mistrzów świata gra za granicą – dodaje Bednaruk.
JAN CIOSEK
foto: newspix.pl