Reklama

Człowiek z cienia

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

01 października 2018, 18:55 • 7 min czytania 1 komentarz

To nie będzie tekst o kolejnym sportowcu, który ma problemy z alkoholem, hazardem albo wskakującymi do łóżka hurtowo fankami. Ostatnie słowo, z jakim możemy kojarzyć bohatera tego artykułu, to skandalista. Albowiem Paweł Zatorski to bardzo ułożony człowiek. Ułożony i, co jeszcze ważniejsze, utytułowany. Poznajcie najlepszego libero ostatnich mistrzostw świata bez którego zdobycie złotego medalu byłoby właściwie niemożliwe. Poznajcie człowieka z cienia, który – niczym klasowy defensywny pomocnik w piłce nożnej – pracuje w pocie czoła na to, by inni zbierali oklaski.

Człowiek z cienia

Bartosz Kurek i Michał Kubiak. Te dwa nazwiska polskich siatkarzy były w ostatnich dniach najczęściej wymieniane przez kibiców, ekspertów i dziennikarzy. Nie ma w tym nic dziwnego, bo obaj podczas meczów są w świetle reflektorów – Bartek żyje z efektownego wykańczania akcji, a Michał to charyzmatyczny lider i kapitan drużyny. Obaj ci zawodnicy zasłużyli na najwyższe oceny, obaj zdają sobie jednak zapewne sprawę z jednego – gdyby nie mieli u swojego boku Zatorskiego, wygrywanie meczów z największymi drużynami świata, takimi jak USA czy Brazylia, byłoby dużo trudniejszym zadaniem do wykonania niż obecnie. W siatkówce bardzo dużo zależy bowiem od dobrego odbioru zagrywki, a właśnie on jest znakiem rozpoznawczym Pawła, o czym chętnie opowiada nam jego znakomity poprzednik na pozycji libero w reprezentacji Polski, czyli Krzysztof Ignaczak:

– Bez dwóch zdań jest to najlepszy przyjmujący świata. Zabezpiecza tyły jak żaden inny libero. Kiedy masz Pawła w drużynie, wiesz, że pół boiska jest „pod kontrolą”, a to ogromnie ułatwia grę kolegom.

Daniel Pliński, kolega „Zatora” z czasów gry w PGE Skrze Bełchatów:

– Proszę zauważyć z jakim szacunkiem do gry Pawła podchodził w trakcie meczu z Amerykanami Michał Kubiak. Ten respekt był zrozumiały, bo Zatorski przyjmował niesamowicie ciężkie serwisy rywali. Niektóre piłki mknęły przecież z prędkością 120 km/h pomiędzy poszczególnych zawodników i strefy, a on i tak dawał sobie z nimi radę. To były chwile, które później decydowały o naszych udanych atakach, a tym samym o wygranej.

Reklama

Odbieranie takich zagrywek to dla Pawła nie pierwszyzna. Mimo 28 lat na karku, ten chłopak zagrał już dziesiątki spotkań o dużą stawkę, czy to w kadrze, czy to w klubach. W reprezentacji był przecież podstawowym libero naszej drużyny już cztery lata temu, podczas polskiego mundialu. Z PGE Skrą doszedł za to do finału Ligi Mistrzów w 2012, w którym po epickim boju przegraliśmy w Łodzi 2:3 z Zenitem Kazań. Na rodzimych parkietach wywalczył łącznie cztery mistrzowskie tytuły.

Imponujące CV, ale mimo to większość z was zapewne nie zwróciłaby na niego uwagi na ulicy i to nie tylko dlatego, że mierzy „zaledwie” 184 cm. Powód jest inny – „Zator” to poukładany, grzeczny chłopak, który nie ma parcia na szkło. Nie zdarza mu się, tak jak Kubiakowi, skrytykować w wywiadach piłki nożnej. Nie wyśmieje publicznie nieprzygotowanego dziennikarza, co czynił czasem z lubością Marcin Możdżonek. Raczej nie powie też wprost, że „nie przyjechaliśmy tu, żeby wygrać półfinał, tylko żeby wygrać finał” (słowa Kuby Kochanowskiego po starciu z USA). Zamiast błyszczeć przed kamerami i dyktafonami, Paweł woli czarować na parkiecie. Tam sympatyczny, uśmiechnięty chłopak potrafi jednak pokazać ciemną stronę mocy.

Pliński:

– Pamiętam taką sytuację: Zatorski przyszedł do nas do Bełchatowa jako młody chłopak z Częstochowy. Gramy jakiś ligowy mecz, a Paweł strasznie jechał z głównym sędzią, no nie dawał człowiekowi żyć. W końcu arbiter nie wytrzymał i zawołał do siebie Michała Winiarskiego, a potem powiedział: słuchaj, ty zawsze możesz mi się postawić, ale niech ten dzieciak się do licha uspokoi, za młody jest na takie harce.

Ignaczak:

– Ale też zauważmy jedno, Paweł zawsze wie, gdzie leży granica. Owszem, potrafi komuś pokazać pod siatką pięść czy popatrzeć głęboko w oczy, ale nie jest gościem, który wyzywałby innych siatkarzy czy słał im faki.

Reklama

Sebastian Świderski, prezes ZAKSY Kędzierzyn Koźle, klubu Zatorskiego:

– Paweł ma w sobie trochę sportowego ADHD. W trakcie meczu nie jest w stanie tłumić emocji w środku, dlatego zawsze żyje, skacze, pobudza kolegów. Na treningach zachowuje się podobnie. To nie jest typ gościa, który odrabiałby na zajęciach pańszczyznę. Zawsze daje z siebie maksa.

Skoro już padło w tym tekście słowo Częstochowa, warto przypomnieć, że właśnie w tamtejszym AZS-ie Zatorski wchodził do dorosłej siatkówki. Przez jakiś czas grał w nim z Andrzejem Wroną, który nie może się nadziwić, jak dobrym libero był już wtedy Paweł:

– Był juniorem, który po przejściu do seniorów nie miał żadnego problemu z grą. Dla niektórych ten skok jest olbrzymi, na „Zatorze” nie zrobił żadnego wrażenia. Tak jak przyjmował piłkę w punkt grając przeciwko nastolatkom, tak robił to walcząc z dojrzałymi facetami. Niesamowite, pamiętam jak w jakimś meczu ktoś posłał zagrywkę z szybkością grubo ponad 100 km/h, a Paweł… przyjął ją na luziku na palce. Wszyscy zrobili wtedy wielkie oczy. Duże wrażenie zrobił na mnie już wcześniej, w półfinale mistrzostw Polski juniorów, w którym jego zespół ograł mój 3:0. Gość wyglądał wówczas jak dzieciak, zresztą teraz też nie prezentuje się specjalnie poważnie (śmiech), a i tak ogarniał pół boiska. Świetny siatkarz i taki sam człowiek. Wiesz jak to jest w środowisku sportowym – zawsze masz w nim ludzi, których lubisz mniej lub bardziej. Paweł jest jednym z wyjątków, to gość, którego w siatkarskim światku lubią i szanują chyba wszyscy, nie ma w nim wrogów. Dlatego jestem przekonany, że nie tylko ja byłem wzruszony gdy odbierał nagrodę dla najlepszego libero mistrzostw świata.

W tym miejscu warto zadać sobie pytanie: jak długo Polska kadra może cieszyć się grą speca od czarnej roboty? Krzysztof Ignaczak:

– Kurna, on prowadzi się tak dobrze, że jest w stanie hasać po parkiecie nawet do pięćdziesiątki (śmiech). OK, no może trochę żartuję, ale spokojnie jestem w stanie sobie wyobrazić Zatorskiego jak szaleje w wieku 47 lat. Libero nie skacze do ataku, nie musi być specjalnie zwinny i gibki, więc to pozycja na której można grać i grać.

Wrona:

– Zgadzam się, przecież Krzysztof Wójcik występował w reprezentacji Polski po czterdziestce, dlaczego Paweł miałby nie pójść w jego ślady?

Ignaczakowi zadajemy jeszcze jedno ważne pytanie: Czy Zatorski jest lepszym libero niż on?

– Najlepszą odpowiedzią na to pytanie są chyba dwa złote medale mistrzostw świata, które zdobył. Ja mam tylko jeden i już nie gram, a Paweł może jeszcze ten dorobek powiększyć. Naprawdę cieszę się, że tak rozwinęła się jego kariera. Pamiętam, gdy jeździł po świecie na mecze i przez dłuższy czas był tylko rezerwowym. Niejeden siatkarz rzuciłby wtedy kadrę w pizdu, strzelił focha i powiedział, że nie gra. Paweł jednak tego nie zrobił, tylko cierpliwie czekał na to, co się wydarzy. Opłaciło się, bo przeszedł do historii polskiego sportu.

Ciekawe, że ten znakomity zawodnik nigdy nie występował w zagranicznym klubie. AZS Częstochowa, PGE Skra i ZAKSA Kędzierzyn Koźle – to seniorskie drużyny, z którymi się wiązał. Szczególnie bliski jego sercu był klub z Bełchatowa, który opuścił w kontrowersyjnych okolicznościach. Jeśli można powiedzieć, że Zatorski kiedykolwiek w swoim życiu otarł się o drobny skandal, to stało się to właśnie wtedy. Co dokładnie się wydarzyło? Najpierw obie strony toczyły burzliwe negocjacje odnośnie nowej umowy. Gdy stało się jasne, że osiągnięcie porozumienia jest mało prawdopodobne, w Bełchatowie bez większego żalu odpuszczono temat Zatorskiego i postawiono na Kacpra Piechockiego, czyli… syna prezesa klubu. Kilka osób ze środowiska przekonuje nas, że rozmowy kontraktowe od początku były skazane na niepowodzenie, ponieważ Piechocki junior po prostu miał otrzymać swoją szansę. Nie zamierzmy jednak tu drążyć tego tematu, ponieważ jest on zaledwie pobocznym wątkiem tekstu o człowieku, który jest jednym z bohaterów reprezentacji.

Świderski:

– Na pewno po takim turnieju wzrośnie zainteresowanie Pawłem. Jednak nadal mamy z nim ważny kontrakt i mam nadzieję, że się z niego wywiąże. On dobrze czuje się w ZAKSIE, nie ma więc powodu, by z niej odchodzić.

Gdyby nawet Zatorskiemu przeszła przez głowę myśl o transferze, na pewno nie podjąłby żadnej decyzji bez zgody swojej żony Agnieszki. To kobieta z którą jest związany od lat, a od 2016 łączą ich więzy małżeńskie.

Pliński:

– Bardzo skromna i inteligentna dziewczyna, lubię ją.

Wrona:

– Aga jest ostoją Pawła. Idealnie się dobrali.

Pani Zatorska to także ambitna osoba – chciałaby w przyszłości zostać lekarką.

Pliński:

– To, że nasz libero tak szybko się ustatkował, na pewno ma znaczenie dla jego formy. Partnerki życiowe są dla sportowców bardzo ważne, często o tym zapominamy. Związanie się z nieodpowiednią kobietą może wyhamować albo wręcz zniszczyć karierę. U Pawła zdecydowanie nie ma tego problemu.

Występuje za to inny kłopot, podobnie zresztą jak u naszych pozostałych siatkarzy, mianowicie brak medalu igrzysk. Kolego Zatorski, mamy nadzieję, że już za dwa lata wrócicie z nim z Tokio. To byłoby piękne podsumowanie pierwszej połowy zawodowej kariery, ale i pewnego okresu życia – ciężko o fajniejszy prezent na trzydziestkę niż olimpijskie podium, prawda?

KG

Fot. Newspix.pl

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Polecane

„Miał szklaną psychikę, a dziś to mentalny tytan”. Bartłomiej Bołądź i jego droga po srebro igrzysk

Jakub Radomski
5
„Miał szklaną psychikę, a dziś to mentalny tytan”. Bartłomiej Bołądź i jego droga po srebro igrzysk
Polecane

Bestia w ataku i dżentelmen siatkówki. Aaron Russell błyszczy w PlusLidze

Jakub Radomski
2
Bestia w ataku i dżentelmen siatkówki. Aaron Russell błyszczy w PlusLidze

Komentarze

1 komentarz

Loading...