Co tu dużo pisać… wygrali! Tych czternastu wspaniałych facetów, dowodzonych przez Vitala Heynena zakończyło tę mundialową przygodę w najlepszy możliwy sposób. Podnosząc do góry puchar. I może w Turynie nie odegrano im hymnu. I może ktoś wspomni, że przegrali po drodze trzy mecze. Ale to wszystko jest nieistotne. Liczy się tylko, że to na ich szyjach zawisły złote medale. Drugi raz z rzędu. Są wielcy, najwięksi. Dziękujemy!
Trudno sobie wyobrazić, że ktoś mógłby bardziej dobitnie potwierdzić swoje mistrzowskie aspiracje, niż zrobili to w finale MŚ reprezentanci Polski. Prosiliśmy ich dziś, by “powtórzyli 2014 rok i zlali Brazylię”. Spełnili nasze życzenie z nawiązką – wtedy stracili seta, dziś nie pozwolili Brazylijczykom nacieszyć się nawet jedną partią. Zamknęli sprawę w trzech i mogli rozpocząć świętowanie. Zrewanżowaliśmy się tym samym Canarinhos za finał sprzed dwunastu lat, gdy to oni wygrali 3:0.
Jakub Bednaruk, trener Łuczniczki Bydgoszcz:
– Może nie wyglądało to dokładnie tak samo jak w 2006, bo wtedy praktycznie nie istnieliśmy na parkiecie. Dziś Brazylijczycy się nam postawili. I to całkiem nieźle, bo grali naprawdę dobrą siatkówkę. To nie jest tak, że wygraliśmy ze słabą Brazylią, byli mocni. Pamiętam mecz sprzed czterech lat, dziś też wygraliśmy… to jest historia, po prostu. Dziejąca się naszych oczach, że powiem tak górnolotnie. Trzeba się z tego cieszyć, nic więcej. Będę chodził i wypinał klatę, jak zobaczę jakiegokolwiek kibica czy człowieka niezwiązanego z siatkówką to będę mu mówił, że jesteśmy podwójnymi mistrzami świata.
Jest dokładnie tak, jak powiedział Jakub Bednaruk – Polacy przeszli właśnie do historii. Obronili tytuł mistrza świata, zrobili coś nieprawdopodobnego. Nie udało się tego osiągnąć nawet w niesamowitych latach 70., gdy wygraliśmy siatkarski mundial i igrzyska olimpijskie. Dziś znowu jesteśmy najlepsi. Mimo wszystkich problemów po drodze. Mimo porażek z Argentyną i Francją. Mimo że w półfinale przegrywali 1:2 z absolutnymi faworytami do złota. Mimo że nasz kapitan długo męczył się z chorobą. Mimo że byliśmy drużyną w budowie. Okazało się, że Vital Heynen jest genialnym architektem. Trzeba jednak przyznać, że i materiał miał po prostu najlepszy z możliwych. Bo – jak już wiemy – złoty.
Jakub Bednaruk:
– Nikt przed turniejem nie twierdził, że będziemy mistrzami. Nie mieliśmy żadnej podstawy, by tak mówić. Teraz widziałem już jakieś przepychanki kto ufał, a kto nie ufał w zwycięstwo, takie wzajemne udowadnianie sobie tego. To są pierdoły. Nikt nie miał podstaw, by zakładać złoto. Nie mieliśmy podstaw jeżeli chodzi o jakość, nie mieliśmy podstaw jeżeli chodzi o wyniki. Sprawiliśmy niespodziankę, trzeba się z tego cieszyć. Jest super! Nie bawmy się w wojenki czy ktoś ufał Vitalowi, a ktoś wierzył w Kurka. Sam nie wierzyłem, że Kubiak po dwóch latach w Japonii zagra taki turniej, a Drzyzga po roku w Grecji może tak rozgrywać. Nie wierzyłem. Ale fantastyczne jest to, że to zobaczyłem. I uwierzyłem.
Bo faktycznie Bartosza Kurka przed tym turniejem każdy normalnie myślący człowiek wypychał z kadry. Poza Vitalem Heynenem. Jaka była reakcja Bartka? Doprowadzenie nas do złota. Do tego martwiliśmy się tym, że na zmiany mamy gości, którzy talent mają ogromny, ale brakuje im doświadczenia: Kochanowskiego czy Śliwkę. Ten pierwszy przez cały turniej prezentował się znakomicie, gdy tylko dostawał szansę (przypominamy mecz z Iranem!), ten drugi wszedł wczoraj na parkiet w meczu z USA i wniósł mnóstwo spokoju. Genialnie radzili sobie też Mateusz Bieniek (24 lata) i Artur Szalpuk (23), o którym Jakub Bednaruk mówi, że “zachwycał go w przyjęciu. Bo atakować, zagrywać czy blokować potrafił od zawsze, ale co roku poprawia się na przyjęciu właśnie”. Dziś jednak tytuł MVP należy się nie któremuś z nich, nie Bartkowi Kurkowi, a naszemu libero.
Jakub Bednaruk:
– Jestem zachwycony Zatorskim. Teraz pewnie dużo będzie tekstów o Kubiaku czy Kurku, a dla mnie dzisiaj bohaterem jest Zatorski. Siedziałem przy meczu z kilkoma siatkarzami i byłymi, i obecnymi. Wszyscy zwracali uwagę właśnie na Pawła. Jego pracę w obronie i przyjęciu zagrywki. Dawał zespołowi mnóstwo spokoju. Jeżeli chodzi o Kurka, to powiem tak: w niego wierzył ojciec, dziewczyna i Vital. Trzy osoby na świecie. I wygrał tym turniejem. Bo było dużo podstaw, by wierzyć, że Bartek nie zagra na odpowiednim poziomie. Nie było żadnych podstaw, by wierzyć, że on będzie tak ważną postacią. Można Vitala nie lubić, ale trzeba szanować jego robotę.
Bartosz Kurek, Michał Kubiak, Mateusz Bieniek, Paweł Zatorski, Piotr Nowakowski, Bartosz Kwolek, Dawid Konarski, Artur Szalpuk, Damian Schulz, Damian Wojtaszek, Fabian Drzyzga, Grzegorz Łomacz, Aleksander Śliwka, Jakub Kochanowski. Tych czternastu gości zostało właśnie mistrzami świata. Za jakiś czas dołączy do nich Wilfredo Leon, jeden z najlepszych na świecie. Jeśli to nie jest przepis na walkę o mistrzostwo olimpijskie, to naprawdę nie wiemy, co nim jest. Ale to za dwa lata. A na razie, jak mówi Jakub Bednaruk, po prost “dajmy się im nacieszyć”. Zasłużyli jak nikt. Chłopaki, jesteśmy dumni!
Fot. Newspix.pl