Reklama

Szybka setka ligowych występów. Czy jest co świętować?

red6

Autor:red6

30 września 2018, 15:54 • 4 min czytania 9 komentarzy

Gdy na ostatnie zgrupowanie reprezentacji Polski powołanie dostał Adam Dźwigała, ruch Jerzego Brzęczka tłumaczono na różne, czasami dość dziwne sposoby. Choćby na naszych łamach Robert Podoliński mówił o tym, iż należy zwrócić uwagę na duże doświadczenie, które w stosunkowo młodym wieku zdobył piłkarz Wisły Płock i które najłatwiej wyrazić jest liczbą występów w ekstraklasie. Dźwigała (piłkarz z rocznika 1995) nastukał ich już 102. Czy należy to doceniać? I tak, i…nie. Do drugiego wniosku doszliśmy między innymi na podstawie przykładu Marcina Cebuli. 

Szybka setka ligowych występów. Czy jest co świętować?

Tak się składa, że zawodnik Korony Kielce po wczorajszym meczu z Wisłą Kraków też może się już chwalić, że wziął udział w trzycyfrowej liczbie meczów w naszej najwyższej klasie rozgrywkowej. Obecnie w lidze mamy pięcioosobowy klub takich piłkarzy (urodzonych w 1995 roku lub młodszych), do którego prócz Dźwigały i Cebuli należą Przemysław Frankowski (172 występy), Sebastian Rudol (127) i Karol Świderski (103), a lada moment dołączą Jarosław Kubicki (99) oraz Paweł Stolarski (97).

Powiedzmy sobie szczerze, że jak na dłoni widać, iż prestiż jest to co najwyżej średni. A nowy członek raczej jeszcze go obniżył, niż podniósł.

W tym miejscu powinniśmy zadać sobie pytanie, ile z tych 100 występów Cebuli w ekstraklasie było udanych. Już na pierwszy rzut oka można podejrzewać, że śmiesznie mało. Oczywiście najłatwiej spojrzeć na liczby, co jest o tyle na miejscu, że mówimy przecież o graczu ofensywnym – z regułym ustawianym na skrzydłach lub na kierownicy kieleckiego zespołu. Tutaj – niestety – można parsknąć śmiechem. Cebula w 100 występach w najwyższej klasie rozgrywkowej wypracował 6 bramek (2 gole i 4 asysty). By w pełni uzmysłowić sobie, jak zły jest to wynik, wspomnijmy może, że lepszy zanotował na przykład Filip Starzyński… w  9 występach tego sezonu.

Liczby oczywiście mogą zakłamywać rzeczywistość. Sami piłkarze czasami zżymają się na to, że opinia publiczna patrzy tylko na nie. W związku z tym – by uniknąć ewentualnego skrzywdzenia Cebuli – przejrzeliśmy też oceny, które wystawialiśmy mu po prawie każdym meczu w Koronie. Jak pewnie wiecie, wyjściowa jest u nas „5” i nawet przy założeniu, że jesteśmy surowi, oznacza to tylko co najwyżej występy przyzwoity (sorry, taką mamy ligę). Ile razy Cebula przeskoczył ponad tą poprzeczką?

Reklama

Notę „6” wystawialiśmy mu po czterech meczach.
Notę „7” dostał od nas po dwóch występach.
Wyższych nie uzyskał nigdy.

Nawet tych piątek nie kosił u nas raz za razem. Możecie mówić, że gdzieś macie te oceny, ale my mamy równie głębokie przekonanie, że w przypadku tego piłkarza dość dobrze oddają rzeczywistość. Cebula wskoczył do takiego pociągu, że przy pewnym potencjale, który oczywiście ma, po prostu trudno z niego wypaść. Ktoś kiedyś próbował przekonać wszystkich, że to piłkarz na większe granie (pisząc o zainteresowaniu ze strony AS Romy), ale spójrzmy prawdzie w oczy – powinien się spalić ze wstydu.

Jeśli wrócimy do całej piątki „względnie młodych, ale już doświadczonych” wnioski będą niestety podobne. Tak jak Cebuli kariera w zagranicznym klubie raczej nie grozi Rudolowi, który ma problemy nawet z miejscem w podstawowym składzie Pogoni Szczecin. Świderski mógł wyjechać z ligi, gdy dopiero ją poznawał. Decyzja była inna, ale ważniejsza sprawa jest taka, że od tego czasu chłopak nie postawił znaczącego kroku we właściwym kierunku – nie stał się nawet etatowym piłkarzem pierwszego składu Jagiellonii. Z kolei Dźwigała dopiero w Płocku – w swoim piątym klubie na poziomie ekstraklasy – znalazł stabilizację i regularne występy. Wyjątek stanowi Frankowski, ale i w tym przypadku nie mamy przekonania, że zostało zachowane odpowiednie tempo rozwoju.

Nie napiszemy, że tyle występów w lidze w młodym wieku bez wyjazdu na Zachód (lub nawet bez zainteresowania) są w stanie zaliczyć tylko nieudacznicy, bo mnóstwo 22-latków chciałoby być dziś na miejscu tych gości, jednak byli na to za słabi. Chodzi o to, że jakieś szczególne celebrowanie tego momentu, nawet niekoniecznie przez piłkarza a przez jego otoczenie, to tak naprawdę nierzadko pochwała przeciętności.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

9 komentarzy

Loading...