Reklama

Piast konsekwentnie próbuje odcinać się od chuliganerii. Jak mu idzie?

redakcja

Autor:redakcja

27 września 2018, 13:39 • 4 min czytania 36 komentarzy

Gdybyśmy dziś mieli sporządzać ranking telewizji klubowych w Ekstraklasie, Piast Gliwice z pewnością byłby wysoko. Kilka lat temu, gdy chwalono głównie KoronaTV, przy Okrzei nie wyróżniali się ze swoimi materiałami. Kulisy robiono po linii najmniejszego oporu – kilka przebitek, muzyczka i cześć. Potem jednak coś się ruszyło i od dłuższego czasu regularnie dostajemy tam rzeczy ponadprzeciętne. Tak jak teraz, gdy klub konsekwentnie trzyma się linii “żadnych negocjacji z kibolami” i kładzie coraz większy nacisk na akcenty “rodzinne”. Jakie przyniesie to efekty, dopiero się okaże, ale już dziś wiadomo, że nie robi się tego byle jak.

Piast konsekwentnie próbuje odcinać się od chuliganerii. Jak mu idzie?

We wtorek w sieci pojawił się film, w którym mała dziewczynka opowiada, jak kochany tata uczy ją funkcjonowania w świecie. Trudno się lekko nie wzruszyć, jest klimat. Oczywiście na koniec wychodzi, że jedną z najważniejszych spraw jest kibicowanie Piastowi, co oznacza, że gdy mamy mecz, trzeba się na niego wybrać całą rodziną.

Fajnie pomyślane, fajnie zrealizowane. Nic dziwnego, że pozytywnych opinii w internecie było bardzo dużo.

Oczywiście nie chodzi nami tu wyłącznie o sam filmik, tylko o całe tło, którego dotyczy. Władze Piasta, mając jasną presję ze strony dającego pieniądze miasta, ani myślą iść na jakieś zgniłe kompromisy ze stowarzyszeniem Piastoholików. Pisaliśmy już o tym dwa razy TUTAJTUTAJ, więc nie będziemy się rozwodzić. Króciutko: po wydarzeniach w marcowym meczu z Górnikiem Zabrze, które doprowadziły do przerwania zawodów i walkowera na korzyść gości – mimo że gospodarze prowadzili 1:0 – Piast zareagował bardzo zdecydowanie. Nałożył na rozrabiających zakazy klubowe, najczęściej maksymalne, czyli dwuletnie. Strona kibicowska nie zamierzała nawet przepraszać – nie mówiąc o jakimś zadośćuczynieniu – a do tego oskarżała klub m.in. o to, że… współpracuje z policją. Ogłoszono bojkot, apelując, by każdy, komu leży na sercu dobro klubu, nie kupował biletów czy karnetów i nie przychodził na mecze. Dziwne pojmowanie “dobra klubu”.

Reklama

Ostatnio Piastoholicy w ramach bojkotu… pojechali na wyjazdowy mecz z GKS-em Jastrzębie w Pucharze Polski, by tam przedstawiać ludziom swoje racje. Oryginalne.

Wychodzi na to, że Piast jest dziś jedynym obok Cracovii przedstawicielem Ekstraklasy, który jednoznacznie wypowiedział wojnę środowiskom kibolskim kręcącym się wokół klubu, nieraz działającym na jego szkodę. To dwa samotne okręty na wzburzonym morzu, które są w tej walce osamotnione i zdane wyłącznie na siebie.

Już jednak podkreślaliśmy kiedyś, że Piast jak na ten rodzaj konfliktu jest w bardzo korzystnym położeniu, bo ma niewiele do stracenia, zwłaszcza że miasto zapewnia finansową stabilność, a samo chciało teraz pójść na wojnę. W większości przypadków klub wojujący z najbardziej “zaangażowaną” częścią trybun w naszych realiach jest skazany na niepowodzenie. Kluby, chcąc nie chcąc, muszą być w miarę grzeczne, bo inaczej będą miały pustki na meczach, wyraźny spadek przychodów i pogorszony wizerunek.

W Gliwicach wygląda to inaczej, konflikt jest mało odczuwalny. Reszta lokalnej społeczności w większości nie przyłączyła się do bojkotu, poza samymi zainteresowanymi mało kto traktuje go poważnie. Frekwencja zmieniła się nieznacznie. Porównajmy. W pierwszych czterech domowych meczach ubiegłego sezonu, czyli na długo przed konfliktem, na Okrzei przyszło:

– z Pogonią Szczecin 4555 widzów
– ze Śląskiem Wrocław 4274 widzów
– z Koroną Kielce 4874 widzów
– z Lechią Gdańsk 5146 widzów

Pierwsze cztery mecze u siebie z tego sezonu:

Reklama

– z Zagłębiem Lubin 4114 widzów
– z Legią Warszawa 7120 widzów
– z Cracovią 4075 widzów
– z Arką Gdynia 4003 widzów

Pomijając mecz z Legią, który mógłby trochę zakrzywić obraz, wychodzi nam różnica rzędu 500-600 osób. Zdecydowanie do przeżycia, nawet jeśli założymy, że część z aktualnie przychodzących kupuje bilety w różnych promocjach. Jasne, na meczach jest obecnie więcej piknikowej atmosfery, bardziej w stylu angielskim, ale doping w Gliwicach nigdy nie należał do wyjątkowych, by można go było mocniej żałować.

Biorąc pod uwagę formę podopiecznych Waldemara Fornalika, można zakładać, że chętnych do zobaczenia ich na żywo z czasem przybędzie, zwłaszcza jeśli klub nadal będzie wypuszczał w świat tak ciekawe materiały, jak video sprzed dwóch dni. To byłaby dobra wiadomość, bo nie zanosi się, żeby w Piaście zamierzali obrać łagodniejszy kurs. A kolejne działania bojkotujących mogą wyłącznie utwierdzić w przekonaniu, że trzeba być twardym. Przed spotkaniem z Arką grupka osiedlowych bandziorków zablokowała jedno z wejść – przypadkiem to blisko sektora rodzinnego – wypytując przechodniów, gdzie zmierzają. Jeżeli ktoś odpowiedział, że na mecz, słyszał w mocnych słowach, że ma zawracać. Policja stała obok, ale nie reagowała, bo formalnie nikt nie ucierpiał. Klub też nie mógł nic zrobić, bo nie był to jeszcze teren imprezy masowej. Niejedna rodzina z dziećmi pewnie dobrze się zastanowi, nim wybierze się na stadion kolejny raz.

I jak z takimi troglodytami rozmawiać?

Najnowsze

Ekstraklasa

Wygrywa tytuły, ale nie jest cudotwórcą. Ante Simundza, nowy trener Śląska Wrocław

Szymon Janczyk
0
Wygrywa tytuły, ale nie jest cudotwórcą. Ante Simundza, nowy trener Śląska Wrocław

Komentarze

36 komentarzy

Loading...