Pamiętacie ten moment, w którym trzeba było zapomnieć o szybkości Mbappe, podaniach Modricia i dryblingach Hazarda, bo skończył się mundial, a błyskawicznie wróciła ekstraklasa? My niestety tak dobrze, jakby to było wczoraj – bo przesiadka z Rolls-Royce’a do Poloneza najzwyczajniej w świecie bolała. Dlatego tak mocno doceniamy tych, którzy sprawiają, że lądowanie było choć minimalnie łagodniejsze. Kogo konkretnie? Po dziewięciu kolejkach postanowiliśmy wymienić ich z imienia i nazwiska.
Podstawą do wyłonienia bohaterów, którzy nie noszą peleryny, były nasze noty. Uwzględniliśmy tych, których ocenialiśmy przynajmniej pięć razy, by uniknąć przypadkowych wyróżnień. Blisko byli m.in. Rafał Augustyniak, Guilherme, Joel Valencia, Martin Kostal, Paweł Bochniewicz, Artur Jędrzejczyk, Konrad Wrzesiński, Cafu czy Flavio Paixao, a najlepsza naszym zdaniem dyszka na starcie sezonu prezentuje się tak…
10. ZDENEK ONDRASEK (Wisła Kraków)
Nazwiska, które widzieliście powyżej, mogły zaskakiwać i w najlepszej dziesiątce również takie znajdziemy – Czech to pierwszy przypadek. Praktycznie zdążyliśmy zapomnieć, że figuruje w kadrze Wisły, bo od dłuższego czasu albo zawodził, albo się leczył. Jakaś bramka? Początek marca 2017, czyli dawne czasy. Teraz trochę z konieczności i braku alternatyw Ondrasek stał się jedynką w ataku Białej Gwiazdy, ale błyskawicznie pokazał, że jeszcze stać go na bycie gwiazdą. Siedem goli i asysta na początku sezonu to najlepszy dowód. No a taki strzał jest niewiele gorszym.
#Ondrasek#WISWPŁ 1:0 pic.twitter.com/p0Xz0cfEw8
— Marek M. (@marek_mrowa) 10 sierpnia 2018
9. MARQUITOS (Miedź Legnica)
Przeciwko Legii zaliczył takie pudło, że wstyd wyjść z domu do sklepu i spojrzeć w oczy legnickim kasjerkom, ale chyba akurat w tym przypadku ludzie powinni być pobłażliwi. Był to bowiem jeden z niewielu momentów, w których na Hiszpana można było narzekać. Najpierw mocno przyczynił się do awansu Miedzi na salony, a na ekstraklasowych boiskach utrzymuje wysoką formę. Na razie maczał palce przy czterech trafieniach beniaminka, ale ważniejsze jest to, jak sprawuje się tam na kierownicy. Pewnie nie tak wyobrażał sobie swoją karierę, gdy siedział na ławce Villarrealu w półfinale Ligi Mistrzów z Arsenalem, a później w La Liga strzelał bramki Realowi Madryt i FC Barcelonie, ale znamy kilku graczy z podobną przeszłością, którzy gorzej przyjmują takie niepowodzenie.
8. JAKUB CZERWIŃSKI (Piast Gliwice)
Sprawdził, ile brakuje mu do normalnego poziomu Legii (lub nie został w stolicy odpowiednio wykorzystany – wersja do ustalenia) i teraz pokazuje się z bardzo dobrej strony w klubie z niższej półki i z mniejszą presją ciążącą na zawodnikach. Że umie, wiedzieliśmy, bo obserwowaliśmy go w Pogoni i wcześniej w I-ligowym Bruk-Becie, przenosimy do Legii nie wzięły się z niczego. Mamy nadzieję, że nie zadowoli się obecnym statusem lidera defensywy w ekipie pokroju Piasta. Przy czym jest to liderowanie naprawdę udane, bo poza tym ostatnim meczem ze Śląskiem, w którym zresztą strzelił gola, większych zarzutów pod adresem obrony Piasta nie mieliśmy. Zaprzepaszczona możliwość bycia chwilowym liderem ligi w ostatniej kolejce nie to nie zbieg okoliczności.
7. FILIP STARZYŃSKI (Zagłębie Lubin)
Ostatnio jest w takim gazie, że gdy Zagłębie strzela bramkę, to trzeba zakładać, że maczał w tym palce. Jest przy tym uniwersalny, bo chodzi zarówno o trafienia z gry, jak i gole wypracowane po stałych fragmentach gry. Z rzutami rożnymi włącznie.
Jego ograniczenia doskonale znamy, choćby przez swoją dynamikę pewnego poziomu nigdy już nie przeskoczy, ale na w ekstraklasie niech cieszy nas właśnie taką grą jak najdłużej. Jeśli szukacie jakiegoś dostarczyciela punktów do składu Ustaw Ligę, wydaje się, że to pewniaczek.
6. DUSAN KUCIAK (Lechia Gdańsk)
Jedyny bramkarz w zestawieniu i trzeba powiedzieć, że na początku sezonu Słowak zdystansował konkurencję. W ostatnich dwóch spotkaniach aż osiem razy wyciągał piłkę z siatki, ale jakoś nie mamy sumienia, by mu to zarzucać. Wydaje się bowiem, że wcześniej mogło być podobnie, ale długo ratował tyłki kolegom. Do pewnego momentu bronił z 96-procentową skutecznością. Teraz spadła do 77 procent, ale Kuciak i tak może uchodzić za bohatera w swoim domu.
5. TARAS ROMANCZUK (Jagiellonia Białystok)
Oby jak najszybciej wrócił do gry po kontuzji kręgosłupa. Do gry i do formy sprzed urazu, bo to, że jego umiejętnościami zainteresował się kolejny selekcjoner, nie jest dziełem przypadku. Inaczej niż to, że Jadze bez lidera środka pola też idzie nie najgorzej. Gdybyśmy oceniali też występy w europejskich pucharach, mimo dość wczesnego pożegnania się z Europą, pewnie byłby jeszcze wyżej, bo w tym szalonym meczu z Rio Ave był bohaterem ekipy Ireneusza Mamrota.
4. PETTERI FORSELL (Miedź Legnica)
Można się śmiać, że „gruby człowiek a może”, ale zapewne nie jest do śmiechu tym, którzy przedwcześnie go skreślili. Na przykład Michał Probierz w Cracovii nie potrafił zaakceptować Fina takim, jaki jest i chyba zabrakło mu trochę cierpliwości. Bywa. Zresztą Dominik Nowak również nie był od tego początku sezonu w pełni przekonany, że będzie to gwiazda Miedzi na poziomie ekstraklasy, bo dawał mu grać raczej mniej niż więcej. Kolejno wyglądało to tak: 25 minut, 59, 6, 22, 12. A później była eksplozja formy i dorzucanie kolejnych bramek do pięknego trafienia z pierwszej kolejki. Łącznie nazbierało się ich już sześć.
Pierwszy GOOOL @MiedzLegnica w #Ekstraklasa ⚽️💪👏👏 Beniaminek w doliczonym czasie gry ,,rzutem na taśmę” zdobył 3 pkt 😁 1:0 #MIEPOG#Forsellpic.twitter.com/oc5TbTZNTl
— AleksandraKalinowska (@Ola_Kalinowska) 20 lipca 2018
3. ARVYDAS NOVIKOVAS (Jagiellonia Białystok)
Może i zdarza mu się gwiazdorzyć, przez co wręczanie Snickersów jest jak najbardziej na miejscu, może i nie wytrzymał ciśnienia, gdy z Wisłą Płock trzeba było podejść do karnego po sprzeczce z Bezjakiem, ale wszystko to pierdoły w porównaniu z tym, ile jakości jest w stanie dać Jagiellonii Białystok. Nasz ulubiony typ skrzydłowego, bo są i efektowne zagrania (patrz choćby przyjęcie poprzedzające bramkę w ostatnim meczu), i liczby. Na razie 3 gole, 2 asysty i 2 kluczowe podania, ale w tym sezonie spodziewamy się u niego choć jednej dwucyfrówki w tych statystykach.
2. LUKAS HARASLIN (Lechia Gdańsk)
Sporo łączy go z Litwinem, bo również do bardzo fajnie wyglądających zagrań, dorzuca konkrety. Mogłoby być ich więcej niż 1 gol i 3 asysty, ale w tym wypadku trzeba mieć na uwadze to, że sporo jego świetnych ostatnich podań zmarnowali koledzy z Lechii. Różnica jest taka, że o ile Novikovas już próbował przebić się poważniejszym otoczeniu – konkretniej w Niemczech, w 2. Bundeslidze – o tyle Słowak zapewne dopiero będzie się o to starał (do Włoch pojechał jednak nieopierzony). I coś nam mówi, że trafi w miejscu, w którym potrafią kopać piłkę. Oby tylko po pełnym sezonie w Lechii, w którym będą omijać go kontuzje.
1. SZYMON ŻURKOWSKI (Górnik Zabrze)
Czy to, że ma zdecydowanie najlepszą średnią ocen wynika z tego, że opuścił ostatnio cztery mecze? Pewnie poniekąd tak, bo brak regularności stale zarzucamy ligowcom. Z drugiej strony Żurkowski wyglądał dobrze nawet wtedy, gdy cały Górnik męczył bułę, wyróżniał się na tle kolegów jak – nie przymierzając – butelka Paulanera, która zapodziała się gdzieś na półce pośród Tatr i innych Harnasiów. W meczu z Miedzią, ostatnim wygranym spotkaniu ekipy Brosza, praktycznie w pojedynkę pociągnął zespół. Zarówno kibice w Zabrzu, jak i my z niecierpliwością czekamy na jego powrót do gry.
Fot. FotoPyK