Pierwsza runda Pucharu Polski to jeszcze ten etap rozgrywek, gdy zespoły, o których istnieniu na co dzień wie tylko lokalna społeczność, mają szansę stanąć w szranki z dużo bardziej rozpoznawalnymi firmami. Możemy oczywiście z tego żartować, ale dla niewielkich klubów, które normalnie bujają się od pastwiska do pastwiska, mecz z przedstawicielem Ekstraklasy albo przynajmniej I ligi, to naprawdę futbolowe święto.
Tegoroczną rywalizację zaczynamy od co najmniej kilku starć, w których kopciuszek spróbuje utrzeć nosa dużo wyżej notowanemu rywalowi. A ponieważ historia zna przypadki, w których zespół z góry skazywany na pożarcie, potrafił wprawić wszystkich w zaskoczenie, to warto rzucić okiem na te pary, gdzie różnica poziomów w teorii jest największa. Ot, folklor kontra wielki świat, co przecież zawsze budzi zainteresowanie.
UNIA HRUBIESZÓW – GÓRNIK ZABRZE
Zaczynamy od prawdziwego hitu, czy pojedynku pomiędzy reprezentantem zamojskiej okręgówki a zespołem, który jeszcze kilka tygodni temu reprezentował nas w europejskich pucharach. Brzmi ciekawie i spodziewamy się, że na boisku tylko się to potwierdzi. Unia, która w lidze do tej pory wygrała siedem z ośmiu meczów i raz zremisowała, nie ma bowiem nic do stracenia, a fakt, iż występuje tylko w okręgówce sprawia, że łatwo ją zlekceważyć. A to z kolei może doprowadzić do sensacji, bo właśnie w tych kategoriach należałoby rozpatrywać ewentualną porażkę Górnika.
Co interesującego można powiedzieć o zespole z Hrubieszowa? Poza tym, że pewnie zmierza do czwartej ligi, w składzie ma takich oryginałów, jak Massimo Imperato, Wiaczesław Szuszkowski czy Jewgienij Hrui oraz aż dziewięciu napastników – raczej niewiele. Na konkrety trzeba będzie poczekać do 2 października i szczerze mówiąc… już nie możemy się doczekać.
ŚLĄSK ŚWIĘTOCHŁOWICE – ARKA GDYNIA
Bardzo podobny przypadek do pary Unia – Górnik z tą niewielką różnicą, że Śląsk Świętochłowice występuje tam, gdzie Unia dopiero chce się znaleźć, czyli w czwartej lidze. Ambicji władz klubu jednak to nie zaspokaja. W Świętochłowicach wszyscy myślą o awansie piętro wyżej i na razie całkiem dobrze im idzie.
Wiele więcej na temat Śląska powiedzieć nie można, ale nastroje w zespole bez wątpienia są bojowe. Dla własnego bezpieczeństwa Arka powinna mieć się na baczności.
HURAGAN MORĄG – ZAGŁĘBIE LUBIN
Znowu przeskakujemy ligę wyżej i tym razem lądujemy w trzecioligowym Morągu, gdzie w środę o awans do kolejnej rundy Pucharu Polski powalczy Zagłębie Lubin. Rywalem będzie miejscowy Huragan, który jeszcze w lipcu rozważał wycofanie się z trzeciej ligi ze względu planowaną rezygnację sponsora głównego. Koniec końców najgorszy scenariusz jednak się nie ziścił – Huragan utrzymał swoje miejsce i aktualnie plasuje się w środku stawki.
W składzie zespołu z Morąga próżno szukać rozpoznawalnych nazwisk. Najciekawszym zawodnikiem jest bez wątpienia Joao Criciuma, którego rok temu udało się wyciągnąć z Bielawianki Bielawa i który w lidze już trzykrotnie wpisał się na listę strzelców. Aha, w ostatnim meczu ligowym Huragan ograł rezerwy Legii. Przed Zagłębiem piłkarze trenera Czesława Żukowskiego też się pewnie nie położą.
Skrót meczu Kaczkan Huragan Morąg-Legia II Warszawa 2:1: https://t.co/BTMNLa0DLA via @YouTube
— Huragan Morąg (@huraganmorag) 23 września 2018
KS PARADYŻ – PUSZCZA NIEPOŁOMICE
Hitowe starcie A-klasy z pierwszą ligą, na które od dawna ostrzymy sobie zęby. „Paryżanie” byli prawdziwą rewelacją regionalnego PP w województwie łódzkim, a 30 tysięcy nagrody od PZPN-u za awans do rozgrywek szczebla centralnego, klub w całości oddał zespołowi. – Mimo zmian finansowych w klubie podjęliśmy decyzję, że nagrody za grę w Regionalnym Pucharze Polski przeznaczymy w całości dla piłkarzy. Nie ma znaczenia, czy otrzymamy 30 tys. zł od PZPN za wygranie pucharu, czy też 5 tys. zł od ŁZPN za sam udział w decydującym meczu. Te pieniądze należą się naszym zawodnikom – mówił jeszcze przed finałem prezes Grzegorz Mikucki.
Hojność prezesa jest godna podkreślenia, bo pieniądze przekazane zawodnikom klub równie dobrze mógł przeznaczyć na bieżącą działalność, co w gruncie rzeczy byłoby całkiem zrozumiałym ruchem. Przed sezonem Paradyż stracił bowiem głównego sponsora, co wymusiło na władzach wycofanie drużyny z czwartej ligi i powrót na A-klasowe boiska. No a jednocześnie doprowadziło do ewenementu, jakim bez wątpienia jest występ klubu z tego szczebla rozgrywkowego w 1/32 Pucharu Polski.
LECHIA DZIERŻONIÓW – JAGIELLONIA BIAŁYSTOK
Z jednej strony trzecioligowa kuźnia talentów, z której wyszli tacy zawodnicy, jak Krzysztof Piątek i Jarosław Jach. Z drugiej – lider Ekstraklasy, który bez wątpienia ma chrapkę na to, by w Pucharze Polski grać aż do wielkiego finału. Na papierze zapowiada się więc wybitnie jednostronna rywalizacja. Tym bardziej że w Dzierżoniowe chyba nie wszystko układa się tak jak powinno.
Nie zmienia to jednak faktu, że mecz doświadczonej i naprawdę mocnej Jagi ze złożoną w zdecydowanej większości młodych piłkarzy Lechią (najstarszy piłkarz w składzie ma 27 lat) zapowiada się całkiem, całkiem. Trochę takie klasyczne pucharowe starcie kopciuszka z mocarzem, w którym Lechia nie ma nic do stracenia, a przy okazji może pokazać swoje talenty szerszej niż zazwyczaj publiczności.
***
Gdybyśmy mieli wytypować, w której z tych par niespodzianka jest najbardziej prawdopodobna, to zapewne… stwierdzilibyśmy, że w żadnej. Jednomeczowa rywalizacja lubi jednak odchylenia od normy, więc całkowicie nie wykluczamy, że taki Paradyż przejedzie się po Puszczy albo Śląsk Świętochłowice odprawi w karnych Arkę. W końcu Puchar Polski nie takie cuda już widział. Oby tylko dla maluczkich nie skończyło się tak:
Fot. FotoPyK