Najlepszy dowód na siłę Bayernu? To, że wokół musi znosić głosy, że to jeszcze nie to, że forma jeszcze przyjdzie, że Niko Kovac nie wszedł w tę drużynę z buta i fajerwerki wciąż trzyma w szafie. Piłkarzom z Monachium nie przeszkadza to jednak w wygrywaniu czego się da i to na każdym polu. Dziś poprzeczka zawieszona była wysoko, choć… No właśnie, chciałoby się napisać, że w Gelsenkirchen nikomu nie gra się łatwo, ale…

a) ostatni raz Schalke wygrało z Bayernem w lidze, gdy w ich składzie grał Raul (rok 2010),
b) Schalke zalicza kompromitujące wejście w ligę – wicemistrz Niemiec wciąż ma na koncie zero punktów.
A więc fakt, że Bayern swoją grą nie wywołuje opadu szczęki, był dla piłkarzy z Gelsenkirchen marnym pocieszeniem. Goście wygrali bardzo pewnie. Skończyło się 2:0, choć mogło znacznie, znacznie wyżej. Czy Bayern grał zachwycająco? No nie, nie oglądaliśmy Bóg wie jakiej dominacji, chociaż z drugiej strony, gdyby Bawarczycy wykorzystali wszystkie wykreowane sytuacje, niemiecka prasa pewnie pisałaby, że to już to, a Niko Kovac wreszcie odpalił fajerwerki.
A konkretnie – gdyby wykorzystał je James.
Kolumbijczyk największe kłopoty sprawił dziś jednak dziennikarzom, którzy muszą po tym meczu wystawić noty. Zaczął się z grubej rury – nie minęło dziesięć minut meczu, a ten już pokonał bramkarza i to w sposób wręcz – hmm – ośmieszający. Bo jak inaczej nazwać sytuację, gdy akurat James wygrywa w polu karnym po rzucie rożnym „pojedynek” główkowy i pakuje piłkę do siatki? Słowo „pojedynek” nie bez kozery ubraliśmy w cudzysłów – gdyby Rudy tak jak swojego rywala pilnował swojego auta, byłby pewnie najłatwiejszym celem dla złodziei w Zagłębiu Ruhry.
Chwilę później James znalazł się sam na sam (godny odnotowania fakt – niedoszłym asystentem okazał się Lewy, świetne podanie między nogami przeciwnika). Niestety Kolumbijczyk zamiast konwencjonalnych zagrań wybrał próbę lobu. Było to dość naiwne – zwłaszcza, że Fahrmann wyczekał swojego rywala i w dość łatwy sposób wybronił tę świetną okazję. Hitem była jednak kolejna okazja rozgrywającego Bayernu, już w drugiej połowie. Po fantastycznej klepce Muellera i Ribery’ego musiał tylko wpakować piłkę do pustaka, ale…
No dobra, nie będziemy się pastwić, bo mowa jednak o bohaterze meczu. Napiszmy po prostu, że… nie trafił. Z jakichś pięciu metrów.
Było to o tyle zastanawiające, że piłkę miał przecież na lewej nodze, którą zwykle krawaty wiąże, usuwa ciąże. Jamesowi pewnie dość mocno dostałoby się po uszach, gdyby Bayernowi mecz wymknął się spod kontroli. Były ku temu okoliczności, ale Schalke kompletnie niczym nie zagrażało. Najgroźniej pod bramką Bayernu zrobiło się wtedy, gdy z ostrego kąta uderzał Uth. Było to jednak tak zabójcze uderzenie, że Neuer spokojnie złapał je w ręce.
I wtedy do głosu po raz kolejny doszedł James, który wdarł się przebojem w pole karne i został sfaulowany przez Schopfa. Był to faul idiotyczny – wcale nie pachniało w tej akcji golem, była asekuracja obrońców Schalke, ale lewy obrońca – chyba z frustracji – postanowił skasować Achillesa swojego rywala. Do karnego podszedł Lewy i pewnie go wykorzystał. Bramkarz wprawdzie wyczuł intencje Polaka, ale uderzenie było tak mocne, że nawet nie pierdnął.
Inne akcje Bawarczyków? Dwukrotnie z wolnych postraszył Alaba. Raz trafił w poprzeczkę, za drugim razem jak struna wyciągnął się Fahrmann.
Jeśli kibice niemieckiej piłki liczyli, że nowy sezon przyniesie jakieś emocje w walce o mistrzostwo, już po czwartej kolejce mogą czuć spory zawód. Bayern jedzie na trzecim biegu, a i tak wygrywa wszystko jak leci, a wicemistrza Niemiec przerasta o kilka klas. Szybki rzut oka na tabelę: BVB traci do monachijczyków już cztery punkty, RB Lipsk osiem (jeszcze jeden mecz do rozegrania), Hoffenheim także osiem, Bayer Leverkusen dwanaście, Schalke również dwanaście.
Nie napiszemy oczywiście, że już jest pozamiatane, ale… No cóż, sezon 18/19 chyba znów nie przyniesie żadnych zaskoczeń.
Schalke 04 – Bayern Monachium 0:2
James 8′, Lewandowski 64′
Fot. newspix.pl
Treść usunięta
nieprawda, jak tylko odszedł Zidane to Bayern wykupił Jamesa
Treść usunięta
True. My bad. Czytalem gdzies ze juz do wykupili
Treść usunięta
Wbrew pozorom duza podpowiedź, kto jest autorem tekstu. Ale żeby to złapać, trzeba słuchać radia.
Treść usunięta
Treść usunięta
Pudło mistrzuniu. Jakbyś był trochę rozgarnięty to byś się orientował, że Mieciu jest zatrudniony w Weszło.FM. A tam praca raczej na czym innym polega, ale co tam pewnie nie masz czasu mysleć bo ciągle oglądasz powtórki meczów Legii która jest całym twoim życiem. Nie odpisuj szkoda czasu i tak nie przeczytam.
Treść usunięta
https://notowaniatyperskie.wordpress.com/ – Już dzis kolejny typ ! kurs 5,36 dostepny mają ! na 13 kuponów trafili 12! wszystkie skany mają na blogu! polecam ich bo sam grałem 4 ostatnie kupony!
Kiedyś bardzo lubiłem oglądać bundesligę. Ale w obecnej chwili to przestało mieć jakikolwiek sens kiedy przed rozgrywkami w zasadzie z góry wiadomo, że Bayern zostanie mistrzem i reszta nawet nie pierdnie.
Z wszystkich pięciu topowych lig największy sens ma oglądanie angielskiej. W Niemczech to już jest parodia. We Włoszech jest Juventus i to by było na tyle. W Hiszpanii wyniki spotkań ligowych ustala się w kieszeniach „odpowiednich ludzi” a nie na boisku a we Francji jest PSG i nara (Monaco to był „wypadek” przy pracy).
Coraz większymi krokami zmierzamy do superligi. I ja nawet bym to obejrzał od czasu do czasu, gdyby nie świadomość tego jakie chamskie wały robi UEFA w Lidze Do Robienia Forsy Dla Najbogatszych.
Piłka nożna, jak każdy inny biznes, doszła do momentu, w którym 90 procent tortu jest zdominowane przez niewielką garstkę największych „monopolistów”. To nie ma nic wspólnego ze sportem, nie ma też nic wspólnego z (choć trochę) uczciwym biznesem. Wszelkie próby zmiany tego gównianego status quo są bezwzględnie torpedowane jak ostatnio przy aferze z udziałem Milanu.
Finansowe fair play służy po to, żeby jeden z największych nie połknął całej reszty, a przy okazji można tym udupiać tych mniejszych z „drugiej” ligi, żeby nie podskakiwali. Wyglada to jak coś w rodzaju zmowy cenowej i naprawdę dziwnym jest, że wobec tych wszystkich zawirowań w piłce nie tylko europejskiej (korupcja w LM, Platini), jak i światowej (bezczelne oszustwa Blattera i jego popleczników) nikt jeszcze nie zainteresował się tym cyrkiem od strony prawa karnego.
Wiadomo, przy takiej forsie zawsze będą jakieś wałki, ale to, co się dzieje obecnie przekracza już jakiekolwiek granice rozsądku.
Treść usunięta
w Anglii mistrzami byli:
Leicester
Chelsea
Man City.
a teraz prym wiedzie Liverpool który zresztą w ubiegłym sezonie doszedł do finału LM tak przy okazji.
W Italii:
Juve; Juve; Juve; Juve; Juve; Juve; Juve;
W Niemczech:
Bayern; Bayern; Bayern; Bayern; Bayern;
We Francji od kilku sezonów mistrzostwo i puchar zgarnia PSG, z wyjątkiem na sezon przerwy dla Monaco.
.
Także najbardziej emozjonująca i najtrudniejsza do przewidzenia jest BPL.
Treść usunięta
Nie ignorancja tylko rzeczywistosc. Juve 7 lat pod rzad, PSG tez z jedna przrrwa na Monaco. Bayern 5 lat.
Tylko Anglia i Hiszpania zmienia mistrza. Ale tylko w Anglii ostatnia.druzyna na polmetku czesto sie utrzymuje na koniec sezonu. Wyjatkiem SPAL po pozyskaniu Cionka