Podobno siatkówka to sport dla ludzi inteligentnych, w przeciwieństwie do piłki nożnej. Tak powiedział Michał Kubiak, kapitan siatkarskiej reprezentacji Polski. I jasne, ma prawo do własnego zdania, my możemy za to uznać, że to głupota. Skłoniła nas jednak do rozważań: czy faktycznie istnieją dyscypliny trudniejsze od innych? A jeśli tak, to która z nich jest najbardziej wymagającą? Spoiler: nie jest to siatkówka.
Generalnie analizując coś takiego z miejsca napotykacie swego rodzaju trudności. Choćby taką, że trudy dyscypliny to rzecz cholernie subiektywna. Nie zapytacie koszykarza czy piłkarza o to, która jest najtrudniejsza, bo w większości przypadków istnieją dwie możliwości:
- powie wam, że ta, którą sam uprawia, bo zna to wszystko z autopsji i wie, jak wyglądają treningi oraz rywalizacja;
- powie wam, że jakaś inna, bo nie potrafiłby jej uprawiać. Wiecie, siatkarz, który ma ponad dwa metry wzrostu, średnio sprawdziłby się np. w skokach narciarskich. Choć przyznamy, że chcielibyśmy coś takiego zobaczyć.
Czaicie, o co chodzi? Odpowiadając na takie pytanie niemal każdy sportowiec (zresztą nie tylko, spójrzcie na dyskusje w Internecie wśród kibiców) patrzy na siebie. I to jest zrozumiałe, ale nie tego oczekujemy. Dlatego nie pytaliśmy o to sportowców, a dziennikarzy, trenerów przygotowania motorycznego, fizjologów i psychologów sportowych. Tych, którzy mogą spojrzeć na to z boku i mają potrzebną do tego wiedzę.
Ostrzegamy też: jeżeli spodziewacie się rankingu najtrudniejszych dyscyplin to… dostaniecie, ale nie nasz. My nie mieliśmy zamiaru bawić się w układanie ich wszystkich w określonej kolejności. Dlaczego? Bo zadaliśmy sobie na początku jedno zajebiście ważne pytanie:
Czy to w ogóle jest możliwe?
Odpowiedź brzmi: tak, jest. Jasne, da się to wszystko w miarę sensownie poukładać i jakoś uzasadnić. Przykłady zobaczycie zresztą później. Ale to pytanie ma znacznie szerszy zakres, bo dotyczy nie tylko rankingów, a samego porównywania dwóch czy trzech dyscyplin. Bo osiągnięcie najwyższego poziomu w każdej z nich jest po prostu cholernie trudne. I gdyby spojrzeć na to z tej strony, trudno wyodrębnić dyscyplinę, która wyraźnie by się wybijała.
Kamil Wolnicki, dziennikarz „Przeglądu Sportowego”:
– Nie uważam, by można było powiedzieć o jakimś sporcie, że jest łatwiejszy lub trudniejszy. Czy to będzie gimnastyka, czy piłka nożna, to jest to podobny szereg wyrzeczeń, podobna ilość pracy. Okej, gdzieś jest większa presja, gdzieś jest trudniej technicznie, ale żeby dojść na poziom mistrzowski, trzeba być wybitnym. To nie jest tak, że: „Piłka jest najtrudniejsza, bo gra w nią więcej osób” albo „W tenisie trudniej być mistrzem niż w sporcie mniej popularnym”. Dla mnie ta różnica jest taka, że w tych najbardziej popularnych sportach jest dużo więcej miejsca dla przeciętniaków, a najlepsi i tak zostają mistrzami. Nikt mi nie powie, że trudniej jest zostać piłkarzem naszej ligi niż mistrzem olimpijskim w gimnastyce.
Gdybyśmy mieli to do czegoś porównać, to byłoby to coroczne wręczanie Złotej Piłki. Weźmy ten rok – Raphael Varane zdobył Ligę Mistrzów z Realem i był podporą reprezentacji Francji, która wygrała mistrzostwo świata, ale nikt na niego nie stawia. Bo jest obrońcą, a wiadomo, że wszyscy patrzą na to, co dzieje się z przodu i ile goli nastrzelali Cristiano Ronaldo czy Leo Messi. I tak cudem jest, że w walce o to wyróżnienie liczy się Luka Modrić.
W porównywaniu dyscyplin jest podobnie – jeśli zapytacie kogoś o najtrudniejszy sport, to nie przyjdzie mu do głowy, by z miejsca powiedzieć o triathlonie czy squashu, a oba są przecież absolutnie wycieńczające. Prędzej wymieni maratony, piłkę ręczną czy koszykówkę i rzuci jakieś uzasadnienie. Te dyscypliny, które są dużo bardziej popularne i częściej się je uprawia. Bo znów: to kwestia subiektywna, co dana osoba, kibic czy zawodnik, uznaje za najtrudniejsze. Dla jednego będzie to przebiegnięcie 42 kilometrów, dla drugiego trafienie piłką do kosza (Kamil Wolnicki wspomina, jak Karol Bielecki mówił mu, że dziś nie mógłby już grać w kosza, bo przez utratę oka nie ma poczucia głębi). I co, powiecie któremuś z nich, że nie ma racji? Cóż, on zapewne odpowie, że ma gdzieś wasze zdanie.
Krzysztof Sendecki, dziennikarz sportowy Radia ZET:
– Moim zdaniem nie ma czegoś takiego, jak najtrudniejszy sport, każdy na poziomie zawodowym jest mega trudny, dlatego całe życie się trenuje, by osiągnąć jak najlepszy poziom. Wiem, jak trenują tenisiści, jak lekkoatleci, jak najlepsi koszykarze czy piłkarze i nie widzę między nimi wielkich różnic. Wiadomo, że w piłce nożnej zasady są łatwiejsze niż np. w koszykówce, ale to wcale nie oznacza, że dla przeciętnego człowieka strzelenie gola zawodowemu bramkarzowi będzie łatwiejsze niż trafienie do kosza. Cała ta teoria o futbolu dla mniej inteligentnych jest dla mnie po prostu bez sensu. Łatwiej jest w niego zagrać, ale to przez to, że są prostsze zasady. Dzięki temu jest przecież popularny. Jednak gdy zaczynasz trenować, to w pewnym momencie zacierają się różnice. Wiadomo, że trudniej rzucić piłkę do kosza niż kopnąć do bramki, gdy robisz to po raz pierwszy. Ale tylko wtedy. Później, w miarę treningu, wszystko się wyrównuje.
Żeby nie było, myślimy tak nie tylko w Polsce. „The Irish Times” zadał podobne pytanie naukowcom i odpowiedzieli dokładnie w tym tonie. „Niezależnie od tego, jaki to sport, kiedy rywalizujesz na najwyższym poziomie, wszystkie są ekstremalnie trudne”, to wypowiedź profesora Nialla Moyny, który badaniami nad wytrzymałością ludzkiego organizmu zajmuje się od lat na dublińskim uniwersytecie.
Moglibyśmy zrezygnować już teraz i zostawić was z takimi opiniami. Ale tego nie zrobimy, bo lubimy wyzwania, a szukanie dyscyplin trudniejszych od reszty takim się dla nas stało. Podołaliśmy mu, choć nie było łatwo, uwierzcie nam. Zacznijmy od tego…
…co siedzi w głowie?
Choć przez lata rolę psychiki w sporcie nieco lekceważono, to dziś z pomocy psychologów korzysta coraz więcej sportowców. Właściwie trudno sobie wyobrazić, ze któryś mógłby tego nie robić. Daria Abramowicz, która dziś pracuje w tym zawodzie, a w przeszłości sama sport uprawiała, mówi nam, że niektórzy takiej pomocy nie potrzebują, bo sami posiadają wystarczające umiejętności, by z napięciem sobie odpowiednio radzić. Czy więc da się wskazać sport, w którym sportowiec ponosi koszty psychiczne znacznie większe niż w pozostałych?
Tomasz Kurach, psycholog sportu i wykładowca akademicki:
– Staram się na takie wypowiedzi, jak ta Michała Kubiaka, spojrzeć obiektywnym okiem i mam duży problem z tym, żeby powiedzieć, że jakaś dyscyplina jest szczególnie trudna, choćby pod względem psychologicznym czy fizycznym. W każdej musimy przygotować się w czterech strefach: taktycznej, technicznej, fizycznej i psychologicznej. Kombinacja tych wszystkich czynników daje nam odpowiedź na pytanie, co jest wymagane, żeby sobie w tym sporcie poradzić. Każdy start i każdy trening może być bardzo trudny, a może być łatwiejszy.
Okej, nie brzmi to zbyt optymistycznie. Ale co to dla nas – jeśli myślicie, że nic nie znaleźliśmy, to się grubo mylicie. Zapewne nie zaskoczymy was stwierdzeniem, że istnieją na świecie dyscypliny mniej i bardziej popularne. Wiadomo, więcej osób przyjdzie obejrzeć gwiazdy tenisa niż bilarda, różnice są też obecne np. w liczbie followersów w social mediach. Nie ma w tym nic dziwnego. Daria Abramowicz mówi nam jednak, że może to utrudniać rywalizację na najwyższym poziomie:
– To jest bardzo ciekawe, bo gdybyśmy zastanowili się przez chwilkę nad określeniem tego, kto jest kibicem, czy co znaczy „widownia”, to doszlibyśmy do wniosku, że nie nazwiemy tylko tych ludzi, którzy fizycznie zasiadają na stadionie, ale to też ludzie, którzy śledzą poczynania zawodnika na odległość. To oni tworzą te oczekiwania, które odczuwa sportowiec. Idąc tym tropem, można by było – choć nie mamy aktualnie badań, które by to potwierdzały – założyć, że obciążenia związane z oczekiwaniami z zewnątrz większe są w sportach, które są bardziej popularne. Bo częściej się o tym mówi i pisze.
Co jeszcze? Występują, oczywiście, różnice między sportami zespołowymi a indywidualnymi. Ale to żadna niespodzianka. A poza tym? „Każdy sport ma swoje specyficznie wymagania, kiedy chodzi o psychologię” mówi Tomasz Kurach. I cóż, na tym wypada poprzestać. Nie będziemy analizować wszystkich dyscyplin po kolei, bo zaczęlibyśmy się zastanawiać nad najskuteczniejszym sposobem popełnienia samobójstwa gdzieś w okolicach polo czy darta. Radzimy jednak zapamiętać tę uwagę o odczuwanej presji. Wrócimy do niej później.
Sportowe Oscary
Już w trakcie rozmowy z Darią Abramowicz zorientowaliśmy się, że nasz podział na kilka kategorii, ulega ponownemu rozkładowi. Robiło się drzewko, podobne do genealogicznego, jakbyście chcieli rozrysować dzieje waszej rodziny, poczynając od pradziadków. W naszym przypadku w ich rolę wcieliła się konkretna dyscyplina, którą próbowaliśmy przeanalizować w kilku dziedzinach: przygotowania fizycznego, psychologicznego i technicznego. I co? I nic, nie dało się, bo to w dalszym ciągu były zbyt duże ogólniki.
Dlatego zwróciliśmy uwagę na rozwiązanie, które zaproponował ESPN. W wielkim skrócie: w amerykańskiej stacji wpadli na to, by dla każdej dyscypliny wybrać dziesięć konkretnych elementów, które składają się – przynajmniej ich zdaniem – na uprawianie sportu. Były to: elastyczność, koordynacja, moc, wytrwałość, odwaga (której umieszczenie w tym gronie nie do końca rozumiemy, ale cóż, Amerykanie…), szybkość, siła, zwrotność, strategia i wytrzymałość. W ich ramach ośmiu ekspertów oceniało każdy sport w skali od 1-10. I tak, wiemy, że można było to podzielić inaczej, nie musicie tego pisać.
Jeśli ktoś uznał, że wytrzymałość nie jest potrzebna w np. skokach narciarskich, dawał jedynkę, jeśli druga osoba stwierdziła inaczej rzucała szóstkę czy siódemkę. Potem wyciągano średnią, a na koniec sumowano punkty. Sport, który zgromadził najwięcej, okazywał się zwycięzcą. Coś jak wyścig kolarski – możesz nie wygrać ani jednego etapu, ale triumfować w klasyfikacji generalnej. Ranking działający na podobnej zasadzie – choć wyróżniając mniej elementów – zaproponował też m.in. Bleacher Report.
W tym momencie wszystko okazuje się prostsze. Przynajmniej przy przyporządkowaniu „iliderów” do konkretnych elementów. Mówi nam o tym Artur Pacek, trener przygotowania motorycznego, współpracujący w trakcie swej kariery z zawodnikami m.in. koszykówki, futbolu amerykańskiego, piłki nożnej czy tenisa:
– Przy takim podziale wszystko zależy od omawianego elementu. Jeśli rozmawialibyśmy o zdolnościach siłowych, to dwuboiści i trójboiści podnoszący ciężary biją wszystkich na głowę. Zdolności koordynacyjne? Możemy pomyśleć o gimnastyce czy łyżwiarstwie figurowym, ale też skoku wzwyż, który również ich wymaga. Połączenie wytrzymałości i szybkości dotyczy większości dyscyplin drużynowych. Sama wytrzymałość – łyżwiarze długodystansowi czy maratończycy oraz kajakarze i wioślarze na długich dystansach. Stricte szybkość to sprinterzy oraz zawodnicy short tracku. Wiele zależy od sposobu podziału – często nie możemy powiedzieć, że dana dyscyplina będzie trudniejsza od drugiej. Jeżeli rozbijemy to jednak na poszczególne czynniki, to możemy doszukiwać się konkretów, pewnych różnic i liderów.
Dla przykładu – w rankingu ESPN, o którym tutaj mowa, w poszczególnych kategoriach wygrały następujące konkurencje: kolarstwo szosowe, maratony, sprinty, gimnastyka, boks, futbol amerykański, baseball, hokej na lodzie, wyścigi samochodowe, podnoszenie ciężarów i piłka nożna. Trzy ostatnie po dwa razy. Jest ich więcej niż kategorii, bo zwycięzców czasem było kilku. I z większością trudno dyskutować: wiadomo, że wytrzymałość potrzebna jest w kolarstwie i na długich dystansach, a podnoszenie ciężarów wymaga niebywałej siły. Gdy jednak zsumowano to wszystko, wygrał… boks, drugi był futbol amerykański, a trzeci hokej. Każda z tych dyscyplin wygrała w jakiejś kategorii. Ale tylko jednej. Wyścigi samochodowe, które triumfowały w dwóch, były na 32(!) miejscu. Trochę jak film, który ogólnie był słaby, ale miał ładne kostiumy i efekty, za które zgarnął statuetki.
Artur Pacek:
– To bardzo ciekawe zestawienie, ale w Polsce pierwsza trójka mogłaby wyglądać inaczej. ESPN to oczywiście amerykańska stacja, więc nie dziwię się, że znalazł się tam hokej czy futbol amerykański. Choć trzeba zaznaczyć, że hokej – u nas mniej popularny – to dyscyplina bardzo kontaktowa, dużo się w niej dzieje, wymagane są niezwykłe zdolności, bo gra się bardzo szybko i dynamicznie. Podobnie w futbolu amerykańskim, w którym są zresztą chyba najlepiej przygotowani sportowcy na świecie pod względem fizycznym: silni, szybcy, dynamiczni i skoczni.
Wyniki innych rankingów? W jednym z nich triumfowała piłka wodna, w kolejnym gimnastyka artystyczna (nie pytajcie nas, nie wiemy, jakim cudem), a w jeszcze innym znów najlepszy okazał się boks. Triumfy boksu, przy takim sposobie tworzenia rankingu, dziwić przesadnie zresztą nie mogą, bo to dyscyplina, która faktycznie łączy w sobie wiele elementów. I to nie tak, że są w niej tylko obecne, trzeba je wytrenować na naprawdę wysokim poziomie. Mówi nam o tym dr Krzysztof Mizera, fizjolog sportu, autor bestsellerów „Dietetyka sportowa” oraz „Bieganie jest proste”:
– Faktycznie, boks jest taką dyscypliną, gdzie potrzeba dobrej wydolności. Walki toczone na dystansie dziesięciu czy dwunastu rund wymagają odpowiedniego przygotowania motorycznego i to zarówno tlenowego, jak i beztlenowego. Miałem kiedyś okazję poboksować amatorsko, więc wiem, jak to wygląda. Technika też wchodzi tu do gry. Do tego refleks, czas reakcji, który w boksie jest kluczowy, utrzymanie pełnej koncentracji do końca. Więcej nokautów następuje pod koniec walk, co wynika w dużej mierze z tego, że zawodnicy, którzy przegrywają, tracą koncentrację, co jest oczywistym efektem zmęczenia. Myślę, że boks kwalifikuje się do miana najtrudniejszych sportów.
Jak coś jest do wszystkiego, to jest… najtrudniejsze?
Jasne, sposobów podziału znaleźć można mnóstwo: ktoś powie, że najtrudniejszy jest ten sport, w którym pracuje najwięcej mięśni naraz (pozdrawiamy wioślarstwo), ktoś inny, że ten, w którym jeden start trwa najdłużej, kolejny uzna, że najtrudniejsze są dyscypliny indywidualne (np. tenis czy biegi). Dlatego staraliśmy się znaleźć jeden, który trudno zakwestionować komukolwiek. Dlatego wybraliśmy ten, w którym uznajemy dyscyplinę sportową za tym trudniejszą, im więcej elementów trzeba opanować, by ją uprawiać. Pozostaje pytanie: o których sportach mowa?
Dr Krzysztof Mizera:
– Pierwsza przychodzi mi do głowy piłka nożna, oczywiście ta na wysokim poziomie. To jest sport, w którym bardzo wiele elementów ma duże znaczenie. Wydolność tlenowa, ale też szybkość – sprinty czy przyśpieszenia to coś, czego nie musi mieć maratończyk, a piłkarz potrzebuje. Do tego skoczność, siła (chociażby przy strzale), stricte technika, która w futbolu często jest kluczowa. Odpowiednia koncentracja, żeby dobrze podać czy precyzyjnie strzelić nawet w tej 85. minucie, też jest istotna. To wbrew pozorom nie jest łatwe, nawet jeśli dysponuje się dobrą techniką, bo zmęczenie obniża sprawność układu nerwowego. Utrzymanie koncentracji i precyzji pod koniec meczu jest dużą sztuką.
Oczywiście, taki opis może też dotyczyć innych dyscyplin zespołowych. Okej, może nie siatkówki, w której sprinty raczej rzadko wchodzą w grę, ale koszykówki, piłki ręcznej czy futbolu amerykańskiego – jak najbardziej. W tych dwóch pierwszych gra się zresztą szybciej, bardziej dynamicznie, a w ostatnim potrzebna jest jeszcze większa siła. Dr Krzysztof Mizera wybór piłki nożnej uzasadnia więc jeszcze tym, że operuje się tam nie rękami, a nogami oraz występuje w niej więcej elementów technicznych. Z wynoszeniem piłki nożnej na piedestał nie zgadza się jednak Artur Pacek:
– To zależy o czym rozmawiamy: czy o koordynacji ruchowej czy o przygotowaniu motorycznym. Jeśli o tym pierwszym to rzeczywiście ludziom o wiele trudniej operować jest nogami, bo potrzebujemy więcej czucia do tego, żeby trafić tą piłką celnie. Inaczej możemy to klasyfikować jeśli będziemy rozmawiać tylko o przygotowaniu motorycznym. A gdybyśmy mieli połączyć to wszystko w całość, to nie wiem czy piłka nożna znalazłaby się w mojej pierwszej piątce.
Jeśli fani futbolu poczuli się teraz zawiedzeni, to… nie jest nam przykro. Taka prawda, wszyscy piłkę uwielbiamy, ale sami też najprawdopodobniej umieścilibyśmy ją gdzieś pod koniec dziesiątki. Może w piątce, gdybyśmy rozmawiali tylko o sportach zespołowych. To wciąż najpopularniejszy sport na świecie, ale – nie oszukujmy się – w ramach przyjętej przez nas definicji zdecydowanie nie najtrudniejszy. Nawet jeśli jesteś Luką Modriciem i grasz swoją setną dogrywkę z rzędu. A skoro nie piłka to co?
Artur Pacek:
– Najprawdopodobniej będą to sporty walki, ale także drużynowe takie jak piłka ręczna, koszykówka, rugby czy futbol amerykański. Oprócz mechanicznej pracy mięśni, a co za tym idzie wyczerpania zapasów energetycznych i nagromadzenia zbędnych produktów przemiany materii, często występuje w nich bezpośredni kontakt fizyczny, co powoduje mikrouszkodzenia mięśni. Dlatego zawodnicy po meczach wychodzą obolali jak po walce bokserskiej. Piłka ręczna czy rugby to doskonałe przykłady. W koszykówce także nie brakuje tego kontaktu w walce w obronie, podczas wyjść po zasłonach, czy zastawianiu przeciwników w walce o zbiórkę.
Wszystko zaczyna się klarować, co? Coraz częściej przewijają się tu te same sporty, możemy więc zapewne bezpiecznie założyć, że to właśnie one są najtrudniejszymi. Ale żeby sprawę nieco skomplikować Krzysztofa Sendeckiego zapytaliśmy o to z jeszcze nieco innej perspektywy. Gdyby na treningi wysłać gościa, który nigdy w swoim życiu nie uprawiał żadnej dyscypliny sportowej, nawet amatorsko, to jaki sport byłby dla niego najtrudniejszy do nauczenia się?
Krzysztof Sendecki:
– Przy takim postawieniu sprawy, to teoretycznie, jeśli człowiek ma do tego predyspozycje, najłatwiejsze są biegi, którekolwiek. Biec potrafi każdy, nic do tego nie trzeba, po prostu zaczynasz i tyle. Najtrudniejsze? Poszedłbym tą drogą, że są to sporty, które łączą w sobie wiele dyscyplin: dziesięciobój, MMA, kombinacja norweska, triathlon. Oczywiście, w żadnej z tych dyscyplin z osobna nie jesteś najlepszy, ale nauczenie się kilku na odpowiednim poziomie sprawia, że musisz być bardzo zróżnicowany pod każdym względem. Poszedłbym tym tropem.
W tym momencie musimy jednak wrócić do tego, o czym pisaliśmy na początku – psychologii. Jeśli założyć, że faktycznie uprawianie danej dyscypliny staje się trudniejsze, gdy jest ona popularna, bo skierowanych jest na ciebie wówczas więcej oczu, to wygrałaby piłka nożna. Z drugiej strony…
– W sporcie indywidualnym odpowiedzialność za wynik spoczywa tylko na tym jednym zawodniku, który jest – przynajmniej pozornie – sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Natomiast w sportach drużynowych to wszystko trochę się rozkłada. (…) Porównując np. narciarstwo alpejskie i piłkę nożną, to są dwie zupełnie różne rzeczywistości. Idąc dalej, tak samo rozkłada się napięcie czy presja odczuwane w trakcie rozgrywki.
Tak twierdzi Daria Abramowicz. Jasne, jedni będą woleli grać sami, inni w zespole, ale w gruncie rzeczy przegrany finał Ligi Mistrzów to odpowiedzialność zbiorowa, a zwykle – jeśli prezesowi i kibicom się to nie spodoba – leci trener, a nie piłkarze. Jeśli przegrasz finał US Open czy walkę o pas mistrzowski w boksie, nie będziesz mógł zrzucić odpowiedzialności na kogoś innego. Chyba że jesteś Sereną Williams, a sędzia podłym seksistą. Ale to szczególny przypadek, też zresztą związany z presją, bo kto jak kto, ale Amerykanka na pewno ją odczuwała.
Gdyby więc wziąć pod uwagę dyscypliny, które się tu przewijały i zsumować wszystkie wymagania – zróżnicowanie elementów, trudność przygotowań, presję, jaką odczuwają zawodnicy i czas na odpoczynek pomiędzy poszczególnymi… postawilibyśmy na sporty walki. Wielka widownia, wielkie pieniądze, wielka presja i jeszcze większe wymagania, o których już pisaliśmy. W drużynie? Piłka nożna i ręczna, koszykówka, futbol amerykański i hokej na lodzie. Bez wybierania jednej z dyscyplin. Jeśli jesteście zdziwieni, że dodaliśmy tutaj hokeistów, to pozwólcie, że zacytujemy Kamila Wolnickiego: „w hokeju faktycznie jest wszystko. I wytrzymałość, i dynamika, i precyzja”. Tym, którzy wciąż w to powątpiewają, polecamy obejrzeć jakikolwiek mecz NHL i ładnie przeprosić tych facetów, którzy śmigają tam po lodzie.
W tym miejscu teoretycznie moglibyśmy zakończyć. Sęk w tym, że nie pozwala nam „The Irish Times”.
A może inaczej?
– Uważam, że pytanie nie powinno brzmieć „który sport jest najtrudniejszy?”, ale „które zawody są najtrudniejsze?”. Dla przykładu: kolarstwo może nie być uważane za naprawdę trudny sport, jeśli weźmie się pod uwagę wyścigi na torze, ale przejechanie Tour de France w peletonie musi być jednym z najtrudniejszych zawodów, gdy chodzi o wytrzymałość.
To słowa profesora Briana Caulfielda z uniwersytetu w Dublinie. Jego zdaniem w grę wchodzą też inne czynniki, takie jak: pogoda czy czas na regenerację między zawodami. Bo prawdą jest, że bieg na pięć kilometrów przy prażącym słońcu i wysokiej wilgotności powietrza może być bardziej wymagający niż dwa razy dłuższy dystans w umiarkowanym klimacie. Tak samo nie każdy wyścig kolarski to wspomniane Tour de France czy Giro d’Italia, a w piłce nożnej nie każde spotkanie gra się na równie wysokiej intensywności. Polska Ekstraklasa już dawno nas tego nauczyła.
To wszystko puentuje Krzysztof Sendecki:
– Takie podejście podoba mi się podoba bardziej, choć również zależy od dyscypliny, bo np. bieg na 100 metrów będzie bardziej wymierny. Choć pogoda też może mieć wpływ – gorzej biega się w upale czy przy wietrze wiejącym z przodu. To jest cenna uwaga, ale pokazuje, że jest gdzieś ten górny pułap profesjonalizmu, który – bez względu na to, jaki sport uprawiasz – jest niedostępny dla zwykłych ludzi.
SEBASTIAN WARZECHA
Fot. Newspix