Mamy teraz w polskiej kadrze okres testowy. Oczywiście Ligę Narodów traktujemy poważnie, ale już same powołania dla wielu ekstraklasowiczów – niektóre szokujące – pokazują, iż proces szukania uzupełnień do reprezentacji będzie trwał. Podobnie jak adaptacja takich zawodników do drużyny, choć na przykładzie meczu z Irlandią trzeba sobie powiedzieć jasno, że nie mamy zbyt szerokiego i głębokiego zaplecza personalnego.
Wydawałoby się więc, że Jerzy Brzęczek nie może sobie pozwolić na ignorowanie jakiegokolwiek Polaka regularnie grającego czy to w naszej lidze, czy też zagranicą jak to czynił Adam Nawałka. Z raportu przedstawionego przez PZPN wynika, iż w ogóle nie był zainteresowany usługami takich zawodników jak Mateusz Klich, Waldemar Sobota, Janusz Gol, Igor Lewczuk czy też Adrian Mierzejewski. I ok, o ile faktycznie nie są to gracze, którzy mogliby jakkolwiek zbawić naszą kadrę, o tyle ze względu choćby na poszerzenie możliwości taktycznych lub skonfrontowanie doświadczenia zagranicznego tych ludzi z piłką reprezentacyjną wypadałoby ich chociaż sprawdzić. Ale odstrzeliwanie ich bez jakiegokolwiek testu? Sorry, to pachniało ignorancją.
Dlatego jesteśmy ciekawi jak w dłuższej perspektywie ta kwestia będzie wyglądała u nowego selekcjonera, chociaż po jego wystąpieniu we wczorajszym programie „Cafe Futbol” mniej więcej wiemy już czego się spodziewać. Oto lakoniczna wymiana zdań na temat pewnego polskiego pomocnika.
– Adrian Mierzejewski? Jeszcze myślicie, czy jak mówią Niemcy – kein thema?
– Kein thema.
Nie chcemy od razu wieszać psów na szkoleniowcu, lecz jednocześnie nie potrafimy wyzbyć się wrażenia, że obecny zawodnik Changchun Yatai bywa skreślany jakby z urzędu. Podnoszone jest larum, że przecież gra w ligach egzotycznych i z tego tytułu nie ma co brać go pod uwagę, ale chyba mało kto zagląda do słownika – przecież „egzotyczny” nie jest synonimem do „słaby”, więc cóż to za absurdalny argument? Ba, gdyby ekipom z Ekstraklasy przyszło zmierzyć się teraz z kimś z ligi chińskiej, australijskiej czy z Bliskiego Wschodu, coś czujemy, że względem prezentowanego poziomu nasi rodacy mogliby się poważnie zdziwić.
Nie zapominajmy jednak w tym wszystkim, iż mówimy o piłkarzu, który dokąd by nie wyjechał, tam się sprawdza i zostaje czołową postacią danego zespołu, a nawet gwiazdą całej ligi.
2014/15 – 24 mecze, 8 goli, 6 asyst, mistrzostwo Arabii Saudyjskiego z Al-Nassr.
2015/16 – 19 meczów, 10 goli, 6 asyst, ale dopiero 8. miejsce w lidze
2016/17 – 19 meczów, 3 gole, 6 asyst w Al-Sharjah ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich
2017/18 – 25 meczów, 13 goli, 8 asyst, mistrzostwo rundy zasadniczej A-League, półfinał fazy play-off, wygrany Puchar Australii, MVP finału Pucharu Australii, nagroda dla najlepszego zawodnika sezonu ligi australijskiej
2018 – 11 meczów, 3 gole, 5 asyst w Changchun Yatai, i ostatnio takie wyróżnienie. Dość zacne grono, nieprawdaż?
Some BIG NAMES in “Team of the week”😁😁 pic.twitter.com/vRe0MAH5CI
— Adrian Mierzejewski (@adrianmierzej86) 17 września 2018
Patrzymy więc na te cztery ostatnie lata w wykonaniu Adriana i widzimy, że w zasadzie miał tylko jeden trudniejszy moment, a ostatnio wręcz przeciwnie, facet ewidentnie był na fali wznoszącej. Aktualnie zaś praktycznie co kolejkę ma wymierny udział przy progresie, jaki czyni jego zespół – teraz Changchun Yatai zajmuje 7. lokatę i choć gra w azjatyckich pucharach mu nie grozi, to relegacja również nie. A warto zauważyć, że kiedy Polak dołączał do drużyny ledwo co trzymała się ona ponad strefą spadkową.
Niezłe CV ukształtowane na drugim końcu świata nie było jednak argumentem dla poprzedniego selekcjonera i nie jest nim również obecnie.
W kontekście Adama Nawałki mogliśmy co prawda jeszcze doszukiwać się podtekstu sprzed lat, wszak selekcjoner-perfekcjonista na początku swej kadencji wyrzucił pomocnika za spóźnienie na rozgrzewkę i później zapewne (przesadnie) podpierał się tym brakiem dyscypliny w swoich wyborach. Teraz jednak w reprezentacji doszło do nowego rozdania i jedyne czym Jerzy Brzęczek może argumentować niechęć wobec Mierzejewskiego to aspekt stricte piłkarski.
Pytanie brzmi jednak – czy polską kadrę stać na ignorowanie zawodnika o takim potencjale i umiejętnościach, jakie tydzień w tydzień, praktycznie od dłuższego czasu prezentuje bohater tego tekstu?
Nie da się na nie jednoznacznie odpowiedzieć. Faktem jest, iż aktualnie najlepiej obsadzona formacja to środek pola. Krychowiak, Klich, Zieliński, Linetty… Jest w kim wybierać, nawet jeśli drugi z wymienionych dopiero przekonuje do siebie trenera, a ostatni z listy jeszcze nie potrafi wykorzystać pełni potencjału grając z orzełkiem na piersi. Gdybyśmy więc mieli przymierać Mierzeja do roli rozgrywającego, wtedy w porządku, dałoby się zaakceptować, że niekoniecznie jest on nam potrzebny.
Sęk w tym, że Adrian od dawna nie gra na dziesiątce, a tym bardziej głębiej, lecz na skrzydle. No a na bokach, delikatnie rzecz ujmując, kłopot bogactwa nie występuje. No bo kogo tam mamy? Błaszczykowskiego, który zrezygnował z gry w klubie na korzyść kadry, choć przeważnie działa to odwrotnie. Kurzawę, który dopiero przebija się w Amiens, przy czym nie do końca nadaje się do gry na boku. Frankowskiego, który zasiedział się w Jadze i przeważnie robi więcej wiatru niż daje konkretów. Grosickiego, na dziś ławkowicza z Hull. Kądziora z ligi chorwackiej, który co prawda gra sporo w Dinamie, ale jednak w tych mniej ważnych meczach. Makuszewskiego… A nie, jego nawet nie, wszak pechowo od dłuższego czasu męczą go kontuzje.
Nie chce nam się zatem wierzyć, że w takim towarzystwie Mierzejewski by się nie odnalazł. Że nie nawiązałby rywalizacji z powyższymi. Że z większością by jej nie wygrał, skoro zdrowie się go trzyma, jest w rytmie meczowym od paru ładnych lat, strzela oraz asystuje bardzo regularnie i docenia się go wszędzie, tylko nie w Polsce.
Pomijanie byłego zawodnika Trabzonsporu czy Polonii Warszawa jest dziwne biorąc pod uwagę również to, jak Brzęczek w meczach z Włochami i Irlandią ustawiał skrzydłowych – a mianowicie na zasadzie odwrotności. Prawonożny Błaszczykowski na lewej flance, lewonożny Kurzawa na prawej flance. Dzięki takiemu ustawieniu obaj mieli bardziej pomagać w rozegraniu niż szarżować, sprintować wzdłuż linii. Czy taka koncepcja jest słuszna to trudno w tej chwili określić, trzeba po prostu poczekać. Do czego jednak dążymy – ten sposób gry idealnie pasowałby właśnie Mierzejowi, który od paru ładnych sezonów występuje jako odwrócony skrzydłowy i doskonale odnajduje się w tej roli. Po raz kolejny mamy zatem pewną sprzeczność argumentów widoczną w jego kontekście.
Zastanawiamy się już nieco głębiej. Być może odbiór tego piłkarza byłby inny, gdyby miał parę wiosen na karku mniej? A jednak 32 lata dały Nawałce jak i obecnemu selekcjonerowi argument, że przez to nie jest on zawodnikiem przyszłościowym, na wysokim poziomie pogra jeszcze ze dwa lata, a Brzęczek szuka dla kadry takich piłkarzy, co mają przed sobą o jakieś 5-7 więcej. Trudno z tym dyskutować, aczkolwiek w całej tej dyskusji nikt też nie mówi, by to wokół Adriana budować zespół. Nie ma nawoływania, by uczynić z niego filar reprezentacji Polski. Wartościowe uzupełnienie składu – o, to już owszem.
Jedyne co w tym wszystkim ma pozytywny wymiar to fakt, iż przynajmniej Brzęczek nie zostawił miejsca na niedopowiedzenia. Nie bierze pod uwagę Mierzejewskiego i tyle. Koniec tematu. Finito, lub jak kto woli: 结束. Nie uświadczymy zatem z jego strony nieznośnych frazesów o tym, że każdy jest obserwowany, każdy ma szansę, blablabla. Chociaż delegatów nikt do Chin nie kazałby mu wysyłać, mamy 2018 rok i do materiałów meczowych z CSL da się dotrzeć drogą internetową, no ale mniejsza o to. Po prostu – to dobrze, że sprawa została postawiona jasno i na koniec kadencji nie przeczytamy, że gracz Chancgchun Yatai był uważnie śledzony, bo tak to lepiej brzmi PR-owo.
Inna sprawa, iż trochę nas ta postawa selekcjonera zastanawia, ale może wyjdzie na jego? Ba, życzylibyśmy sobie takich wyników, byśmy za jakiś czas nie podnosili w ogóle tego typu dyskusji. Póki co jednak mało jest racjonalnych przesłanek świadczących o tym, iż jego decyzji nie da się podważyć. Nie mamy wszak takiego potencjału piłkarskiego jak Hiszpania, personalnego jak Brazylia, taktycznego jak Francja. Do tego dochodzą problemy będące spuścizną po Adamie Nawałce, nad którymi Jerzy Brzęczek będzie musiał spędzić długie dni i noce, aby im zaradzić. No ale cóż, to twarde prawo, lecz prawo. Ustanowione przez selekcjonera i należy je respektować, nawet jeśli mało w nim logiki.
Fot. NewsPix.pl