Reklama

Słowik schłodził stołek Lewandowskiego

redakcja

Autor:redakcja

14 września 2018, 20:40 • 5 min czytania 38 komentarzy

Cholera, to miały być derby? Oczekiwaliśmy, że obejrzymy dziś trochę jeżdżenia na tyłkach. Nie żebyśmy byli fanami futbolu a’la Championship, natomiast lubimy, gdy zawodnicy wykazują duże zaangażowanie. Zwłaszcza, gdy trenerzy obu zespołów są w mniej lub bardziej zagrożonej sytuacji. Minimalnie bardziej chciało się tym z Lubina, choć ogólnie oglądaliśmy mecz jakich w Ekstraklasie wiele – pełen nerwówki, niedokładnej gry, którego nie dało się obserwować z wypiekami. Dobrze chociaż, że parę trafień obejrzeliśmy!

Słowik schłodził stołek Lewandowskiego

Zauważył to nawet Djordje Cotra w przerwie w rozmowie z dziennikarzami Eurosportu. – Zdecydowanie powinniśmy wyjść na ten mecz w bardziej bojowych nastrojach – diagnozował. Trudno mu odmówić racji. Ba, przecież nawet czerwona kartka Cholewiaka nie wynikała z tego, że walczył jak gladiator, tylko z głupoty. Zagotował się chłopak, gdy Pich źle mu podał. Okej, miał rację w tym względzie, ale czemu sam od razu nie ruszył do piłki? Jagiełło przejął to zagranie, za chwilę został sfaulowany podcinką. A że Cholewiak już miał na koncie upomnienie, to po drugim w 57. minucie wyleciał z boiska.

Kibice chyba też przewidzieli boiskowy rozwój wydarzeń, bo frekwencja zdecydowanie nie dopisała. Rzut oka na trybuny pozwolił zauważyć jak wiele pustych stref było na całych trybunach. Dziury były tam równie wielkie co momentami w środku pola, przynajmniej na początku meczu. Liczyliśmy więc, że będzie całkiem otwarty, ale tak było tylko gdzieś przez pierwszy kwadrans.

Wtedy jeszcze akcje Śląska mogły się nawet podobać. Przede wszystkim były przeprowadzane w wysokim tempie, a zawodnicy przekazywali sobie piłkę na jeden kontakt. Gdyby tylko za dynamizmem szła dokładność, zwłaszcza w ostatecznej fazie, byłoby ekstra, a tak wrażenia estetyczne przysłoniły efektywność. Po paru takich wymianach piłek sądziliśmy, że wrocławianie jakoś ugryzą Zagłębie, a tu nic. Nawet wówczas, gdy Pich prawie wyszedł sam na sam po dograniu Cholewiaka ze skrzydła. Sasa Balić zdołał go jednak wówczas dogonić i sprzątnąć mu piłkę sprzed nosa.

Później natomiast do głosu dochodzić zaczęło Zagłębie i właściwie już w 20. minucie powinno prowadzić. Zobaczcie, w jakiej sytuacji był Pawłowski:

Reklama

Pawłoś kluczowa akcja

No to mały quiz! Zgadnijcie, co w tej sytuacji zrobił pomocnik gospodarzy:
a) podał do Tuszyńskiego, by ten wykończył akcję w bardzo dogodnych okolicznościach
b) wszedł w drybling, dzięki czemu reszta przeciwników wróciła i akcja została skasowana
c) strzelił na bramkę Słowika

Oczywiście poprawna odpowiedź to wariant „b”. Naprawdę ręce nam opadły.

W ogóle gdybyście mieli jeszcze wątpliwości co sprawia, że ekstraklasowicze nadają się głównie do obierania ziemniaków łopatą, to zwróćcie uwagę na decyzyjność naszych zawodników. Toż to są myśliciele. Im lepszą sytuację mają, tym bardziej ją chrzanią. Im więcej czasu i miejsca, tym większe wahania. Tak jak Pawłowskiego we wcześniej wspomnianej akcji. Jak Robak, kiedy za długo zwlekał z oddaniem strzału i łamał akcję do środka, gdy mógł odegrać do lepiej ustawionego Farshada. Jak Pich, kiedy uruchamiał wbiegającego do kontry Cholewiaka, lecz zagrywając mu futbolówkę na styk z obrońcą. Podobnych sytuacji moglibyśmy wymienić jeszcze kilka. Rażący brak jakości.

Ale jak w takim razie określić to, co dziś wyprawiał Jakub Słowik w bramce Śląska? Kuriozalny był przecież ten pierwszy gol dla Zagłębia. Przy paru wcześniejszych rzutach rożnych Miedziowi próbowali kombinacyjnych rozegrań, a tym razem Starzyński dokręcał piłkę w światło bramki. Wydawałoby się – nic prostszego dla bramkarza. A jednak, Słowik zrobił krok do przodu, po jaką cholerę to pewnie nawet on nie wie, wskutek czego został przelobowany. Piłka wpadła mu za kołnierz, żaden inny zawodnik z pola nie był w stanie jej dosięgnąć, a sam Słowik do niej podbiec, bo stał przodem do kierunku, z którego nadlatywała futbolówka. Toż to przecież elementarz, aby tego nie robić!

Mniej więcej pięć minut później, rozgrywający kiepski mecz Łabojko znów stracił piłkę w kluczowej sytuacji. Jagiełło przechwycił futbolówkę, dał ją do blisko ustawionego Starzyńskiego, a ten z klepki wypuścił go z prawej strony w pole karne. A że nikogo przy Jagielle nie było, to ten jeszcze zdążył sprawdzić czy ma komu dograć, czy powinien łupać na bramkę. No i łupnął, prosto w Słowika, ale nic to. Bramkarz ma dziurawe nogi, więc Wojskowi dostali drugą sztukę do szatni.

Reklama

Aż się musieliśmy upewnić, czy ten mecz leci na Eurosporcie, a nie czasem na Comedy Central.

Później już praktycznie Śląsk nie miał żadnych argumentów, a czerwona kartka dla Cholewiaka, o której wspomnieliśmy na początku tekstu, ustawiła spotkanie – jak mawiał klasyk. Zagłębie niby nie wykorzystywało wyraźnie przewagi jednego zawodnika, ale też grało na tyle pewnie, że nie musiało martwić się o dowiezienie wyniku do końca. Ba, parę okazji po kontrach mogło sobie stworzyć, ale przeważnie brakowało Miedziowym dokładności w ostatnich dograniach. Tu kamyczek wrzucamy szczególnie do ogródka wspomnianego Pawłowskiego.

Gdy wydawało się, że na tym baty dla Śląska się skończą, Starzyński znów ustawił piłke w narożniku boiska. I co? Jeszcze jeden kuriozalny gol! Szczęście w nieszczęściu bramkarza polegało na tym, że tym razem to nie on dał ciała, tylko Marcin Robak, od którego tuż przed golkiperem odbiła się piłka. Rozgrzeszyć możemy go również przy okazji czwartego trafienia, gdy pięknym uderzeniem zza pola karnego popisał się Pakulski. Mało który bramkarz byłby w stanie to obronić. Powinni za to zrobić to jego koledzy z boiska, na przykład Radecki, wszak to właśnie jemu spod krycia urwał się młody zawodnik Zagłębia. Kilka chwil później rozbrzmiał ostatni gwizdek.

Mariusz Lewandowski nawet nie próbował kryć radości z tego wyniku. Nie dość że jego zespół odniósł najbardziej okazałe zwycięstwo w tym sezonie, to jeszcze on odwołał, lub przynajmniej odroczył na siebie wyrok. W ramach pocieszenia i podziękowania powinien postawić kratę browarów soczek Jakubowi Słowikowi, bo w dużej mierze to on swoim fatalnym zachowaniem ochłodził stołek trenera Zagłębia.

[event_results 523214]

Fot. Jakub Gruca/400mm.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Wygrywa tytuły, ale nie jest cudotwórcą. Ante Simundza, nowy trener Śląska Wrocław

Szymon Janczyk
7
Wygrywa tytuły, ale nie jest cudotwórcą. Ante Simundza, nowy trener Śląska Wrocław

Komentarze

38 komentarzy

Loading...